Moja mama nie chce żadnych nieporozumień z synem i synową, więc proponuje mi, żebym oddała im mieszkanie: „Jesteście jeszcze młodzi i nie macie jeszcze dzieci”

Moja matka zajęła doskonałe stanowisko — nie w to zamieszana, sami to rozwiążcie. To jasne, że nie chce, aby jej syn i jego żona się kłócili, ale co ja mam teraz zrobić? Okazuje się, że zostałam bez dachu nad głową.

Mam brata Michała, który ożenił się siedem lat temu i ma dwójkę dzieci. Jego żona znów idzie na urlop macierzyński. Kiedy się ożenił, moja matka pozwoliła im zamieszkać w odziedziczonym mieszkaniu.

Moja mama powiedziała, że Michał i jego rodzina będą tam mieszkać przez jakiś czas, a kiedy dorosnę, sprzeda mieszkanie, podzieli pieniądze między nas, a potem sami się nim zajmiemy, ponieważ mój brat będzie miał czas, aby na coś zaoszczędzić.

Byłam wtedy w szkole i nie obchodziły mnie mieszkania. Miałam przed sobą egzaminy, przyjęcie na studia i nowe życie.

Tym bardziej nie martwiłam się, czy mama podjęła decyzję i nie zostawi mnie bez dachu nad głową. Tak wtedy myślałam.

screen Youtube

Mój brat i jego żona szczęśliwie wprowadzili się do mieszkania, a on i jego żona założyli rodzinę. Anna, żona mojego brata, nie chciała pracować, więc jeden urlop macierzyński prowadził do drugiego i pracował tylko Michał.

Nie było mowy o oszczędzaniu, a młoda rodzina nieustannie pożyczała pieniądze od jednego lub drugiego rodzica. Nie udało im się zaoszczędzić.

A jak tu oszczędzać, skoro Anna musi jechać nad morze, żeby podnieść odporność dziecka, albo kupić futro, żeby nie być gorszą od innych, albo samochód. Wszystko to zostało kupione na kredyt, a potem spłacone z piskiem. Zawsze czegoś potrzebowała, inaczej po co wstrzymywać swoje życie?

Moja mama ograniczała się do spojrzeń, bo niebezpiecznie było ingerować w życie mojego brata i jego żony z powodów moralnych. Mogliby się obrazić i odciąć babcię od wnuków. Matka przyzwyczaiła się więc do zachowywania swoich opinii dla siebie.

Skończyłam szkołę, dostałam pracę, ale nadal mieszkałam z rodzicami. Pensja początkującego specjalisty była już niewielka, a nie chciałam wydawać lwiej części czynszu na mieszkanie. Do tej pory byłam całkiem szczęśliwa, mieszkając z rodzicami.

Kiedy poznałam chłopaka i zdaliśmy sobie sprawę, że wszystko jest poważne, zdecydowaliśmy się zamieszkać razem. Zaczęliśmy razem wynajmować mieszkanie.

Moja mama zaakceptowała moją decyzję, że muszę posmakować życia, zanim wyjdę za mąż.

Mieszkaliśmy razem przez sześć miesięcy i zdecydowaliśmy się pobrać. Wtedy pojawiło się pytanie, jak dalej żyć. Rodzice mojego narzeczonego od razu powiedzieli, że dadzą nam pieniądze na około połowę kosztów mieszkania, a potem zdecydujemy, co zrobić z pieniędzmi. Myśleliśmy o kredycie hipotecznym.

Przypomniałam sobie, że mam trochę pieniędzy, a moja mama obiecała sprzedać mieszkanie i podzielić pieniądze między mnie i mojego brata. Z tymi pieniędzmi moglibyśmy sobie poradzić z minimalną pożyczką lub wziąć kredyt hipoteczny na mieszkanie z dwiema sypialniami zamiast jednej, a rata byłaby przystępna.

Przypomniałam jej o tej obietnicy, a okazja była dogodna — mój brat i jego żona również odwiedzali moją mamę.

Anna nie spodziewała się takiego obrotu spraw i zapytała, dokąd jadą. „Niedługo urodzi im się dziecko i proponuję, żeby poszli do wynajętego mieszkania.

Powiedziałam, że połowa pieniędzy będzie ich, więc mogą też wziąć kredyt hipoteczny. Anna powiedziała, że to za mało pieniędzy, że mają trójkę dzieci i nie starczy im na kredyt hipoteczny. Mój brat potrząsnął głową i zmarszczył brwi, a mama ukryła oczy.

Wyszłam, nie chcąc dłużej słuchać płaczu Anny. Decyzja wciąż należała do mojej matki. Postanowiła rozwiązać konflikt po swojemu.

Moja matka zaczęła mnie przekonywać, że mój mąż i ja wciąż jesteśmy sami, nie mamy dzieci, jest nam łatwiej. A tak naprawdę, gdzie mieliby pójść z dziećmi? Bardzo mnie to złościło, bo mieli czas na oszczędzanie, wiedzieli, że mieszkanie prędzej czy później zostanie sprzedane. Ale zamiast tego zajęli się rozmnażaniem. I teraz ja mam wejść w ich buty?

Moja matka przez tydzień próbowała rozwiązać sytuację, a raczej przekonać mnie do rezygnacji z roszczeń do części pieniędzy ze sprzedaży mieszkania, a potem umyła ręce.

Mama stwierdziła, że to nie ona tu rządzi, to do niej należy sprzedaż, a ja muszę negocjować z bratem. Nie odbyliśmy ani jednej rozmowy z moim bratem, w co początkowo nie wątpiłem. On uważa to mieszkanie za swoje i nie chce niczego sprzedawać.

Moja matka upiera się, że powinniśmy negocjować, a ona nie ma z tym nic wspólnego. To jasne, że po prostu umyła od tego ręce. Ja się w to nie mieszam, sami zdecydujcie. Chce dobrze wypaść przed wszystkimi, a przede wszystkim nie chce kłócić się z bratem i jego żoną, którzy mają wnuki, od których w razie czego znowu zostanie odseparowana.

Moja mama nie może bać się kłótni ze mną, jeśli to zrobi. To jej sprawa. Mój mąż i ja weźmiemy kredyt hipoteczny, bez żadnych pytań, ale nie mam więcej rodziny. Moja matka wyraźnie pokazała swoje priorytety, więc teraz musi zająć się moim bratem i jego żoną.

Synowa nie jest zadowolona z pracy syna i nieustannie daje mu zadania, ponieważ jest głową rodziny. Czy ona musi siedzieć w domu i mu narzucać

Teściowa uważa, że urodziny syna to jej święto i to ona decyduje, kto zostanie zaproszony: „Ja go urodziłam, ja go wychowałam”

Postanowiłem zwolnić żonę z obowiązków domowych, żeby miała siłę się rozwijać, ale okazało się, że nie o obowiązki domowe tu chodzi