Nadszedł czas, aby przyznać, że moja matka zawsze była bardziej zainteresowana swoim życiem osobistym, w którym nie było dla mnie miejsca.
Oczywiście na pozór wszystko wyglądało przyzwoicie, ale w rzeczywistości po prostu ją to nie obchodziło.
Nie znam mojego ojca i udało mi się doznać się, że w ogóle nie wiedział o moim istnieniu. Matka uznała, że ojciec nie jest godny takiego zaszczytu.
Wychowywali mnie dziadkowie. Moja matka jeździła do pracy, pojawiając się raz na trzy lub cztery miesiące.
Przynosiła mi zabawki i ubrania, całowała mnie w tył głowy i znikała w swoich sprawach.
Tak naprawdę jej nie widziałam, ale babcia próbowała mnie przekonać, że mama nie zachowuje się tak ze względu na swoje dobre życie.
Podobno ona też nie lubiła tych wszystkich wyjazdów, ale żeby mnie utrzymać, mama musiała tak żyć.
Przez chwilę w to wierzyłam, ale potem nauczyłam się wyciągać własne wnioski z tego, co widziałam.
Regularne pocałunki mojej matki były ukłonem w stronę zasad społecznych, a nie chęcią pieszczenia swojego dziecka.
I często słyszałam kłótnie dziadków, nawet jeśli były ukrywane. Moja babcia zawsze szukała wymówek dla mojej matki, a mój dziadek był bardziej surowy w swoich wypowiedziach.
Uważał, że moja mama to kukułka, która potrzebuje mnie jak zając roweru. Gdyby nie dziadkowie, już dawno oddałaby mnie do sierocińca.
Gorzko było to słyszeć, ale coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że dziadek ma rację.
Moja babcia płakała i mówiła, że jest zbyt okrutny, że życie jej córki jest już wystarczająco złe i że okrywa ją hańbą.
Ale moja matka nadal tam chodziła i udawała, że ją to obchodzi. Kiedy zmarli moi dziadkowie, przyszła na pogrzeb i wygłosiła pompatyczną mowę, mówiąc, że nie zostałam sama, że mam matkę i muszę o tym pamiętać.
Dwa miesiące po pogrzebie babci moja mama wyszła za mąż. Nie zostałam zaproszona na uroczystość, rzekomo ze względu na studia, ale mama wysłała mi zdjęcia.
Mama nie była też na moim ślubie. Wyjechała na wakacje z mężem i jego dziećmi, więc pogratulowała mi SMS-em i to wszystko.
Usprawiedliwiałam się przed mamą, wierząc, że nie jestem dla niej obcą osobą, to po prostu nasz los, ale mamy siebie nawzajem, choć rzadko się komunikujemy i jeszcze rzadziej widujemy.
Moja matka również nie przyszła na narodziny wnuczki, mówiąc, że nie wolno jej wychodzić z pracy. Obiecała, że przyjedzie, jak tylko będzie miała taką możliwość.
Wnuczka ma już rok, a babcia nigdy jej nie widziała. Ale niedawno przyjechała do naszego miasta, o czym dowiedziałam się całkiem przypadkiem. Przyjaciółka mojej mamy przyszła do mnie i wręczyła mi rękawiczki, o których mama zapomniała.
To była jej rocznica i moja matka przyjechała jej pogratulować, została dwa dni, a potem wyjechała. Nawet do mnie nie zadzwoniła, nie powiedziała, że przyjeżdża.
„Cóż, nie pojechałam tam tylko dla zabawy, miałam konkretny cel. Miałam wszystko zaplanowane niemal co do minuty” – powiedziała moja matka, gdy zapytałam ją, dlaczego nie powiedziała mi o swoim przyjeździe.
W ciągu dwóch dni nie znalazła godziny, by zobaczyć mnie i swoją wnuczkę. Nie widziała mnie od sześciu lat, od pogrzebu babci, i nigdy nie widziała swojej wnuczki.
Nadszedł czas, by przyznać, że po prostu mnie nie potrzebuje. Przyznać, zaakceptować i przestać czekać. Długo to trwało, ale teraz nie mam już złudzeń.