„Co może się dziać w waszym mieszkaniu, nie wymyślajcie tego, chodźcie tutaj, potrzebujemy pomocy”: powiedziała moja teściowa i nie zapytała nas, czy mamy na to czas

Moja teściowa uważa, że skoro nie mamy krowy, kóz ani ogrodu, mój mąż i ja nie mamy nic do roboty w domu w weekendy. Dlatego musimy wstawać wcześnie i jechać pociągiem na jej przedmieścia, aby zająć się domem. Ona nie uznaje prawa do prywatności.

Mój mąż i ja pobraliśmy się zeszłej zimy. Mieszkamy w mieście, ale jego rodzice mieszkają w regionie w prywatnym domu.

Mają tam własny ogród i gospodarstwo, i zawsze jest wystarczająco dużo do zrobienia. Teoretycznie ich gospodarstwo jest ich problemem, ale tak nie jest. Ich gospodarstwo jest naszym ciągłym bólem głowy.

Mój mąż dorastał z rodzicami do dziewiątej klasy, potem mieszkał z babcią i uczył się w technikum, a następnie poszedł na uniwersytet, gdzie się poznaliśmy.

Zwierzęta takie jak krowy widziałam tylko kilka razy w życiu. Całe życie mieszkam w mieście, moje babcie też tu są, a moi rodzice nigdy nie mieli nawet daczy. Jestem dzieckiem kamiennej dżungli.

Moi rodzice dali nam mieszkanie na nasz ślub. Jest w dobrym stanie, ale nadal wymaga pewnych napraw. Mieszkanie dostałem od babci, a potem było wynajmowane przez osiem lat.

Wydaje się, że wszystko jest tam w porządku, co jest świetne w przypadku wynajmowanych mieszkań, ale chcę mieć własne mieszkanie.

Mój mąż i ja pobraliśmy się w lutym i pomyślałam, że będziemy powoli dokonywać napraw. Właśnie wyjechaliśmy z mężem na wakacje, ale tak się nie stało.

Tydzień po ślubie, w piątkowy wieczór, zadzwoniła do mnie teściowa i zapytała, kiedy się nas spodziewać.

Mój mąż próbował odwołać nadchodzący wyjazd, ale teściowa była nieugięta, mimo że powiedział, że mamy zaplanowane naprawy na ten tydzień. Teściowa powiedziała, że naprawy mogą poczekać, ale potrzebują pomocy.

Dach chlewni przeciekał i mój ojciec potrzebował pomocy. Możemy to zrobić w cztery ręce w mgnieniu oka. I przyprowadź synową, nauczymy ją pracować — zaśmiała się teściowa i rozłączyła. „Ona już podjęła decyzję i nawet nie brała pod uwagę możliwości, że nie pojedziemy”.

Mój mąż westchnął: „Musimy jechać, jego ojciec miał operację w zeszłym roku, nie może się przemęczać”. Nie kłóciłam się z mężem — musieliśmy jechać, więc pojechaliśmy. Nie wiedziałam, w co się pakuję.

Weekend minął jak godzina. Z mężem widywałam się tylko w nocy, bo płot za dachem chlewni się rozwalił, potem musiałam zająć się szambem, potem jeszcze czymś innym.

Próbowałam wcielić się w rolę Kopciuszka — sprzątałam piętrowy dom teściowej pod jej surowym okiem, potem uczyłam się robić paszę dla świń, karmić kury i zbierać jajka. Wieczorem moje nogi już dawały o sobie znać, a plecy nie chciały się zginać.

Kiedy teściowa nas odprowadziła, podziękowała nam za pomoc i powiedziała, że czekają na nas w przyszłym tygodniu. Kiedy teściowa nas odprowadzała, zapytała, czy wrócimy następnym razem, bo na nas czekają.

Nie skończyliśmy jeszcze remontu, jeśli w ogóle. Bo z początkiem wiosny to było istne piekło. W każdy weekend orałyśmy na farmie teściowej, a potem do środy oprzytomniałyśmy i ledwo powłóczyłyśmy nogami.

Z całego serca nienawidziłam tego ogromnego ogrodu. Zawsze musiałam go spulchniać, sadzić, podlewać, tulić, karmić, zbierać robaki i gąsienice. A wszystko to w upale. Mój mąż miał tam swój własny program „rozrywkowy”. Miałam wrażenie, że to piekło nigdy się nie skończy. Nigdy wcześniej tak bardzo nie cieszyłam się na mróz i zimę.

Ale nawet kiedy ostatnie zbiory zostały zebrane i cała praca została zakończona, nikt nie był daleko za nami. Moja teściowa nadal uporczywie dzwoniła i domagała się spotkania z nami. Nie przyjmowała tłumaczenia, że mamy własne sprawy.

Moi rodzice również byli zszokowani tą ciągłą presją. Nie odeszłabym, ale nie chciałam stawiać męża w złej sytuacji. Za dwa dni teściowa obije mu mordę, że jego leniwa żona nie przyszła. On sam nie potrafi odmówić matce.

Wygląda na to, że nadchodzi zima, powinno być łatwiej, ale jak dotąd nie ma ulgi.

Stara sąsiadka uznała, że jest moją własną babcią: ciągle piecze ciasta i wtrąca się w moje życie osobiste, i zawsze potrzebuje pomocy

Do czasu, gdy osiągnęłam podeszły wiek, zostałam zupełnie sama, a moje wnuki przyjeżdżają tylko w odwiedziny do swoich przyjaciół

Mój mąż nie wierzył, że jestem dobrą żoną i matką, więc musiałam mu to udowodnić. Nie jestem gorsza od innych