Muszę mieć zapas pieniędzy na wszelki wypadek, a mojego męża to bawi: „Nigdy nie wiadomo, co będzie jutro”

Mój mąż uważa, że to zabawne, że boję się, że pewnego dnia zostanę bez środków do życia. Mówi, że to nonsens, a ja po prostu histeryzuję. Oczywiście on mnie nie rozumie, dorastaliśmy w różnych rodzinach.

Jego rodzina nie jest bogata, ale ma się całkiem dobrze i zawsze tak było, nawet w latach dziewięćdziesiątych.

Moi rodzice nie są zmarginalizowani, są zwykłymi ludźmi, ale zarabiają znacznie mniej, tak się po prostu stało.

Kiedy byłam mała, żyło nam się bardzo ciężko. Mój ojciec stracił pracę, za którą nie płacono mu od sześciu miesięcy, a moja matka pracowała sama. Bywało, że w domu nie było nic.

Mogło to trwać dwa lub trzy dni, dopóki nie znaleźliśmy pieniędzy na jedzenie. Doskonale pamiętam to uczucie głodu.

screen Youtube

Kiedy mój tata dostał pracę, nasze życie stało się lepsze i nie cierpieliśmy już takiego głodu. Potem dostaliśmy daczę, gdzie pracowaliśmy od wiosny do jesieni, przygotowując jedzenie na zimę.

Przyzwyczaiłem się do tego, że zawsze mieliśmy jakieś zapasy zbóż, makaronu, cukru, soli, ogórków, dżemu, które mogły nam pomóc, gdyby znowu zabrakło nam pieniędzy.

Rodzice nauczyli mnie oszczędzać pieniądze na czarną godzinę. To była nietykalna rezerwa, która nie pozwoliłaby rodzinie przejść przez świat.

Kiedy zaczęłam żyć na własną rękę, te postawy były już mocno zakorzenione w mojej głowie. Zawsze powinien istnieć pewien zestaw produktów i pewna kwota pieniędzy odłożona na czarną godzinę.

Teraz mam własną rodzinę. Tak, nie jesteśmy w potrzebie, możemy dobrze zjeść, jeździmy na wakacje, mamy własne mieszkanie, a moje dziecko uczęszcza do różnych klubów.
Ale zawsze mam w domu puszki płatków śniadaniowych i paczki makaronu, robię konserwy i mam zapas finansowy, choć niewielki, ale wystarczy na miesiąc naszego normalnego życia.

Mój mąż nie rozumie, dlaczego robię te bzdury. Irytują go zapasy zbóż i innych rzeczy, jakbyśmy przygotowywali się na zimę nuklearną.

A kiedy nie miał wystarczająco dużo pieniędzy na samochód i chciał je wyjąć ze skrytki na deszczowy dzień, wpadłam w prawdziwą histerię.

Mąż powiedział, że na pewno zwróci pieniądze później, że nie powinnam się denerwować, nie jemy ostatniego chleba.

Ale ja wpadłam w panikę, wyobrażając sobie, że jutro coś się stanie i zostaniemy bez środków do życia.

Nie rozumiem, dlaczego mój mąż jest taki wściekły. Mam potrzebę robienia rezerw na nagłe wypadki. Co w tym złego? Nie gromadzę wszystkiego.

Gdybym zmuszała moją rodzinę do chodzenia w łachmanach i oszczędzała pieniądze nie wiadomo na co, to można by zrozumieć skargi mojego męża. Ale ja się tak nie zachowuję.

„Na starość mój syn będzie mnie wspierał, dam mu mieszkanie, będzie sprawiedliwie”: niech wspiera matkę na starość

Sprzedałem ubrania mojej żony, których nie nosiła od kilku lat, a jej się to nie podobało: „Nie pamiętasz, ile ich masz”

Moja teściowa jest przyzwyczajona do tego, że pierwszy mąż mojej żony płacił za jej wydatki i chce tego samego ode mnie: „Czy mojemu zięciowi nie szkoda pieniędzy na ukochaną teściową”