Niedawno wyszłam za mąż. Zrobiłam to z wielkiej miłości, bo wiedziałam, że wiążąc swoje życie z tym mężczyzną, nie będę musiała się o nic martwić.
Jest niezawodny, inteligentny, wierny. Jednak jeszcze przed pierwszą myślą o małżeństwie ostrzegano mnie przed jego rodziną. Szczególnie przed jego matką.
Moi przyjaciele mówili, że ta kobieta ma bardzo trudny charakter i jest przyzwyczajona do trzymania wszystkiego pod kontrolą.
Jeśli coś postanowi, nie cofnie się przed niczym i na pewno dopnie swego. W tamtym czasie nie zwracałam na to większej uwagi, myśląc, że nic mi nie powie.
Jakieś trzy lub cztery miesiące później poznałam jego rodzinę i od razu zdałam sobie sprawę, że to jego teściowa jest szefową. Ale mój teść już wtedy wydawał się osobą obojętną, niezainteresowaną niczym.
Natychmiast po ślubie mój ukochany i ja zaczęliśmy mieszkać osobno. Najpierw wynajmowaliśmy, potem dostaliśmy własne mieszkanie.
Pewnego dnia moja teściowa ponownie nas odwiedziła – ona i jej mąż mieszkają w małej wiosce na przedmieściach.
Tego dnia wróciłam do domu trochę wcześniej niż mąż, jakieś pół godziny. Więcej nie pamiętam. Potem przyszedł mój mąż i zaczął mówić, że jest bardzo zmęczony.
Doskonale wiedziałam, że ma taki zwyczaj. Nawet jeśli nie był zmęczony, zawsze o tym mówił. Moja teściowa usłyszała to i natychmiast spojrzała na mnie z niezadowoleniem. Ale nic nie powiedziała.
Później poszliśmy z mężem ich odwiedzić, aby przynieść jedzenie i pomóc w razie potrzeby. Mój mąż tęsknił za domem, więc od razu zaczął chodzić po działce. A potem, najwyraźniej zmęczenie wzięło górę, zasnął. Ja też chciałam spać, ale się przemogłam.
I wtedy zaczęła moja teściowa. Powiedziała, że jej syn bardzo ciężko pracował, a ja nic nie robiłam.
Pamiętam, jak w tym momencie poczułam się bardzo urażona jej słowami, potem wzbierała we mnie złość, chciałam na nią nakrzyczeć, żeby zrozumiała, że się myli, ale się powstrzymałam.
Nic nie powiedziała, gdy powiedziałam jej, że pracujemy tak samo i zarabiamy tyle samo. Zaczęła mówić, że wyręczam męża, nie dając mu odpocząć i że tylko on utrzymuje rodzinę.
Choć to nie była prawda, a mój ukochany sam chciał pracować, bo gdy była opcja wyjazdu zdalnego, to odmawiał. Ale teściowa mnie nie słuchała, upierała się przy swoim. I wtedy przypomniałam sobie wszystko, co wcześniej mówili mi znajomi.
Moja teściowa całe życie pracowała jak koń. Zanim wyszła za mąż, pomagała rodzinie, a potem w młodości pracowała w kołchozie. Potem dostała stałą pracę, gdzie pracowała bez odpoczynku i wakacji.
Całą rodzinę nosiła na plecach i nigdy nie narzekała. Kiedy jej mąż, mój teść, pracował, nigdy się nie stresowała i nie robiła nic wartościowego. Jego znajomi nawet nie pamiętali, czy w ogóle pracował.
Dzieci, w liczbie pięciorga, również były na utrzymaniu kobiety. Teraz jej mąż nadal nic nie robił. Nawet kiedy przyjechaliśmy, nic nie powiedział i położył się na kanapie. Pamiętając to wszystko, zrobiło mi się żal teściowej.
Teraz domagała się, żebym więcej pracowała. Ponieważ jej syn, jak widać, bardzo się męczy w pracy. I nikogo nie obchodziło, że ja też jestem zmęczona. Kobieta w kółko powtarzała, że jej syn powinien więcej odpoczywać, a tymczasem ja utrzymywałam rodzinę.
Doskonale rozumiałam, dlaczego tak się zachowywała. W końcu jej teściowa po prostu nie zna innego życia, więc stara się robić wszystko w życiu innych ludzi po swojemu. Nie chciałam się z nią kłócić. Ale nie chciałam też tego wszystkiego słuchać.
Pomimo tego, że rozumiałam, dlaczego tego żąda, od razu powiedziałam, że nie zamierzam robić tego, czego chce i nie będę tego tolerować.
Moja teściowa była tym zaskoczona i chyba nawet w jakiś sposób urażona. Ponieważ po rozmowie była zdenerwowana przez cały dzień, ale nie unikała mnie i nie skarżyła się mężowi.
W tym momencie zdałam sobie sprawę, że moja teściowa była dobrą teściową, ponieważ słyszałam historie moich przyjaciółek o rodzinach ich mężów. Moja była po prostu zmęczona i nie znała innego życia, więc była przyzwyczajona do robienia wszystkiego sama
Tego samego dnia, po konsultacji z mężem, wzięłam urlop w pracy i zarezerwowałam przez internet dwa miejsca w sanatorium niedaleko naszego miasta.
A wieczorem, gdy wszyscy zebrali się na kolacji, ogłosiłam, że wraz z teściową wyjeżdżamy na dwutygodniowe wakacje. Najdziwniejsze było to, że najbardziej oburzył się mój teść. Powiedział, że ona tego nie potrzebuje i że sam wolałby pojechać!
Ale ja nalegałam. Teraz ojciec mojego męża musiał zajmować się domem, kiedy my byliśmy w sanatorium. Na początku teściowa odmówiła, ale potem się zgodziła.
A kiedy byliśmy w sanatorium przez kilka dni, zdałam sobie sprawę, że matka mojego męża jest zupełnie inną osobą. Ciągle mi dziękowała i to z taką miną, że zrozumiałam, że naprawdę potrzebuje tego odpoczynku, zasłużyła na niego.