Pewna kobieta poszła na targ. Sąsiadka powiedziała jej, że lepiej kupować ser i masło na targu. Tam jest taniej. I można się targować. I ta kobieta poszła na targ, zainspirowana radą swojej praktycznej sąsiadki.
Targ był duży i brudny, na odludziu. To było dawno temu. Hałas, brud, krzyki, hałas… Prawdziwy targ.
Inteligentna kobieta zdjęła zaparowane okulary i poprosiła o zważenie pół kilograma sera. Natychmiast została oszukana na wadze. A potem przeliczyła, nie wydała całej reszty.
A na zdziwione pytanie inteligentnej kobiety odpowiedziała w taki sposób, że kobieta prawie się przewróciła.
Sprzedawczyni odpowiadała najróżniejszymi słowami i życzeniami. Dołączyły do niej inne sprzedawczynie, które były znudzone. Wszyscy zaczęli krzyczeć na kobietę.
Klienci popchnęli kobietę i niegrzecznie kazali jej się odsunąć. Kobieta była zaskoczona i upuściła ser w błoto obok lady. A biały ser leżał w błocie, po którym stąpały buty…
Kobieta, w stanie półprzytomnym, zaczęła wychodzić z targu. Żebracy zaczęli do niej podchodzić, szarpać za rękaw, a złodziej próbował dostać się do jej kieszeni. Kiedy kobieta wydusiła z siebie, co robi, złodziej popchnął ją i przeklął, używając wulgarnych słów.
A kobieta, w całkowitym pokłonie, jakoś zdołała się wydostać. Została zbesztana, policzona, bez sera i ze stratami. I ze śladami brudnych rąk na jej jasnym płaszczu.
Wróciła do domu. Idąc, przypominała sobie szoki i obelgi. Krzyki i jej niezręczność… Jak bardzo się wstydziła, jak bardzo się wstydziła, z jakiegoś powodu wstydziła się siebie, a nie innych. Mentalnie odpowiedziała przestępcom, dobierając słowa… Inteligentni ludzie zawsze dobierają słowa. Dlatego nie mają czasu na właściwą odpowiedź…
Po drodze zobaczyła ogłoszenie: jej ulubiony filozof przemawiał w Domu Literatów. Bardzo starszy człowiek o wyjątkowo jasnym umyśle, paradoksalnym myśleniu i bystrej obserwacji…
Kobieta weszła do starej rezydencji, kupiła bilet i wspięła się po marmurowych schodach….
Nie wiedziała, po co przyszła. Była w złym stanie. Szła kupić ser, a teraz, zamroczona po zderzeniu z życiem, szła na wykład. Wykład już się rozpoczął, ale kobieta oczywiście została wpuszczona. W pięknej parkietowej sali z aksamitnymi krzesłami i starymi obrazami na ścianach nie było zbyt wielu ludzi.
Kobieta natychmiast odzyskała przytomność. Natychmiast. Powoli i pewnie, stary filozof mówił o sensie życia, o wpływie Piękna, o starożytnych obrazach i muzyce. O miłości i sensie życia.
Cytował wielkich filozofów i poetów. A ludzie słuchali uważnie. Nikt nie pomyślał, by przerwać wykładowcy. Wykrzyczeć swoją opinię lub skomentować łysą głowę i okulary profesora. Albo na próżno zakradać się do sali.
Nikt nie przeklinał na brudno. Nikt się nie przepychał. Nikt nie kręcił się po sali, nie mruczał wściekle i nie szukał kogoś, komu mógłby zrobić krzywdę. Wszystko było w porządku. Tak jak być powinno.
A kobieta obudziła się z ciemności. Czyżby chwilowo postradała zmysły? Mentalnie rozmawiała z nieuprzejmymi ludźmi, pijanymi postaciami, ludźmi, którzy najwyraźniej byli szaleni, złodziejami, próbując ich zawstydzić, a ona była zawstydzona, zmartwiona, zraniona i urażona, jakby nigdy nie opuściła brudnego rynku. Ale teraz już tak. Teraz wszystko jest w porządku. Teraz wszystko wróciło do normy.
Kobieta podziękowała profesorowi za wykład. Pocałował ją w rękę. Pianino w pokoju obok zaczęło grać… Ogólnie rzecz biorąc, kobieta szczęśliwie wróciła do domu. Mogła kupić w sklepie twaróg i inne produkty mleczne. A potem zaczęła chodzić na targ — było czysto, pięknie, sprzedawcy uprzejmi, wszystko lśniło. Ceny są oczywiście wysokie. Ale nie szkodzi.
Można dopłacić za czystość i światło. Bo w ciemności i brudzie straci się znacznie więcej.
Po prostu wszystko rządzi się swoimi prawami. Brudny rynek ma swoje zasady. W cudownym teatrze są one inne. Nie ma się czemu dziwić. I musisz być w stanie walczyć, jeśli musisz.
Albo żyć we własnym środowisku, komunikować się z własnymi ludźmi i słuchać własnej muzyki.