Przynajmniej raz w życiu każdy spotkał kogoś, kto zawsze chce udzielać rad, o które nie prosi.
Zwykle, gdy musisz komunikować się z takimi osobami, starasz się ograniczyć taką komunikację do minimum.
Jeśli jest to współpracownik, jest to oczywiście trudniejsze. W końcu trzeba się z nimi widywać codziennie. Ale możesz rozmawiać tylko na tematy związane z pracą.
A teraz wyobraź sobie, że to twoja matka? To kompletny koszmar! I gdzie by tu od niej uciec? Wie o tobie wszystko. Wie, gdzie mieszkasz i gdzie pracujesz.
Dobrze też, że miałam szczęście wyjść za mąż. Mój mąż jest po prostu darem od losu. Nawet nie zauważyłam, że żyję z wiecznym upokorzeniem i zrzędzeniem mojej matki, dopóki nie zaczął mnie pytać, jak długo jeszcze to zniosę.

Ulubione zdanie mojej mamy to „kto inny powie ci prawdę, jak nie ja”. A potem wszystko może się udać.
Nie ma nic przeciwko szukaniu we mnie czegoś negatywnego. I to wszystko pomimo faktu, że jestem przeciętną kobietą i ona o tym wie.
Na przyjęciu urodzinowym naszego syna głośno zapytała mnie, dlaczego zaprosiliśmy Natalię, bo jeszcze nam się nie odwdzięczyła.
Oznacza to, że nie jest osobą godną zaufania.
Nie waha się nazywać mojego męża jak chce, gdy coś nie wyjdzie za pierwszym razem. Drugie próby zwykle się nie liczą, bo mama nigdy nie zapomni tego błędu.
Mama generalnie uważa się za najmądrzejszą. Wie wszystko o wszystkim. Jest znawczynią mody i szefową kuchni. I wiele więcej.
Z tego co pamiętam, przez całe dzieciństwo wytykała mi mój śmieszny wygląd, mimo że to ona wybierała dla mnie ubrania.
Byłam tak przyzwyczajona do takiego zachowania mojej mamy, że nie widziałam sensu, by z tym walczyć. Ale tak było dokładnie do czasu, gdy urodził nam się syn. Wtedy poczułam się niesamowicie źle.
Kiedy moja matka po raz pierwszy trzymała go w ramionach, przyglądała mu się tak uważnie, jakby był melonem na targu.
Nie rozumiała, jak wygląda mój syn, a jeśli nie wyglądał jak ona, to znaczyło, że winny był mój zięć. Zaczęłam zdawać sobie sprawę, że muszę jakoś stanąć w obronie syna. Ok, teraz jest mały i nie rozumie, ale kiedy dorośnie?
Wiele razy rozmawialiśmy na ten temat z moim mężem. Powiedział mi, że nie zamierza wychowywać syna z takimi kompleksami. Nie chciał, żeby jego własna babcia powtarzała mu przez całe życie, że ma tylko jedną wadę.
Ale za każdym razem, gdy moja mama zaczynała opowiadać swoje żarty, czułam się sparaliżowana, tak jak w dzieciństwie. Czułam się jak sparaliżowana i milcząca. Mój mąż patrzył i patrzył i postanowił wziąć sytuację w swoje ręce.
Nasz syn ma teraz siedem lat. Obecnie nasza komunikacja z mamą wygląda następująco. Odpoczywamy razem na plaży. Mój syn chciał czapkę. Poszliśmy z nim ją wybrać. Sam ją wybrał, a my kupiliśmy dokładnie taką, jaką chciał.
Kiedy mama zobaczyła go w nowej czapce, zaczęła go krytykować. Na to syn zerwał nową czapkę i rzucił ją na piasek. Łzy napływają jej do oczu. Matka, widząc tę reakcję i moje pełne wyrzutu spojrzenie, dodaje: „Cóż, taka jest prawda! Dlaczego miałabym go okłamywać!”.
I wtedy wkracza mój mąż. Podnosi kapelusz, otrzepuje go i podaje synowi: „Babcia po prostu nie zna się na kapeluszach. Widziałeś, jak sama chodzi”. Mruga do syna. Ten jest szczęśliwy, zakłada nowy kapelusz i biegnie bawić się w piasku.
W tym samym czasie matka rumieni się i nabiera powietrza, nie wiedząc, co powiedzieć. To pierwszy raz, kiedy ktokolwiek odezwał się do niej słowem.
Nie mogłam sobie nawet wyobrazić, że to takie miłe, gdy ktoś może tak po prostu stanąć w obronie ciebie i twojego dziecka.
W ostatnich latach moja matka stała się cicha i pełna szacunku dla nas i swojego wnuka.