Trudne pytanie, które prawdopodobnie zadał sobie każdy rodzic. Dlaczego pomagamy naszym dzieciom, skoro jesteśmy już na emeryturze?
Być może to instynkt lub wychowanie. W końcu dorośli próżniacy, tak bardzo przyzwyczajeni do ciągłych zastrzyków finansowych, nie są w stanie ustatkować się w prawdziwym życiu. A co za tym idzie, założyć normalnej rodziny i zająć się wnukami.
Problem ten nie jest nowy i znany na całym świecie. Ludzie z dobrymi dochodami patrzą w drugą stronę i rozpieszczają swoich spadkobierców drogimi prezentami.
Ale zwykli ludzie mają ciężko. To nie jest normalne, aby pracować na emeryturę, oszczędzać pieniądze i być może głodować tylko po to, aby dorośli lenie mogli wyjechać na kolejne wakacje lub kupić garść niepotrzebnych szmatek.
Liliana kiedyś się nad tym zastanawiała. W wieku 60 lat wciąż była dość dociekliwą osobą i nie traciła nadziei, że jej marzenie kiedyś się spełni.

Naprawdę chciała podróżować do miast starej Europy. Wszystko, czego naprawdę potrzebowała, to bilety. Nie interesowały jej standardowe wycieczki i groszowe pamiątki.
Pierwszy raz pomyślała o tym, gdy była młoda. A potem nie było już w ogóle czasu. Ślub, narodziny pierwszego dziecka. Świadomość, że Liliana musi teraz myśleć nie o podróżach, ale o tym, by jej córka miała codziennie mleko.
Jedyną podróżą, jaka jej pozostała, była wycieczka do sklepu w centrum. A raczej do kolejki przed nim. Tam ma się nowe doświadczenia, świeże powietrze i kontakt z nowymi ludźmi.
Potem urodził się syn. A potem jeszcze dwie córki. I choć teoretycznie młoda kobieta zbliżyła się do podróżowania, w praktyce tylko się od niego oddaliła.
Musiała zarabiać na utrzymanie rodziny. Jej mąż starał się jak mógł i praktycznie nie było go w domu. Nie dlatego, że był zmęczony rodziną, ale dlatego, że wiedział, że wszyscy w domu są od niego zależni.
Przez jakiś czas ich biznes nabierał rozpędu. Mieli nawet trochę oszczędności, które odkładali na czarną godzinę. Dzieci dorastały, ale rodzice nie spieszyli się, by naprawdę żyć lub odpoczywać. Dokonali wyboru na korzyść biznesu. I wtedy stało się coś strasznego.
Mój ojciec zmarł na niewydolność serca. Po kilku dniach spędzonych z ojcem w szpitalu, rodzina została bez głównego żywiciela rodziny.
Teraz owdowiała Liliana była odpowiedzialna za cały biznes. I to dosłownie wszystkim. W końcu wciąż musiała opiekować się dziećmi.
Był to trudny okres, ale nawet on przyniósł przynajmniej kilka pozytywnych rezultatów. Kobieta zaczęła traktować swoje dzieci bardziej surowo, w wyniku czego jej najstarszy syn i córka zdali sobie sprawę, że nikt nie będzie teraz z nimi ceremonialny.
Dzieci zaczęły pomagać matce w sprzątaniu, gotowaniu i innych drobiazgach. Niektóre starały się bardziej, inne mniej, ale rodzina jakoś zaczęła rosnąć w siłę.
Owszem, zdarzały się skandale, zwłaszcza z udziałem dziewcząt. W końcu wcześnie zdały sobie sprawę, że nadszedł czas, aby pomyśleć o przyszłości. Ale trzymali swoich panów w tajemnicy, a moja mama nie zdradziła, że wie o ich istnieniu.
W końcu nadeszła emerytura, dwójka starszych dzieci założyła własne rodziny i od czasu do czasu odwiedzała starszą matkę.
Pomagały prezentami i pieniędzmi. Ale młodsi zostali w domu, mimo że oboje mieli po 20 lat. Mieszkanie jest trzypokojowe, wystarczy miejsca dla wszystkich!
Ostatnią kropką nad i był prezent urodzinowy: matka rodziny otrzymała między innymi grubą książkę z kolorowymi ilustracjami.
Opisywała ona szczegółowo miasta i styl życia ludzi mieszkających w europejskich metropoliach. Tego wieczoru kobieta zdecydowała, że przeżyła już wystarczająco dużo swojego życia dla innych i nadszedł czas, aby zacząć robić coś dla siebie.
Kupiła bilety i zajmując się transferami, ubezpieczeniem i innymi pułapkami, odkryła, że ma jeszcze kilka siwych włosów. Ale mimo wszystko udało mi się pojechać. Marzenie, które było cienką kreską w jej życiu, w końcu się spełniło.
Zobaczyła wiele ciekawych budynków i krajobrazów, spróbowała ogromnej ilości lokalnego jedzenia, a nawet poznała wielu ludzi.
Nauczyła się na nowo uśmiechać i nie żałowała ani minuty ze swoich podróży, nawet jeśli nie były one wystarczająco długie. Tylko jedna rzecz niepokoiła jej duszę. Dzieci, które nadal częściowo żyły na jej koszt, nie były z tego powodu szczęśliwe.
Kilka razy dzwoniły do niej przez łącze wideo i pytały niezadowolonym tonem, jak jej się tam żyje, z dala od nich.
A potem okazało się, że nawet sąsiedzi jej nie rozumieją: nie mogła siedzieć w domu na starość. Ludzie, których znała od wielu lat, wprost potępiają Lilianę za słabość charakteru i tchórzostwo.
Jak się okazało, nawet na starość nie należymy do siebie. Biegamy jak wiewiórka w kole, tylko do przodu. Krok w lewo lub w prawo wciąż jest dla nas luksusem, na który nas nie stać.
Moi rodzice nie zwracali uwagi na moje osiągnięcia. A teraz chcą, żebym zostawiła z nimi wnuczkę