Chętnie pomagam mojemu wnukowi, ale moja córka i zięć są dorośli i potrafią o siebie zadbać

Moja córka oskarżyła mnie ostatnio, że prowadzę dobre życie i w ogóle im nie pomagam, mimo że widzę ich trudną sytuację.

To kłamstwo, pomagam, ale nie w taki sposób, w jaki chcieliby tego moja córka i zięć.

Moja pomoc polega na tym, że prawie całkowicie zajmuję się moim wnukiem. Ubieram go, karmię, płacę za jego zajęcia edukacyjne.

Sami rodzice nie są w stanie nawet tego zrobić, ale z jakiegoś powodu nie uważają tego za pomoc, na przykład, to jest mój wnuk, muszę mu pomóc. Dlaczego muszę?

Moja córka jest oburzona, że widzę, że mają ciężkie życie. Oczywiście, że muszę pomóc, a kto inny może im pomóc, jeśli nie ich rodzice?

screen Youtube

Nie widzę żadnych postępów ze strony rodziców mojego zięcia. Nie mają nic przeciwko korzystaniu z czyjejś pomocy, ale tu nawet nie chodzi o nich.

Kiedy to wszystko się zaczęło, mówiłam, że młodzi ludzie chcą za dużo na raz – mieszkanie, samochód, wyjazd nad morze, nowe gadżety.

Oczywiście nie mieli takich pieniędzy, ale nie chcieli też ich oszczędzać, to zajęłoby dużo czasu. Wzięli więc pożyczki, wśród których mogłam zatwierdzić tylko kredyt hipoteczny, a i to z zastrzeżeniami.

Zaliczka jest niewielka, płatność duża, a oni wzięli dwie na raz. Gdyby wzięli jedną kawalerkę, byłoby łatwiej, ale nikt mnie nie słuchał.

Najpierw kupujemy kawalerkę, spłacamy ją, potem sprzedajemy i kupujemy kawalerkę z dwiema sypialniami, a potem z trzema.

My wzięliśmy od razu dwupokojowe mieszkanie i możemy spędzić dziesięć lat nie świrując, że siedzimy sobie na głowach.

Cokolwiek chcesz, to twoje życie, ty nim żyjesz. Ale to było ich życie do czasu, gdy spłata kredytu przekroczyła ich zarobki, a potem ich córka zaszła w ciążę.

Co oni sobie myśleli? Mieszkanie wymagało remontu, kredyty przerastały ich możliwości i zdecydowali się na dziecko. To był oczywiście właściwy moment. Nie mogło być lepszego momentu.

Oczywiście od razu zaczęli płakać „ratujcie nas, pomóżcie nam, nie damy rady”. Udawałam, że nie rozumiem, czego ode mnie chcą.

Kupiłam wszystko, czego potrzebowałam dla dziecka, a potem rozłożyłam ręce, ja też nie drukuję pieniędzy.

Od tamtej pory pomagam tylko mojemu wnukowi, odkąd się urodził. Kupuję mu ubrania, różnego rodzaju przeciery, płatki śniadaniowe, owoce, płacę za zabawki edukacyjne dla dzieci, a w razie potrzeby kupuję leki.

Na tym jednak moja pomoc dla rodziny córki się kończy. Nie daję jej pieniędzy do ręki, bo był już precedens, kiedy wydała je na coś innego niż to, na co były przeznaczone.

Ignoruję wszystkie jej westchnienia typu „o, buty się zużyły”, „o, kurtka puchowa się zużyła”, „ech, tak dawno nie byłam w salonie kosmetycznym”. Niech męża głowa od tego boli.

Udało im się dostać pożyczki beze mnie, ale teraz muszą wyjść z ukrycia i nie mogą tego zrobić. Nie potrafią związać końca z końcem.

Gdyby sprzedali swoje fantazyjne telefony, mogliby zamknąć kilka pożyczek. Ale kiedy to zasugerowałam, moja córka spojrzała na mnie jak na wilka, jakbym zasugerowała, żeby została żebraczką.

Cóż, jeśli nie są żebrakami, to nie są żebrakami i dobrze, bardzo się z tego cieszę. Dam mojemu wnukowi wszystko, co mogę, ale niech mój zięć i córka radzą sobie sami. Jak już wejdą, to wyjdą.

Moi rodzice mogą pomóc mi i mojemu mężowi z mieszkaniem, ale nie chcą tego zrobić

Mój chłopak dowiedział się, że wkrótce zostanę właścicielką nowego mieszkania i zaproponował mi małżeństwo

Zawsze starałam się zapewnić córce godne życie i przyszłość, ale ona wszystko wydała na męża