Nie udało mi się stworzyć rodziny, o jakiej marzyłem, ale jeszcze nie czas. Mam 26 lat, własne mieszkanie i marzę o rodzinie z dwójką dzieci. Dla mnie to idealne połączenie.
Jednak ostatnio spotykam kobiety, które w mężczyznach cenią tylko pieniądze, które zarabiają. I często nawet tego nie ukrywają.
W zamian nie mają mężczyźnie nic do zaoferowania. Moja obecna dziewczyna, Kasia, jest taka sama.
Nie myślę o niczym poważnym – ona nie jest typem dziewczyny, którą można zabrać do ołtarza. Powiedziałem jej tak: nie licz na nic, nie zamierzam mieć rodziny w najbliższej przyszłości.
Przez pierwsze cztery miesiące zgadzała się na moje warunki, a nawet cieszyła się, że na nic nie nalegam. Pozwalałem jej nosić co chciała, gdzie chciała i kiedy chciała.

Kasia uważa, że jestem idealnym mężem, bo pozwalam jej na taką swobodę. Ale ja mam własne zdanie na ten temat. Po prostu nie dbam o nią i jej przyszłość. Gdybym ją kochał, oczywiście chroniłbym ją przed ciekawskimi spojrzeniami i nie pozwoliłbym jej narażać życia.
Śledziłbym, o której wraca do domu, odprowadzałbym ją i pilnował, żeby nie ubierała się prowokacyjnie. I w takim związku niech Vlada czuje się „wolna”.
Cztery miesiące później dziewczyna zaczęła wysuwać wobec mnie roszczenia. Na początku nie podobało jej się, że jej przyjaciółka była odbierana przez facetów z klubów w nocy i zabierana do domu, podczas gdy ja odpoczywałem w domu.
Ale wcześniej nie mogła się tym nacieszyć! Nie poświęcę dla niej mojego zdrowego snu – rano muszę iść do pracy.
To nie mój problem, że pije i tańczy całą noc. Zdecydowała się tak zachowywać, więc niech weźmie odpowiedzialność za swoje zachowanie.
Kasia prawdopodobnie mnie kocha i ma nadzieję, że pewnego dnia staniemy się prawdziwą parą. Ale ja już podjąłem decyzję co do niej. Za bardzo się różnimy, by wieść takie samo życie.
Niedawno zaczęła narzekać, że zmniejszam rachunki w kawiarniach i restauracjach o połowę. Robię tak od pierwszych dni, kiedy się poznaliśmy – jakie pretensje mogę mieć teraz?
Nie, sam płacę za kawę i bułkę. Ale kiedy decyduje się zjeść w drogiej restauracji z całego serca, przykro mi, ale nie jestem gotowy zapłacić za jej wakacje. Nie gotuje dla mnie w domu – nawet owsiankę i makaron gotuję sam.
A potem dziewczyna mówi mi, że tak naprawdę jestem jej chłopakiem i sam muszę płacić rachunki. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie!
Niech szuka głupka gdzie indziej! Nie jestem jej mężem. Nie jestem jej nic winien.
Dzięki takim nieadekwatnym atakom Kasia osiągnęła punkt, w którym teraz sama płaci nawet za lody w parku i kawę. Wiem, że wielu kobietom moje stanowisko może się nie podobać.
Ale wierzę, że mam rację i nie spieszę się, aby zadowolić każdą kobietę. Nie mam miliona pod materacem i jestem zwykłym pracownikiem biurowym, którego nie stać na leczenie łajdaków.
Kupuję jedzenie dla nas dwojga w domu, czasami płacę za dostawę do domu. Płacę wszystkie rachunki za media – nie biorę od niej ani grosza, mimo że mieszkamy w wynajętym mieszkaniu.
Widzę, że już robi się bardzo bezczelna, bo wszystkie kwestie finansowe omawialiśmy na początku związku. Myślę, że w najbliższym czasie z nią zerwę.
Wolałbym znaleźć lepszą opcję dla siebie, a może nawet zdobyć żonę, jeśli naprawdę będę miał szczęście. Chciałbym przekazać ważną wiadomość.
Dziewczyny, jeśli zgodziłyście się być w związku z facetem bez perspektywy zostania jego żoną, to albo uczciwie przestrzegajcie tych zasad, albo zostawcie go.
Ale nie torturujcie siebie i faceta. Nie po to macie przed sobą całe życie, by marnować je na puste kłótnie.
Zawsze marzyłam o dużej rodzinie, z dziećmi i wnukami. A kiedy moje dzieci dorosły, zmieniłam zdanie