Moja córka ma dwie skrajności: albo muszę siedzieć z wnukami na pierwszą prośbę, albo zabroni mi w ogóle się z nimi komunikować

Moja córka stała się zdeterminowana: albo będę musiał uciekać i opiekować się wnukami na jej pierwszą prośbę, albo w ogóle zabroni mi się z nimi komunikować.

Jestem bardzo zmęczona tym przymusem. Nie odmawiam siedzenia czasem z wnukami, ale ona musi interesować się moimi planami, czego moja córka w ogóle nie robi.

Mam dwoje wnucząt, najmłodsze ma osiem miesięcy, a najstarsze cztery lata. Bardzo kocham moje wnuki, staram się spędzać z nimi czas, chodzić na spacery i bawić się, ale nie zawsze się to udaje.

Do emerytury jeszcze mi daleko, więc pracuję. Owdowiałam dawno temu, gdy moja córka miała 10 lat, więc nauczyłam się żyć dla siebie.

Mam hobby, przyjaciół i własne plany, ale moja córka zdaje się tego nie rozumieć. Przy pierwszym dziecku nie było tak trudno, ale teściowa mieszkała w pobliżu i pomagała mi, a teraz jest ciężko.

screen Youtube

Jeśli córka potrzebuje mnie do opieki nad wnukami, nie prosi mnie, nie pyta, czy mogę, tylko dzwoni i mówi, kiedy mam przyjechać albo kiedy mam się spodziewać wnuków u niej.

Kiedy nie mam planów, to nie ma problemu, cieszę się, że mogę spędzić czas z dziećmi. Ale zdarza się też tak, że mam już umówione spotkanie, jestem gdzieś zaproszona, kupiłam bilety.

Jeśli jest jakaś siła wyższa, to oczywiście przesuwam swoje plany, ale najczęściej nic pilnego się nie dzieje, po prostu moja córka decyduje, że musi zrobić swoje albo gdzieś pojechać.

Moja córka powiedziała mi, że albo zawsze jestem babcią, albo wcale nie jestem babcią. Nie jest zadowolona z pomagania mi, kiedy jest to dla mnie wygodne.

Taka postawa sprawia, że robi mi się niedobrze. Zwłaszcza gdy zamienia się w szantaż. Jeśli podskoczę na pierwsze zawołanie i pobiegnę do wnuków, to jestem dobrą babcią, pozwolą mi zobaczyć moje wnuki, a jeśli tego nie zrobię, to wcale nie jestem babcią, oszukują mnie, a nie moje wnuki.

Wielokrotnie tłumaczyłam, że zawsze chętnie spędzam czas z dziećmi, ale mam własne życie, własne plany i ustalenia. Moja córka kazała mi zdecydować, co jest dla mnie ważniejsze: moje wnuki czy moje plany.

Ale ja cenię jedno i drugie, bo moje życie nie składa się tylko z wnuków czy własnego biznesu. Jest czas na rodzinę, plany i hobby.

Ale nie potrafię tego przekazać mojej córce. Natychmiast zaczyna wariować, oburzona, że wymieniłam wnuki na jakieś spotkanie. Ostatnim razem, gdy nie odzywała się do mnie przez miesiąc, odmówiłam siedzenia z wnukami. Miałam bilety do teatru na wieczór, które trudno było dostać, a nie zamierzałam rezygnować z teatru, bo córka umówiła się na manicure.

To jest to, wielka obraza, nie odbiera telefonu, nie przyprowadza wnuków. Potem się rozmroziła i postanowiła dać mi jeszcze jedną szansę. I znowu zostałam tylko postawiona przed faktem dokonanym, że wnuki były wtedy na mnie.

Wczoraj znów zadzwoniła i powiedziała, że wkrótce przyprowadzi dzieci. A ja byłem poza miastem. Mieliśmy imprezę firmową, pojechaliśmy do ośrodka rekreacyjnego. Córka domagała się, żebym wróciła, ale odmówiłam, bo to była długa i kosztowna podróż, a sytuacja córki nie była krytyczna.

Moja córka powiedziała mi, że wszystko jest dla mnie jasne, że wie, że nie dbam o nią ani o moje wnuki, i rozłączyła się.

Jestem zmęczona tymi próbami manipulacji. Kocham moje wnuki, kocham moją córkę, ale nie zamierzam biegać w kółko jak pies cyrkowy przed moją córką. Jeśli zdecyduje się ze mną nie komunikować, będzie to jej wybór, a ja to zaakceptuję.

Kiedyś moja matka namówiła mnie, żebym pozwoliła mojej siostrze i dziecku mieszkać w mieszkaniu mojego męża. A teraz dowiaduję się, że moja siostra mieszka z moją matką, a oni wynajmują mieszkanie mojego męża

„Odwdzięczę wam się, nie mam pieniędzy, ale na pewno odzyskacie przychylność”: tak powiedział starszy mężczyzna, którego podwieźliśmy

Chcę normalnego życia na emeryturze: oglądania telewizji w fotelu, żucia herbatników i uprawy cebuli, a nie zajmowania się wnukami