Moja teściowa, Katarzyna, usiadła naprzeciwko mojego męża Igora i spojrzała na niego z wyrzutem na twarzy: „Kto inny pomoże twojej matce, jeśli nie ty, synu?” – powiedziała z naciskiem.
Stałam cicho przy kuchence, starając się nie przeszkadzać, choć w środku wszystko się gotowało. Ta rozmowa była powtarzana więcej niż raz.
Ile razy słyszałam: „Jesteś synem, musisz!”. Igor westchnął ciężko, opuścił ramiona, ale tym razem odważył się wreszcie odpowiedzieć.
„Mamo, już o tym rozmawialiśmy. Mamy trójkę dzieci. Wiesz, jakie są teraz ceny: szkoła, sekcje, jedzenie… Staramy się, ale nie możemy pomóc w takim stopniu, o jaki prosisz”.
Katarzyna zacisnęła usta. Zapytała, dlaczego Wiktor pomaga mi co miesiąc, a mój Igor nie. Igor milczał przez chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią.
Ale skoro Wiktor mieszka w Ameryce, to jego pensja wynosi tysiące dolarów. Rzadko tu przyjeżdża i powiedział, że nie chce się mieszać w sprawy rodzinne.
Katarzyna powiedziała, że też liczy na Igora. Ja też na ciebie liczę. „Mamo, bądźmy szczerzy”, nie mogłam tego znieść. – Jesteście jeszcze w wieku, w którym możesz pracować. Oto Wasza sąsiadka, starsza od Was, znajduje siły i pracuje, pomaga też swoim dzieciom.”
Katarzyna uniosła brwi i zaczęła się usprawiedliwiać. Ona myśli, że nam jest łatwo? My mamy małe dzieci i kredyty, a ona ma obowiązek się nimi zajmować.
Teściowa nic nie powiedziała. Przez chwilę myślałam, że się rozmyśliła, może wreszcie zrozumiała. Ale nie. Westchnęła tylko ciężko, chwyciła torbę i wyszła z mieszkania, głośno trzaskając drzwiami.
W mieszkaniu panowała cisza. Usiadłam przy stole, oplatając głowę ramionami.
Powiedziałam mu, że nie mogę dłużej słuchać ciągłych próśb i wyobrażeń jego matki. Igor wszystko zrozumiał, ale wytłumaczył, że Katarzyna po prostu nie rozumie i uważa, że ktoś jest czemuś winny.
To niesprawiedliwe!!! Pomagamy, kiedy możemy. Ale ona żąda tego, jakby to był nasz obowiązek.
Igor potrząsnął głową i powiedział, że wstydzi się przed nią, ale nie będzie dłużej akceptował takiego podejścia do siebie i porównania z bratem.
Ona tak. Nawet nie zdaje sobie sprawy, że prowadzimy zupełnie inne życie. Wiktor jest w Ameryce, ma zupełnie inne życie. A my jesteśmy tutaj, z trójką dzieci….
Tej nocy długo nie mogłam zasnąć. Moja teściowa nigdy nie zadzwoniła. Wydawało mi się nawet, że tym razem naprawdę się obraziła. Ale czy nie mamy prawa do własnego życia?
Następnego dnia przyjechała ponownie. Tym razem po cichu, bez oskarżeń. Usiadła na kanapie i spojrzała na mnie ciężkim wzrokiem.
„Dużo myślałam. Być może byłam wczoraj zbyt surowa, ale…”. Przerwałam jej i powiedziałam, że jest niesprawiedliwa. Nie odmawiamy jej pomocy, ale nie możemy dać więcej niż mamy.
„Ale ja jestem matką! – Jej głos stał się szorstki. – Nie rozumiesz, co czuję” – powiedziała Katarzyna.
A my jesteśmy rodzicami. I musimy przede wszystkim dbać o nasze dzieci. A teściowa odpowiedziała, że to ona powinna być dla nas ważniejsza.
Z trudem powstrzymałam irytację i wyjaśniłam, że dla nas rodzina jest najważniejsza, a potem wszystko inne. Teściowa nic nie odpowiedziała. Nie rozumiała. Albo nie chciała zrozumieć.
A teraz siedzę tutaj i zastanawiam się: co zrobić, gdy ukochana osoba nie przyjmuje odmowy? Jak wytłumaczyć, że pomaganie nie oznacza poświęcania się?