Poszłam na urlop macierzyński i zaczęliśmy żyć w biedzie, brakowało nam pieniędzy na wiele rzeczy, mój mąż, który obiecał utrzymać rodzinę, nadal pracował w swojej wygodnej pracy, a ja nie jestem z tego zadowolona

Nasza rodzina znajduje się w długotrwałym kryzysie finansowym, który rozpoczął się zaraz po tym, jak poszłam na urlop macierzyński.

Mój mąż, który obiecał utrzymywać rodzinę, nadal pracuje w swojej mało stresującej pracy. Nie chce niczego zmieniać, jest ze wszystkiego zadowolony. Ale mnie nie satysfakcjonuje ciągłe pożyczanie pieniędzy od rodziców.

Rozumiem, że popełniłam błąd, wierząc mężowi na słowo, ale był bardzo przekonujący. Śpiewał jak słowik, że kiedy będę na urlopie macierzyńskim, on zadba o potrzeby rodziny, jeśli będę musiała pracować na dwa etaty. A ja to kupiłam. Bardzo, bardzo się myliłam.

Od prawie roku jestem na urlopie macierzyńskim. Do tego czasu pracowałam i dobrze zarabiałam. Mieliśmy wystarczająco dużo.

Nigdy nie dzieliłam finansów na moje i męża, mieliśmy wspólną pulę. Nigdy też nie robiono mu wyrzutów z powodu pieniędzy. Nie leżał na kanapie, pracował, coś zarabiał.

screen Youtube

Kiedy test pokazał dwa paski, zaczęłam się zastanawiać, jak będziemy żyć na urlopie macierzyńskim.

Pensja mojego męża po prostu nie wystarczyłaby na czynsz i inne potrzeby, a nawet jeśli, to musielibyśmy sporo ograniczyć. Myślałam na głos, żeby mój mąż mógł mnie usłyszeć.

Mój mąż uspokajał mnie, mówiąc, że znajdzie drugą pracę i wszystko się ułoży. Przed moim urlopem macierzyńskim mąż nie znalazł drugiej pracy. Powiedział, że jest w trakcie. Potem rozmawialiśmy o tym, że druga praca się nie sprawdzi, ponieważ harmonogramy wszędzie się pokrywają.

A ja nie miałam gdzie się zwrócić — przed nami był tylko szpital położniczy. Kilka razy z mężem mocno się pokłóciliśmy, on znalazł jakąś pracę na pół etatu, przynosił dumnie do domu, a ja na chwilę się uspokajałam — może wtedy, kiedy on chciał.

Kiedy urodziłam, zdałam sobie sprawę, w jaki dołek wpadłam. Gdyby nie zasiłek rodzinny i pomoc moich rodziców, poszlibyśmy na dno. Ciągle przypominałam mężowi o jego obietnicach, ale on zawsze znajdował jakąś wymówkę, a potem mówił, że żyje nam się wystarczająco dobrze.

Mąż dalej mówił, że jest zadowolony z pracy, przynosi do domu pieniądze, co do grosza. Wiadomo, że bardzo trudno jest teraz znaleźć dobrą pracę.

Teściowa dołączyła jako drugi głos. Uważała, że to nie jej syn zarabia mało, tylko ja chcę za dużo. Podkreślała, że muszę nauczyć się oszczędzać, że kiedyś była w stanie gotować przez tydzień z jednego kurczaka.

Oczywiście zmyślam, jak mówi, ale z jakiegoś powodu zawsze pożyczam pieniądze od rodziców, żeby nie umrzeć z głodu. Dają mi pieniądze, ale nigdy ich nie oddają. Wstydzę się spojrzeć mamie i tacie w oczy.

Niedawno pokłóciłam się z mężem i powiedział mi, że jeśli tak bardzo brakuje nam pieniędzy, możemy przeprowadzić się do mojej matki, gdzie nie będziemy musieli płacić czynszu, a ja będę miała wolne pieniądze.

W najśmielszych snach nie wyobrażałam sobie mieszkania z teściową. Ledwo ją znoszę, gdy mnie odwiedza, a nie chcę zderzać się łokciami w kuchni. Zwłaszcza w jej kuchni.

Mój mąż doszedł więc do wniosku, że nie muszę rozwiązywać problemu, wystarczy, że go dopadnę. Ostrzegłam go, że jeśli w ciągu najbliższych kilku miesięcy nie zarobi wystarczająco dużo pieniędzy, żeby spłacić nasze długi, to wprowadzę się do mamy, ale ze swoimi. A potem złożę pozew o rozwód i alimenty. Jego pensja jest oficjalna.

Mój mąż był do głębi urażony, że stawiam mu takie warunki. Krzyczał, że go szantażuję. Ale jaki szantaż, po prostu nie wiem, jak sprawić, żeby przestał myśleć o własnej wygodzie i zaczął myśleć o swojej rodzinie.

Rodzice byli zmęczeni, a kiedy zbliżała się północ, ich mała córeczka przyszła do ich pokoju i powiedziała, że musi zrobić rękodzieło do szkoły

Na przyjęciu urodzinowym mojej przyjaciółki poznałam jej chłopaka i zakochałam się. Dziś wychowujemy dwójkę dzieci, choć wciąż czuję się, jakbym zepsuła ich związek

Po przejściu na emeryturę moja teściowa zaczęła sprzątać zarówno swój, jak i nasz dom, więc poradziłam jej, żeby zrobiła z tego zawód: „Przestańcie sprzątać, nie lubię tego”