„Zdałem sobie sprawę, że kocham tylko ciebie”: mój były mąż powiedział, że chce ponownie zamieszkać razem siedem lat po rozwodzie

Mój były mąż, po siedmiu latach błąkania się, nagle doznał objawienia i zdał sobie sprawę, że kocha tylko mnie, nie może beze mnie żyć i jest gotowy do mnie wrócić.

Gdyby stało się to sześć miesięcy po rozwodzie, płakałabym ze szczęścia i zgodziłabym się na jego propozycję wznowienia naszego związku. Ale teraz opamiętałam się.

Moja miłość do męża była dla mnie rodzajem zaklęcia i many. Kochałam go tak bardzo, że rozłąka wydawała mi się większym złem niż śmierć.

To nie są puste słowa. Naprawdę zapomniałam o sobie, kochałam tylko mojego męża, robiłam wszystko, aby czuł się komfortowo. On był szczęśliwy, a ja nie potrzebowałam niczego więcej.

Teraz zdaję sobie sprawę, że to był jakiś nienormalny, wręcz bolesny stan, ale wtedy wydawało mi się, że znalazłam miłość swojego życia, o której pisze się książki i kręci filmy.

screen Youtube

Mieszkaliśmy razem przez dwa lata. Przestałam komunikować się z przyjaciółmi, wycofałam się z rodziny, ponieważ mój mąż stał się centrum mojego wszechświata: chciałam być z nim w każdej wolnej sekundzie.

Bardzo się martwiłam, że nie mogę zajść w ciążę i urodzić mu dziecka. Nie nalegał, ale wbiłam sobie do głowy, że muszę to zrobić dla niego.

Nie udało się. Może nawet dobrze się stało, bo mąż mnie kiedyś zostawił. Powiedział, że zakochał się w kimś innym i nie chciał mnie oszukiwać, więc odszedł.

Światło zgasło mi przed oczami. Kolejnych miesięcy nie pamiętam zbyt dobrze: opowiadano mi o nich. Zadzwoniłam do mamy, szlochałam coś do słuchawki, wystraszyłam ją do drgawek.

Potem dostałam leki uspokajające, musiałam nawet leżeć w szpitalu, ale to wszystko jakby mnie ominęło. To było jak gorący sen: kiedy śpisz, czujesz się chory, ale nie możesz się obudzić.

W końcu się opamiętałam. Bez wsparcia rodziny i przyjaciół nie dałbym rady. Musiałam poszukać nowej pracy, bo w starej mnie zwolnili. To było zrozumiałe: nie było mnie tam od tak dawna.

Trudno było nauczyć się żyć na nowo. Czasami miałam nawroty, wpadałam w histerię, ale im więcej czasu mijało, tym lepiej się czułam.

Mniej więcej rok później mój były mąż nagle przyjechał w odwiedziny. Jakbyśmy nie byli sobie obcy, tęskniłam za nim. Spędziliśmy razem noc, w mojej duszy zakwitły rajskie ogrody, błysnęła nadzieja na szczęśliwą przyszłość, ale następnego dnia ten mężczyzna znów wyjechał.

Złapał mnie za rękę, powiedział, że przeszłość powinna zostać w przeszłości i odszedł. Znowu płakałam i wpadłam w histerię. Ale w ciągu tygodnia udało mi się pozbierać.

Zdałam sobie sprawę, że muszę wykorzenić tę osobę z mojej duszy i głowy, więc poszłam do psychologa. Praca była długa i dotyczyła nie tylko moich relacji z mężem, ale bardzo mi pomogła.

Zaczęłam nawet łatwiej oddychać, obiecuję. Miałam nowe zainteresowania, wewnętrzną wiarę w swoje możliwości, a przyszłość przestała mnie przerażać.

Czułam się dobrze sama ze sobą. Mam męża, miło spędzamy z nim czas, ale to wszystko. Nie chcę jeszcze wychodzić za mąż. Nie jestem pewna, czy ten związek będzie dla mnie dobry.

Jestem całkiem zadowolona ze swojego życia. I byłoby bardzo cudownie, gdyby mój były mąż nie pojawił się niedawno z zapomnienia.

Pojawił się na moim progu z nieśmiałym uśmiechem i bukietem. Napotykając moje zimne spojrzenie, był zakłopotany, ale nie wycofał się. Wręczając mi bukiet, powiedział, że zdał sobie sprawę, że mnie kocha.

Mąż nie wyglądał już na tak zadbanego jak wcześniej. Był ubrany czysto, ale jakoś niedbale. Łysiał i przybrał na wadze, co wcale mu nie pasowało.

Najwyraźniej nie znalazł nikogo równie naiwnego jak ja. Nikt wokół niego nie tańczy, nikt nie biega, by mu dogodzić. Wypróbował inne opcje i zdecydował się wrócić.

Nie, dziękuję. Wydałam tyle pieniędzy, czasu i wysiłku, żeby się go pozbyć, że teraz nie potrzebuję go nawet z dopłatą. I nic w mojej duszy nie drgnęło, co mnie bardzo cieszy.

Poradziła mu, żeby zapomniał mój adres i więcej tu nie przyjeżdżał. Myślę, że tak zrobi, bo w moich oczach nie widział już tego zachwytu, co kiedyś.
Cóż, to jego wina. Teraz jest mi dobrze bez niego.

Koleżanka pewnej kobiety często przychodziła do jej domu. Kobieta znosiła to przez długi czas, ale pewnego dnia odmówiła

„Może zrzekniesz się spadku, świetnie sobie radzisz, a ja jestem wdową”: moja macocha chciała, żebym oddał jej mieszkanie po ojcu

„Wydaje mi się, że na emeryturze ludzie powinni żyć skromniej i myśleć o swojej duszy”: moja synowa pokazała swój prawdziwy stosunek do nas