Maria wybaczyła swojemu niewiernemu mężowi wszystko, ponieważ wierzyła, że ją kochał, ponieważ zawsze wracał. Ale po jego ostatnim geście postanowiła opuścić go na zawsze

Dawno, dawno temu w pewnej wiosce żyła sobie kobieta. Miała dwa skarby: kwiaty w ogrodzie i przystojnego męża. Bóg nie dał jej dzieci.

W tamtej wiosce kwiaty nie były zbyt popularne. Kto by ich potrzebował? Było mnóstwo dzikich. I to nie jest wielka sprawa, żeby celowo hodować malwy i mieczyki.

Posadzić agrest i porzeczki. Oto kilka malin. Wiśnie są dobre dla koloru i jagód. Tylko kilka osób uprawia kwiaty. Nie można ich jeść ani sprzedawać. I nie można nimi karmić świń.

Ale ta kobieta lubiła swoje kwiaty. I kochała swojego przystojnego męża. Był wysoki, miał kręcone włosy, niebieskie oczy…

Grał i śpiewał piosenki, pięknie tańczył. Pracował jednak mało i niechętnie. Dużo pił. I dużo zdradzał.

screen Youtube

A kobieta go kochała. Wybaczała wszystko swemu krnąbrnemu mężowi. Bo wiedziała, że to tylko zauroczenie. A on kochał tylko ją, nikogo innego. A ona pieściła swojego męża i pielęgnowała go jak swój najlepszy kwiat. I podziwiała go. Miała na imię Maria. Była cicha, łagodna i nie narzekała.

A kiedy otwierali jej oczy, po prostu się uśmiechała. Uśmiechała się smutno. Bo wiedziała, że jej mąż ją kocha. I że zawsze do niej wraca. Do domu pod zielonym dachem, z bujnymi kwiatami w ogrodzie od frontu.

I pewnego dnia z cebulek, które odwiedzający dziadek sprzedał kobiecie, wyrosły niesamowite kwiaty. Olśniewające białe lilie ze złotymi słupkami. Ich zapach rozniósł się na pół wioski. I wszyscy patrzyli na ten cud!

Nucili, patrzyli na siebie i kręcili palcami na skroniach. A Maria z zapartym tchem podziwiała rajskie piękno. I pokazała mężowi: patrz, co za piękność!

Ale on tylko nucił i prosił o pieniądze na drinki. Nie był zainteresowany. Interesowała go młoda sanitariuszka. Była bystra, umalowana i długonoga.

Pewnego dnia Maria wróciła do domu z farmy. Chciała podziwiać białe lilie, ale ich nie było. Każda z nich została ścięta. Wszystko było zrujnowane, puste, bez rajskich kwiatów.

Maria pobiegła ulicą, nie wiedząc gdzie idzie. Biegła i gorzko płakała. Kto mógł to zrobić, dlaczego? Pobiegła na obrzeża, tam jest droga do lasu… I nagle poczuła zapach swoich lilii.

Nadjeżdża sanitariusz. Niosła w rękach ogromny bukiet… I, oczywiście, mąż Marii szedł obok niej. Jego loki powiewają na wietrze, śmieje się i żartuje… Kwiaty się przydają. Przydają się. Bukiet dla kogoś innego.

Maria skuliła się, straciła panowanie nad sobą i poszła do domu. I dopierodopiero gdy spojrzała na zrujnowany ogród, zrozumiała, że go nie kocha. Nie kochała go. Serce jej męża było tak puste, jak zrujnowany ogród.

Bo kiedy oddają innym to, co jest ci drogie, oznacza to, że cię nie kochają. W ogóle. Odnosi się to również do serca. Nie tylko lilii i mieczyków, rzeczy i innych rzeczy.

Oni po prostu cię nie kochają — to wszystko. Wyrwą wszystkie kwiaty z twojej duszy za korzenie i oddadzą je innym. To takie proste. Ponieważ nie jesteś potrzebny i bezwartościowy. A twoja miłość nie jest potrzebna i nie jest nic warta.

Maria spłaciła długi w pracy. Pozwolili jej odejść. Włożyła swoje rzeczy do torebki. Poszła na stację i wsiadła do pociągu. Pojechała daleko, nad morze, jak powiedział jej staruszek, który sprzedawał nasiona na stacji. Odprowadzał Marię.

Hodowałam rzadkie róże przez długi czas, a mój mąż po prostu zerwał je na bukiet dla sąsiadki bez mojej zgody

W sklepie sprzedawczyni zaczęła narzekać na swoje życie, ale po tym jak jej coś powiedziałam, pomyślała o tym i się roześmiała

Ojciec postanowił opuścić rodzinę. On promienieje szczęściem, a matka wręcz przeciwnie: „Nie zobaczy swoich wnuków, obiecuję mu”