Moja mama od roku mówi mi o „lenistwie” mojego męża. Nie podoba jej się, że nie rzuca się na każdą pracę na pół etatu, żeby spłacić więcej kredytu hipotecznego. Więc jest złym mężem.
Moja siostra ma dobrego męża. Prawie nigdy nie ma go w domu, biega za pracą na pół etatu, nie siedzi w miejscu. Jest cudem, a nie zięciem, i to jemu należą się wszystkie słowa uznania.
Moja siostra i ja jesteśmy w podobnej sytuacji. Obie mamy kredyty hipoteczne, obie jesteśmy na urlopie macierzyńskim, a nawet urodziłyśmy w odstępie kilku miesięcy.
Tylko nasi mężowie są w zupełnie innych sytuacjach. Mój mąż pracuje w tej samej pracy, ale zarabia całkiem przyzwoicie.
Nie zauważyłam, żeby jakość naszego życia spadła podczas mojego urlopu macierzyńskiego. Starcza nam na spłatę kredytu hipotecznego i życie, a od czasu do czasu możemy sobie nawet coś zafundować.
Mój mąż pracuje do późna w dni powszednie, ale weekendy spędza ze mną i moim synem. Możemy iść na spacer, odwiedzić przyjaciół lub po prostu posiedzieć w domu i cieszyć się sobą.
Sytuacja mojej siostry jest inna. Jej mąż ma główną pracę, ale od trzech lat nie otrzymuje odpowiedniego wynagrodzenia i żyje z pensji, która jest o kilka hrywien wyższa niż minimum socjalne.
Nie chce szukać czegoś innego, wierząc, że jego biuro się zmieni. Dopóki tak się nie stanie, zawsze coś kombinuje.
To dobry człowiek, nie mogę nic powiedzieć. Kręci się, znajduje pracę, przynosi pieniądze rodzinie. Ale przez ten rytm życia, nie ma wolnych dni, można założyć.
Moja siostra ciągle wzdycha, że w ogóle nie widuje się z mężem, on tylko śpi w domu, ale inaczej żyć nie mogą. Chociaż moja siostra chciałaby mieć tak jak ja i mój mąż.
Moja mama uważa, że powinnam żyć jak moja siostra. To znaczy, mój mąż musi dostać pracę na pół etatu, żeby nie było go w domu w weekendy.
„Dlaczego? Mamy wystarczająco dużo pieniędzy, mój mąż ma ciężką pracę i musi też odpoczywać. Po co nam jego praca na pół etatu?”: próbuję zadać mamie proste pytanie.
Ale ona ma prostą odpowiedź: jeśli masz czas na odpoczynek, to nie pracujesz wystarczająco ciężko.
Mój drugi zięć jest jak wiewiórka w kole, z przymrużeniem oka, ale pracuje na pół etatu. Ale nawet pracując na pół etatu, miesięcznie zarabia mniej niż mój mąż.
Chociaż to nie jest argument dla mojej matki. W każdym razie mój mąż jest zły, bo jest leniwy, ale mógłby zarabiać jeszcze więcej.
Niedawno ktoś ważny przyjechał w odwiedziny. Mój mąż i ja jedliśmy kolację w dzień wolny. Moja matka została zaproszona do stołu i promieniała z dumy.
Powiedziała, że znalazła pracę na pół etatu dla mojego męża. Będzie pomagać mężowi swojej przyjaciółki w tartaku w weekendy, oczywiście za marne grosze.
Mój mąż nawet nie słuchał, jakie pieniądze zostały obiecane, tylko wstał od stołu i wyszedł do pokoju, mówiąc, że mąż koleżanki nie może na niego liczyć.
Moja mama zarumieniła się, a potem zaczęła na mnie syczeć.
„Twój mąż dba o siebie jak o kryształowy wazon. Ty masz kredyt hipoteczny, on musi obiema rękami chwytać się pracy na pół etatu, a on odwraca twarz!”.
Odeszła wściekła, radząc mi zastanowić się, ile pieniędzy tracimy przez „lenistwo” mojego męża. Czuję się, jakby był robotem, który w ogóle nie musi odpoczywać.
Oczywiście, zawsze chce się mieć więcej pieniędzy, ale nie powinno to być sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Radzimy sobie wystarczająco dobrze, a najlepsze jest wrogiem dobrego.
Mam nadzieję, że mama się obrazi i nie zaproponuje nam więcej pracy na pół etatu.
Mam 40 lat, zakochałam się w innym mężczyźnie i chcę opuścić męża, którego od dawna nie kocham