Od dwóch lat nie możemy rozpocząć remontu naszego mieszkania, ponieważ moja teściowa nie skończyła remontu swojego.
Oczywiście sama robi remonty na nasz koszt, bo przecież nie na próżno wychowała syna, więc dlaczego na starość ma płacić za własne remonty?
Początkowo planowaliśmy lekką naprawę kosmetyczną. A moja teściowa wspomniała o takiej potrzebie, gdy tylko zaczęliśmy rozmawiać o konieczności uporządkowania mieszkania.
Natychmiast włączyła się do rozmowy ze swoim podejściem „zróbmy to najpierw u mnie”. Tak jakbyśmy planowali globalny, długi i oczywiście kosztowny remont, a ona potrzebuje tylko trochę.
Wszystko zaczęło się od prośby o odświeżenie tapety. Kupiliśmy jej tapetę, wynajęliśmy kobietę, która szybko i sprawnie ją położyła, ale nie wyszło.

Okazało się, że najpierw trzeba wyrównać ściany, a jeśli takie prace były w planach, to przenieśmy parę gniazdek, bo inaczej będzie niewygodnie.
I tak poszło na wymianę podłogi, płytek w łazience, okablowania w niektórych miejscach, nowe drzwi i sufity napinane.
I najpierw to robi, a potem stawia przed faktem dokonanym. Nikt nie chciał w ogóle zawracać sobie głowy toaletą, ale potem zadzwoniła teściowa i powiedziała, że muszą jechać i wybrać nowe płytki do łazienki.
Mężczyzna tłumaczy jej, że kafelki nie były uwzględnione w budżecie i że w ogóle nie planowali ruszać łazienki, na co matka przewraca oczami i mówi, że stare już zostały zbite przez robotników: „Czy mam teraz mieszkać z tak okropną toaletą?” zapytała ze łzą w głosie.
W ten sposób konieczna stała się wymiana płytek w toalecie, potem to samo w łazience, a następnie wymiana kranów i odnowienie łazienki.
Wszystkie pieniądze wydawane są na remonty w mieszkaniu mojej teściowej, a ona ani myśli zwalniać tempa. Już rozmawiamy o nowym zestawie kuchennym, bo stary w ogóle nie pasuje do nowych płytek. A nasze mieszkanie nadal wygląda jak sceneria do horroru. W zeszłym roku zalali nas sąsiedzi, więc sytuacja tylko się pogorszyła.
Chcę zrezygnować z niekończących się remontów u teściowej i zająć się własnym mieszkaniem, ale ona od razu zaczyna płakać, jakbyśmy chcieli ją zostawić w zrujnowanym mieszkaniu.
Teraz musimy zrobić sufity, bo z tymi betonowymi sufitami wygląda tak, że nie da się w nim mieszkać. Potem, jestem pewna, zażąda zestawu kuchennego, bo stary już wyrzuciła, potem nowych mebli, sprzętu AGD i wtedy będziemy mogli zacząć remont od nowa.
Mój mąż daje się nabrać na łzy mamy, więc ona to wykorzystuje. Ale mnie już kończy się cierpliwość. Mieszkamy w mieszkaniu z wywalonym linoleum, łuszczącą się tapetą i okropnym sufitem.
Powiedziałam mężowi, że ostatnią rzeczą, jaką zrobimy dla jego matki, będzie sufit. Niech wszystko inne zrobi sama. Nawet jeśli wyniesie wszystkie meble i urządzenia i będzie mieszkać w gołych ścianach, to jej problem.
Mój mąż zdaje się ze mną zgadzać, ale zobaczymy, co z tego wyjdzie. Mam nadzieję, że uda mu się postawić mamę jasno przed faktem.