Jestem emerytką i mam niewielką emeryturę. Potrzebuję opłacić wielu rzeczy, takich jak rachunki za media, jedzenie dla siebie i mojego kota, lekarstwa, a także wychodzenie z przyjaciółka na kawę co najmniej 5 razy dziennie.
To naprawdę kosztuje, bo nie jest łatwo żyć w naszych realiach.
Moje mieszkanie pewnego dnia trafi do mojej najmłodszej córki, a mój najstarszy syn Damian mieszka w Hiszpanii od wielu lat i prawie nas nie odwiedza.
Kiedy powiedziałam Annie, że od stycznia będzie musiała zacząć płacić czynsz, jej odpowiedź wprawiła mnie w osłupienie.
„Nie zamierzam w pełni utrzymywać cię od sześćdziesiątego roku życia. Mam własne życie, własną rodzinę, własne dzieci. Nie jesteś tak niedołężna, jak chcesz się wydawać” – odpowiedziała moja córka.
Te słowa dosłownie wywróciły mnie do góry nogami. Siedziałam w kuchni jak spuszczony balon i w kółko odtwarzałam w głowie naszą rozmowę.
Jak mogła tak powiedzieć? Poświęciłam całe swoje życie moim dzieciom, wydając z siebie ostatnie tchnienie, by zapewnić im wszystko, co najlepsze. A teraz, kiedy potrzebuję wsparcia, mówią mi o pracy?
Następnego dnia, kiedy Anna wróciła z pracy, postanowiłam z nią porozmawiać. Anna zdjęła płaszcz, rzuciła torbę na krzesło i spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem.
Spojrzałam na nią uważnie. Od dawna nie była już tą dziewczyną, która dzwoniła do mnie drżącym głosem przed egzaminami na studiach.
Teraz była dojrzałą, pewną siebie kobietą, która patrzyła na mnie, jakbym była jej coś winna.
Zapytałam, czy naprawdę uważa, że powinnam szukać pracy. Anna bez wahania odpowiedziała, że tak, bo nie mam problemu ze sprzątaniem, chodzeniem do sklepu. A gdybym już miała siłę, to mogłabym sobie dorobić.
Jak ona mogła to powiedzieć swojej mamie? Nawet się nie zająknęła. Zaczęło mnie to wkurzać. Poświęciłam dla niej całe swoje życie, nie spałam po nocach.
A teraz, kiedy potrzebuję pomocy, nie chce nawet myśleć o tym, żeby mi pomóc.
Anna powiedziała, że jest mi wdzięczna za wszystko, co dla niej zrobiłam, ale ma własne życie, dwójkę dzieci, kredyt i pracę. Ciężko byłoby jej się mną zająć.
Anna podeszła do mnie i spojrzała mi prosto w oczy: „Mamo, jesteś silną kobietą. Nie próbuj teraz udawać słabej. Znajdź rozwiązanie, zamiast obwiniać mnie”.
Wzięła swoją torbę i poszła do drugiego pokoju. A ja siedziałam w kuchni i zastanawiałam się, co dalej. Później postanowiłam zadzwonić do Damiana. Może przynajmniej powiedziałby mi miłe słowo.
Powiedziałam mu, że Anna mnie rozczarowała i krótko opowiedziałam, co się stało. Damian wysłuchał, a potem powiedział, że naprawdę mogłabym jeszcze trochę popracować.
„Bez urazy, ale taka jest rzeczywistość. W Hiszpanii emeryci pracują, jeśli nie mają wystarczająco dużo pieniędzy. To normalne.”
Mój syn powiedział, że jestem po prostu przyzwyczajona do opieki, a czasy się zmieniają.
Rozmowa szybko się skończyła. Zdałam sobie sprawę, że nawet mój syn nie był po mojej stronie. Długo w nocy przewracałam się z boku na bok, przypominając sobie słowa Anny i Damiana. „Może mają rację? Ale czy to sprawiedliwe?” – Kręciło mi się w głowie.
Rano, wychodząc na balkon, spojrzałam na miasto. Życie toczyło się dalej: ktoś pędził do pracy, ktoś wychodził na spacer.
„Może naprawdę powinnam poszukać pracy w pobliżu?” – pomyślałam. Ale natychmiast poczułam oburzenie: „Całe życie pracuję! Czy nie mogą mi trochę pomóc?”.
Nadal nie wiem, co robić. Ale zdałam sobie sprawę, że dzieci dorosły, ale z jakiegoś powodu myślą bardziej o sobie niż o matce.