Adam nie sądził, że jego żona i matka nie zgadzają się co do tego, jak pokroić arbuza. Postanowił więc wziąć sprawę w swoje ręce i na próżno

Adam przyszedł do pracy w poniedziałek, od czasu do czasu prychając z opuchniętym i nieco spłaszczonym nosem. Postawa Adama była wyprostowana, jakby połknął łom.

Wszystkie te zmiany w wizerunku Adama nie mogły ominąć jego zakutych w kajdany i dociekliwych kolegów.

Adam nie chciał zamykać się przed swoim zespołem, tym bardziej że chciał porozmawiać i rozładować emocje, jeśli w najbliższym czasie nie wyzdrowieje.

Adam zaczął swoją opowieść, pogrążając się w wirze wspomnień: „Więc kupiliśmy arbuza w niedzielę…”.

Był słoneczny dzień i cała szlachecka rodzina Adama, na czele z nim samym, wybrała się na promenadę do najbliższego parku.

screen Youtube

Powodów było kilka. Po pierwsze, jego pięcioletnia córka Agnieszka od dawna błagała o spacer. Po drugie, w piątek przyjechała matka Adama, z którą jego żona miała napięte stosunki i Adam chciał odpocząć od ich ciągłych kłótni. Po trzecie, pogoda była naprawdę piękna.

Dzień układał się dobrze, żona, która była w świetnym humorze, nawet przychylnie pozwoliła Adamowi na kieliszek zacnej gorzały z beczki, a córka zabrała zmiękczonego ojca tylko na kilka przejażdżek.

Kłopoty przyszły nie tam, gdzie się ich spodziewano. Wracając do domu, Agnieszka zauważyła stragan z arbuzami, gdzie złotozębny i elokwentny sprzedawca nawoływał klientów. Agnieszka skonfrontowała rodziców z faktem, że musi kupić arbuza.

Żona, słysząc swój rozkazujący ton w głosie córki, wzruszyła się i natychmiast przyłączyła się do żądania. Adam chętnie zjadłby arbuza, ale powrót do domu zająłby mu kolejne dwadzieścia minut i musiałby nieść arbuza, czego nie chciałby robić w tym upale i w tak zrelaksowanym stanie.

Ale Adam nie miał wyboru, musiał wyciągnąć rękę i zerwać arbuza. A raczej musiał udawać, że coś z tego wyboru rozumie, żeby sprzedawca zachował się z szacunkiem i nie wciskał mu niepłynnego produktu.

Sprzedawca powiedział, że sam sobie wybierze i wyciągnął arbuza, który ważył ponad trzynaście kilogramów. Adam wątpił, czy taki arbuz jest im potrzebny, ale sprzedawca już pakował zakup do trzeciej torby i przyjmował pieniądze od żony.

Po kilku głośnych wydechach Adam napiął się i przyłożył arbuza do piersi. Noszenie go w torbie było niewygodne, Adam przechylał się na bok jak zestrzelony samolot, a uchwyty torby boleśnie wbijały mu się w dłoń. Musiał przytulać się do arbuza przez całą drogę do domu.

Adam nie cieszył się podróżą do domu. Z każdym krokiem arbuz stawał się cięższy i bardziej niewygodny, a tylko obecność córki powstrzymywała go przed przeklinaniem.

Jego żona próbowała żartować, mówiąc, że jeśli arbuz okaże się tak czerwony jak jego twarz, to znaczy, że sprzedawca sprzedał nam dobry produkt.

Adam przeciągnął arbuza ostatnie sto metrów do mieszkania z czystego uporu i nie chcąc wyjść na słabeusza przed córką. Zwłaszcza że od dłuższego czasu nie czuł rąk, a na początku tej niesamowitej podróży z arbuzem coś podejrzanie kliknęło jego plecach.

W domu chaotycznie załadował arbuza do wanny, po czym wyprostował się z chrzęstem i zdał sobie sprawę, że w najbliższym czasie nie będzie w stanie się schylić. Nie będzie też w stanie używać kończyn górnych, które odczuwały długotrwały ból.

Spełniwszy swoją rolę, Adam doczołgał się do sofy i delikatnie na nią opadł, uprzednio podkładając poduszkę pod dolną część pleców. Gdzieś w łazience wokół arbuza zaczął narastać hałas, który coraz bardziej przeradzał się w skandal.

Słuchając uważnie, Adam zdał sobie sprawę, że to jego matka i żona nie mogą się zdecydować, czy przekroić arbuza wzdłuż, czy na dwie połówki, a następnie na plasterki.

Każda ze stron miała swoje argumenty, a epitety, którymi się wzajemnie określali, coraz mniej nadawały się do rodzinnej komunikacji. Adam postanowił położyć kres tej awanturze, ale było mało prawdopodobne, aby mógł to zrobić z pozycji leżącej, więc przewrócił się na bok i zczołgał się z kanapy, starając się wyglądać groźnie.

Kiedy pojawił się w kuchni, gdzie jego panie przytargały umytego arbuza, grały z pasiastym awanturnikiem, najwyraźniej zapomniawszy, od czego zaczęła się ich kłótnia i po prostu sobie wszystko przypominając.

Wokół kręciły się dwie zainteresowane twarze. A dokładniej jedna twarz należąca do Agnieszki i pyszczek należący do kota Simona, który był bardziej kiełbasianym człowiekiem, ale nie mógł przegapić takiej imprezy w kuchni.

Adam chciał zakończyć to nieszczęście zdecydowaną decyzją, wyrwał arbuza niezgody z rąk kłócących się kobiet, odwrócił się gwałtownie w stronę stołu i zrobił krok, gdy gdzieś z dołu rozległo się wściekłe miauknięcie. Adam z przerażeniem zdał sobie sprawę, że traci nie tylko kontrolę nad sytuacją, ale i równowagę.

Arbuz popchnął Adama do przodu, gdzie zaczął spadać, posłuszny losowi i prawom fizyki. W pewnym momencie arbuz zakończył swój upadek, spotykając się z podłogą, a Adam kontynuował lot, aż zatrzymał się, gdy jego twarz uderzyła w arbuza.

Arbuz pękł żałośnie od tego okrutnego traktowania, odsłaniając swoją czerwoną głębię. A potem gwiazdy zatańczyły przed oczami Adama, a on zatracił się w przestrzeni i czasie z powodu nieopisanych wrażeń. Adam obudził się na kanapie z paczką zimnych pierogów na twarzy.

Wspomnienia Adama zostały wyrwane z jego umysłu przez głos jednego z jego kolegów, który zapytał, czy arbuz był słodki. Adam odpowiedział, że nie wie, zerwali go bez niego. Co więcej, nawet go nie pokroili!

Adam powiedział, że przełamał go na dwie połówki twarzą, a oni zjedli połówki łyżkami. Koledzy przeszli do omawiania sposobów jedzenia arbuzów. Sam Adam nie brał udziału w dyskusji. Teraz przez długi czas nie będzie miał ochoty na arbuzy.

Wychowaliśmy trójkę dzieci, kupiliśmy im mieszkania, zadbaliśmy o ich przyszłość, a teraz, gdy jesteśmy na emeryturze, nie dbają o nas

Julia przyjechała do rodzinnego miasta, usiadła na ławce i zobaczyła swoją przyjaciółkę z dzieciństwa. Zaczęły rozmawiać i przyjaciółka zaczęła porównywać ich losy

Myślałam, że mój mąż mnie kocha, ale okazało się, że po prostu wypełniał swój obowiązek: „Moja matka powiedziała, że nie zostawi mi spadku”