„Nie masz czasu na nic nawet na urlopie macierzyńskim, po co ci praca, siedź w domu”: mój mąż zdecydował, że chcę zrzucić całą pracę na jego matkę

Jestem zmęczona urlopem macierzyńskim i chcę jak najszybciej wrócić do normalnego życia, ale mój mąż jest temu przeciwny.

Kręci nosem i mówi, że podczas urlopu macierzyńskiego nie miałam czasu na robienie czegokolwiek w domu, a jeśli wrócę do pracy, dom zamieni się w stodołę. Oczywiście moja teściowa się zgadza.

Mieszkamy w mieszkaniu mojej teściowej od trzech lat. Przyjechaliśmy tu zaraz po ślubie, żeby łatwiej było zaoszczędzić na własne mieszkanie.

Od razu wiedziałam, że nie będzie mi łatwo, bo teściowa jest bardzo wymagającą osobą, która ma mnóstwo zasad, a każde odstępstwo od nich uważa za sabotaż.

Łatwiej było, gdy pracowałam. Z teściową widywałam się tylko wieczorem, choć w tym krótkim czasie zdążyła wyrazić swoje niezadowolenie z mojego powodu.

screen Youtube

A potem zaszłam w ciążę i musiałam przejść na pracę zdalną z powodu mojego ciągłego złego stanu zdrowia, a potem poszłam na urlop macierzyński.

Moja teściowa i mąż nie uważali prac domowych za pracę. Dlatego miałam więcej prac domowych. Teściowa uważała, że nie powinnam chodzić do biura, bo wstaję później niż inni.

W przerwie można pozmywać naczynia i ugotować obiad. Ale w rzeczywistości jest to niemożliwe. Nawet jeśli pracujesz w domu, nawet jeśli pracujesz w biurze, wciąż jest dużo pracy do zrobienia.

Jedyną zaletą jest to, że nie trzeba tracić czasu na dojazdy. Ale moja teściowa pracowała niedaleko domu, więc przychodziła piętnaście minut po zakończeniu mojego dnia pracy.

Teściowa mówiła, że cały dzień siedzę w domu i muszę znowu ugotować dla niej obiad, ale ja odpowiadałam, że właśnie skończyłam pracę i ugotuję go teraz. Powiedziała ze złością, że ona to zrobi, bo jestem do niczego.

Próbowałam gotować w ciągu dnia, ale godzinna przerwa obiadowa nie zawsze wystarczała. Temat obiadu pojawiał się więc regularnie. Teściowa skarżyła się też mojemu synowi, że cały dzień siedzę w domu, a ona musi gotować po pracy.

Kiedy urodziło się dziecko, stało się to bezużyteczne. Mój syn wymagał dużo uwagi, dużo płakał i źle spał. Lekarze mówili, że wszystko jest w porządku, wyrośnie z tego i będzie spokojniejszy. I tak się stało, ale pierwsze pół roku było dla mnie niekończącym się koszmarem.

Oczywiście, zdaniem mojej teściowej, wszystko robiłam źle i dlatego mój syn był taki niespokojny. Nie miałam już siły na prowadzenie domu. Co więcej, czasami nie miałam nawet siły jeść.

Przy każdej okazji teściowa mówiła, że źle organizuję swój czas, przez co nie mam na nic czasu. Nawet nie zaglądała do mojego pokoju, spałam i w niczym jej nie pomagałam.

To nie była prawda, ale kłótnie z matką mojego męża były droższe. Po prostu milczałam, nie miałam siły na zorganizowanie odprawy. Mój mąż, któremu wmawiano, jaką ma bezużyteczną żonę, przez jakiś czas nic do mnie nie mówił, tylko prosił, żebym w miarę możliwości pomagała mamie.

Z małym dzieckiem na ręku miałam niewiele takich okazji, ale starałam się. Wiedziałam, że teściowa znajdzie sobie coś do zarzucenia, ale uznałam, że lepiej, żeby przysięgała, że zrobiłam coś źle, niż że nie zrobiłam nic.

A wymagania tylko rosły: sprzątanie na mokro w mieszkaniu z dzieckiem trzeba robić codziennie. Musi być na mokro, żeby kurz nie rozniósł się po kątach, bo wtedy będą alergie.

Ale codzienne sprzątanie trzypokojowego mieszkania to katastrofa. Zwłaszcza że moja teściowa ma w mieszkaniu dużo dywanów, które najpierw trzeba odkurzyć, potem wyczyścić ręcznie, a dopiero potem umyć pozostałe powierzchnie. Raz w tygodniu to jeszcze można, ale codziennie?

Według niej nie mogę gotować nic poza duszonym kurczakiem i ziemniakami, a moja dieta powinna być zbilansowana. Mój syn nie schodzi mi z rąk, jak tylko odłożę go do łóżeczka, zaczyna płakać.

Potem zaczęła mnie uczyć, jak zabierać dziecko na dwór, mimo że miałam gorączkę. I w tym czasie pokój powinien być wentylowany, wszystko dla dobra dziecka i jego zdrowia.

Z powodu regularnego wietrzenia przez moją teściową, oboje z synem złapaliśmy przeziębienie. Jego wyleczyłam, ale moje ciało nie spieszyło się z powrotem do zdrowia. Do przedszkola zostało jeszcze półtora roku, a ja nie mogę już siedzieć w domu, wariuję.

Mąż coraz częściej staje po stronie mamy, próbując ją też uczyć. Jego koszule są źle wyprasowane, nie może znaleźć zimowych butów, albo nie spakowałam mu jedzenia. Zdałam sobie sprawę, że jeśli wkrótce nie pójdę do pracy, to zwariuję.

Porozmawiałam o tym z mężem. Moja siostra zgodziła się zaopiekować moim synem, sama ma jednego w tym samym wieku, ale pomagają jej teściowa i szwagierka. Oczywiście nie jest to za darmo, ale pieniądze są dość niewielkie, można powiedzieć, że czysto symboliczne.

Mąż był oburzony, że praca nie wchodzi w grę, bo wtedy wszystko spadłoby na barki jego matki, a to jest niedopuszczalne. Odpowiedziałam, że pomogę jej po pracy, tak jak robiłam to wcześniej.

Uważał, że nawet na urlopie macierzyńskim nie mam na nic czasu, więc co mogłabym robić? Trzeba zostać w domu, zająć się dzieckiem i domem. Wpadłam na pomysł, że urodzę dziecko obcej osobie, sama pójdę do pracy, a dom i dziecko zostawię same.

Teściowa nie była obecna przy rozmowie, ale pewnie dowiedziała się później. Powiedziała, że mój syn ma absolutną rację, najpierw muszę nauczyć się prowadzić dom i zajmować dzieckiem, a potem próbować to połączyć. Jak na razie nie udaje mi się ani jedno, ani drugie.

Trzymam się ostatkiem sił, czuję, że niedługo się załamię, a mój mąż i jego matka usłyszą o mnie wiele ciekawych rzeczy. Myślę, że moje małżeństwo jest skazane na zagładę, nie tylko ze względu na starania teściowej.

Mój mąż oddaje prawie całą swoją pensję matce. Postanowiłam dać mu nauczkę i wysłałam rodziców na wakacje

Natalia ścięła swoje ulubione kwiaty, najpiękniejsze i najdroższe, jakie miała, i poszła do domu przyjaciółki

Moja synowa rozpoczęła związek z obydwoma moimi synami. Obiecałam, że nie powiem młodszemu i nie wiem, czy to się powtórzy