Kiedy byłam potrzebna, to było „mamusiu, kiedy przyjedziesz”, a kiedy nie byłam, to było „czego chcesz od nas przez cały czas”

Było mi wstyd do głębi duszy — kiedy tylko potrzebowała pomocy, moja synowa świergotała jak słowik. Ciągłe wołanie „Mamusiu, kiedy przyjdziesz”. A kiedy stanęła na nogi, nie potrzebowała już pomocy, więc warczała na każde zawołanie: „zawsze nam przeszkadzacie”.

Mój syn ożenił się osiem lat temu. On i jego synowa zaczęli mieszkać w mieszkaniu, które ja i mój mąż podarowaliśmy synowi w prezencie ślubnym.

Było to mieszkanie mojej matki, które gruntownie wyremontowaliśmy i kupiliśmy meble. Na początku nie miałam żadnych problemów z synową.

Komunikowaliśmy się z szacunkiem, gratulowaliśmy sobie świąt, dawaliśmy prezenty. Starałam się nie ingerować w życie młodych ludzi, pracowaliśmy jeszcze z mężem, dawaliśmy sobie radę sami.

Ale młodzi ludzie mają swoje sprawy i zmartwienia. Ponadto cierpiałam z powodu bardzo aktywnej teściowej i przysięgłam, że nią nie zostanę.

screen Youtube

Nie zamierzałam uczyć synowej, jak prowadzić gospodarstwo domowe — życie ją tego nauczy, a w dzisiejszych czasach w Internecie można znaleźć porady na każdą okazję. A skoro mój syn z nią mieszka, to znaczy, że jest ze wszystkiego zadowolony.

Mniej więcej rok po ślubie ucieszyła nas wiadomość, że wkrótce zostaniemy dziadkami. To była dobra wiadomość. Obiecałam im, że zawsze mogą liczyć na moją pomoc, gdyby jej potrzebowali, a synowa przyjęła to z wdzięcznością.

Młoda mama potrzebowała mojej pomocy od pierwszych dni. Moja swatka nie mogła przyjechać z powodu pracy, mieszka w innym mieście, więc po tym, jak zostałam zwolniona, prawie zostałam z młodymi ludźmi, chodząc do mojego domu tylko spać. Na początku moja synowa bała się jakichkolwiek manipulacji z dzieckiem.

Musiałam ją wszystkiego uczyć i sama robić niektóre rzeczy. Przez pierwsze pięć miesięcy tylko ja kąpałam wnuka, a synowa stała za mną. Byłam w kontakcie przez całą dobę, a synowa potrafiła zadzwonić do mnie o pierwszej w nocy, jeśli dziecko było kapryśne albo wydawało jej się, że smarka w inny sposób.

Było mi ciężko, bo mój wiek już dawał o sobie znać, ale cierpliwie tłumaczyłam, opowiadałam, pokazywałam i uspokajałam. Potem było już łatwiej, synowa wszystko zrozumiała i zaczęła radzić sobie sama. Ale i tak często dzwoniła do mnie: „Mamo, kiedy przyjedziesz?”.

Kiedy wnuk poszedł do przedszkola, zgodziłam się siedzieć z nim na zwolnieniu lekarskim. Młodzi ludzie musieli zarabiać. Szyłam kostiumy na przedstawienia, filmowałam występy naszego chłopca dla jego rodziców, chodziłam z nim do przychodni.

Mogę powiedzieć, że mój wnuk dorastał na moich oczach. Zawsze byłam przy nim. Syn i synowa chętnie korzystali z mojej pomocy.

Trzy lata temu zmarł mój mąż, a wnuk był dla mnie ucieczką i jedynym pocieszeniem, które pomagało mi nie popaść w rozpacz. Mój syn zapewnił mnie, że zawsze jestem mile widziana w jego domu i że zawsze znajdzie się dla mnie miejsce. Czułam się lepiej, wiedząc, że nie jestem sama.

Ale czas mijał, mój wnuk dorósł i poszedł do szkoły. Swatka rozwiodła się z mężem i przeprowadziła się bliżej córki. Od tego momentu moja pomoc nie była już potrzebna.

Ale ja nadal potrzebowałam pomocy. Lata zbierają swoje żniwo i nawet w młodości nie miałam pojęcia, jak naprawić kran. Nie wiedziałam nawet, co zrobić z moim nowiutkim telefonem komórkowym, który z jakiegoś powodu zaczął się nagrzewać i wyłączać. Dzwoniłam z tymi pytaniami do syna lub synowej.

Ale mój syn był tak zajęty pracą, że przyszło im do głowy, że chcą mieć mieszkanie z trzema sypialniami, więc teraz oszczędzają na kredyt hipoteczny. Kiedy do niego dzwonisz, obiecuje, że przyjedzie w weekend, ale potem daje ci to czy tamto.

W końcu mówi: „Mamo, wpadnę w tygodniu”, ale to tylko obietnica. Jeśli zadzwonisz do swojej synowej, usłyszysz niezadowolony ton, wymówki i radę, aby nie zawracać im głowy drobiazgami.

Moja synowa skarciła mnie za ciągłe zawracanie im głowy. Jeśli zepsuł się kran, kazała mi dzwonić do hydraulika, jeśli zepsuł się telefon, iść do serwisu. Po co dzwonić? I tak prawie nie spędzają ze sobą czasu z powodu pracy, a my ciągle zawracamy im głowę swoimi drobiazgami.

Byłam taka urażona — brak słów. Dopóki potrzebowała pomocy, byłam gotowa załamać się w środku nocy. I dostałam taką odpowiedź — zadzwonić po hydraulika i jechać do centrum.

Poczułam się urażona. Nie dość, że prawie nie widuję wnuka, bo teraz zajmuje się nim matka synowej, to jeszcze mój syn w ogóle się mną nie interesuje.

Postanowiłam, że nie będę im więcej o sobie przypominać. Jeśli będą o mnie pamiętać, to dobrze, ale jeśli nie, to taki mój los. Nie żałuję, że pomogłem mojej synowej i wnukowi.

Nawet gdyby teraz cofnąć czas, nie postąpiłbym inaczej. Jeśli chodzi o nią i jej syna, niech to będzie na ich sumieniu. Nigdy nie potrafiłam się narzucać i nigdy nie lubiłam.

Mąż poszedł do swojej byłej żony, a dwa lata później poprosił o powrót do naszej rodziny. Ale ja już tego nie potrzebuję

Moja synowa absolutnie nie potrafi wychowywać dzieci, jej syn, mój wnuk, nie potrafi nic, a synowa na wszystko ma jedną odpowiedź: „Po co on ma to umieć”

Mój mąż pomaga swojej byłej teściowej w pracach domowych. I mówi, że moja mama sama sobie poradzi, jest jeszcze młoda: „Moja była teściowa przyzwyczaiła się do mojej pomocy i radzi sobie sama”