Przez pięć lat pracowałam za granicą, aby pomóc synowi z własnym mieszkaniem. Potem zaczęłam pracować na spokojną starość, ale dzieciom się to nie podobało

Dawno temu wyjechałam zarabiać pieniądze. Decyzja była prosta: potrzebowałam pieniędzy. Kiedy mój syn się ożenił, postanowiłam pomóc młodym ludziom.

Na pensji pielęgniarki daleko się nie zajedzie – każdy zdaje sobie sprawę, że to grosze. Nawet na artykuły spożywcze nie wystarcza.

Moje kwalifikacje medyczne przydały się w Portugalii. Szybko się zaadaptowałam i dostałam pracę jako pielęgniarka u starszego pana.

Dziadek był słaby i ledwo chodził, więc potrzebował całodobowej opieki. Pozwolił mi mieszkać w swoim domu i płacił mi przyzwoite wynagrodzenie. Oprócz opieki nad nim, sprzątałam i gotowałam.

Za granicą poznałam inne kobiety z Polski. Spotykałyśmy się raz w tygodniu, by ponarzekać sobie na ciężką pracę, wypić kawę i wrócić do pracy.

screen Youtube

Przez prawie pięć lat wysyłałam pieniądze synowi. Filip kupił mieszkanie, bardzo drogie. Takie było życzenie jego żony i teściowej.

Lepiej byłoby zacząć od kawalerki, jest taniej i jest w czym wybierać.

Mama mojej synowej powiedziała, że to nie wchodzi w grę, bo jak będą mieli dzieci, to co wtedy robić?

Natalia, mama mojej synowej, też dołożyła swoją cegiełkę: dała jakieś stare meble i łóżko, a na parapetówce komplet pościeli i przybory kuchenne.

Rozzłościło mnie to, ale nie chciałam kłócić się z bliskimi, żeby nie uchodzić za pazerną.

Moja synowa Katarzyna wybrała przestronne mieszkanie w nowym budynku – 120 metrów kwadratowych, z dużym tarasem:

„Mamo, jak przyjedziesz w odwiedziny, będziesz miała własny pokój i łazienkę” – tłumaczyła.

Czy to konieczne? Będą płacić więcej za media! Rok temu mój syn spłacił kredyt hipoteczny. A ja postanowiłam zostać za granicą i zarobić trochę dla siebie. Kiedy zarabiałam, nie było nikogo, kto mógłby zająć się domem.

W ciągu półtora roku odnowiłam wszystko: zmieniłam dach, zainstalowałam panele słoneczne, zbudowałam kamienne ogrodzenie, pokryłam podwórko kostką brukową.

Kupiłam nową lodówkę do kuchni, zainstalowałam prysznic w łazience, wyremontowałam sypialnię i salon. Chciałam mieć przytulny i piękny dom.

Niedawno przyjechałam do Polski na dłuższy pobyt. Przyjechały dzieci seniora i opieka nad nimi jest teraz ich obowiązkiem.

Przywiozłam ze sobą prezenty – zabawki i słodycze dla wnuków. Postanowiłam urządzić parapetówkę.

Przyszedł mój syn, synowa, jej matka i dzieci, choć jej nie zaprosiłam. Gdy tylko usiedliśmy przy stole, Natalia zaczęła krytykować:

„Wow, lodówka jest taka droga! Dlaczego łóżko jest takie duże? Przecież mieszkasz sama! Panele słoneczne? To bzdury, nic nie dają, zmarnowałaś tylko pieniądze”.

Nie lubię, gdy ktoś liczy moje pieniądze i wytyka mi „wady”. Ciężko pracowałam. I mogę posadzić tu palmę albo sprowadzić żyrafę. To mój dom i moje pieniądze!

Uważa, że powinnam to sprzedać i pomóc moim dzieciom. Czy nie zrobiłam wystarczająco dużo? Wysyłałam pieniądze przez pięć lat! Co ona dla nich zrobiła? Mój syn stanął po stronie teściowej, powiedział, że powinna kupić im ładny samochód.

Byłam oszołomiona ich bezczelnością! Czy to im nie wystarczy? Poradziłam Natalii, żeby wzięła córkę i pojechała do pracy przynajmniej na rok! Wtedy dowiedzą się, ile warte są pieniądze!

Wszyscy się obrazili i wyszli, nawet nie próbując jedzenia. Tak wyglądała moja parapetówka. Jedyną rzeczą, która ucierpiała, był mój syn. Nie sądziłam, że Filip tak szybko ulegnie żonie i teściowej.

Moja teściowa zaproponowała nam, abym wraz z dziećmi zatrzymali się u niej na czas remontu. Ale zostaliśmy w jej domu dokładnie jeden dzień

Przyjaciel mojego męża rozwiódł się i teraz nieustannie oczekuje wsparcia od naszej rodziny, ale mamy też własne sprawy i życie: „Nie zdajesz sobie sprawy, że my też wkrótce się rozwiedziemy”

Zatrzymaliśmy się u mojego brata na tydzień i kiedy zaczęliśmy się pakować do domu, przypadkiem podsłuchałam jego rozmowę z żoną