Zaczęliśmy się z mężem częściej kłócić. Po ślubie okazało się, że on nie podziela moich poglądów na temat wspólnego mieszkania.
Tak się złożyło, że przed ślubem nie mieszkaliśmy razem. Każde z nas mieszkało z rodzicami.
Mój mąż ma pełną rodzinę: rodziców i młodszego brata, jest uczniem. A ja mam tylko matkę. Nie wiem, czy kiedykolwiek miałam ojca.
Mam kreskę w miejscu, gdzie powinien być wpisany w akcie urodzenia. Okazuje się więc, że moja matka nie ma innych krewnych poza mną.
A mój mąż uważa, że wszystkie obowiązki domowe muszę dzielnie wykonywać sama. I on, i ja pracujemy. Co prawda zarabiam mniej niż on, ale też wychodzę z domu o siódmej rano i wracam dopiero o szóstej wieczorem.
Zgodnie z jego logiką, jeśli nie noszę toreb w biurze, w ogóle się nie męczę. Jestem jedyną osobą, która gotuje w domu.
Na początku sama sprzątałam dom. A potem zaczęło mi to jakoś przeszkadzać i postanowiłam wyjaśnić, kiedy mój mąż zamierza dołączyć do sprzątania.
Mój mąż był bardzo zaskoczony. Zgodnie z jego logiką jedna osoba, czyli ja, powinna z łatwością poradzić sobie z jednopokojowym mieszkaniem. Pokłóciliśmy się, obraziłam się i poszłam do mamy. Po prostu mam taki charakter.
Jak się pokłócimy, to nie mogę się z nim widywać. Boję się, że nie będę w stanie się powstrzymać i powiem mu jeszcze więcej przykrych rzeczy.
Siedzę tam, milcząc, a on próbuje zmusić mnie do mówienia. Zdecydowałam więc, że najlepszą opcją będzie ochłonięcie, a następnie, z zimną głową, ponowne rozwiązanie bolesnych kwestii.
Po nocy spędzonej u mamy, wróciłam do domu. Potem udało nam się coś uzgodnić. Ale wtedy mojemu mężowi nie spodobało się, że moja mama się wtrąciła. Okazało się, że mama zadzwoniła do zięcia i namówiła go, żeby zaakceptował moją decyzję i już nie walczył.
Mama poprosiła go, aby pomógł mi w gotowaniu, sprzątaniu i innych pracach domowych. Co w tym złego? Przecież moja matka próbowała nas pogodzić! Ale mój mąż był z tego powodu bardzo niezadowolony.
Zaczął mi mówić, że angażowanie moich rodziców w nasze życie rodzinne jest całkowicie niedopuszczalne. Jakby nie miał wystarczająco dużo ludzi w swoim życiu, którzy postanowili go czegoś nauczyć, teraz zaangażowała się w to również jego teściowa.
Jak mogłam jej nie powiedzieć? Przyjechałam spędzić z nią noc. Co miałam zrobić, siedzieć tam i milczeć? Musiałam jej wyjaśnić, co się stało.
Tak, dużo opowiadam mamie o naszym wspólnym życiu. Z kim innym mogę się konsultować w takich sprawach? Mama jest przecież starsza i bardziej doświadczona. Może będzie mogła udzielić mi kilku rad z perspektywy swoich lat.
Pogodziliśmy się z mężem i nawet zaczął mnie bardziej słuchać. Tak minęły prawie dwa miesiące. Zaczął nawet pomagać mi w sprzątaniu. Kilka razy gotowaliśmy razem.
To było bardzo miłe. Obierał warzywa i pomagał mi je kroić. Nigdy wcześniej tak nie gotowaliśmy. Zazwyczaj mój mąż dołączał do procesu, kiedy wołałam go do stołu.
To była prawie sielanka przez dwa miesiące. Nie kłóciliśmy się. A dwa dni temu znowu się pokłóciliśmy. I znowu sprawy domowe stały się przeszkodą. Tego dnia żadne z nas nie wyniosło śmieci.
Rano w pośpiechu pobiegłam do pracy, zupełnie o nim zapominając. Mój mąż był na „uprzywilejowanej pozycji” – to go nie dotyczyło. A tam, w wiadrze, leżały resztki ryby, o których zupełnie zapomniałam.
Tego dnia mój mąż wrócił do domu z pracy przede mną. Ogrzewanie było włączone na pełną moc, a nieczystości zaczęły strasznie śmierdzieć w ciągu dnia. Z tego powodu w domu unosił się obrzydliwy zapach zgnilizny.
Znowu się pokłóciliśmy. Do tego doszły moje narzekania, że za mało się staram. Nie gotuję dobrze, jestem zbyt leniwa, by sprzątać i nie skaczę z radości wokół mojego męża od rana do nocy tylko dlatego, że go mam.
Znów spędziłam noc u mamy. Następnego dnia po pracy wróciłam do domu i zobaczyłam, że mój mąż również spakował część swoich rzeczy i wyszedł. Zaczęłam do niego dzwonić, żeby dowiedzieć się, co się dzieje.
Odpowiedział tylko drwiąco, że „też pojechał do swojej matki” i rozłączył się. Nie mogę zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. To normalne, że dziewczynki są bardziej przywiązane do swoich matek.
Ale to, że dorosły mężczyzna po kłótni z żoną wraca do matki, to kompletny nonsens!
Czy nie mam racji? Jak mam wytłumaczyć mężowi, że po kłótni ciężko mi przebywać w jego towarzystwie? Przecież odchodzę, żeby ratować nasz związek.