Twoje dzieci będą miały mieszkania, ale mój syn nie, a ja muszę się o niego zadbać: „Dlaczego miałabym o tym myśleć”

Któregoś dnia mój mąż powiedział mi, że skoro moje dzieci mają zapewnione mieszkania, to powinniśmy pomyśleć o jego dziecku. Po pierwsze, moje dzieci są naszymi wspólnymi dziećmi.

A po drugie, dlaczego ja mam zajmować się kwestią mieszkania dla jego syna z pierwszego małżeństwa, a nie jego pierwsza żona, matka dziecka?

Od razu wiedziałam, że Filip ma przeszłość, więc nie spieszyłam się z poślubieniem go. Mieszkaliśmy razem przez około dwa lata, zanim zdecydowaliśmy się zalegalizować nasz związek.

Bardzo uważnie śledziłam jego relacje z byłą rodziną, aby sprawdzić, czy założenie z nim rodziny ma sens, czy też nadal będzie go tam ciągnęło. Moja decyzja była więc jak najbardziej wyważona.

Byliśmy już małżeństwem, mieliśmy dwóch synów. Filip odpowiadał mi jako mąż i jako ojciec. Zarabia pieniądze, opiekuje się dziećmi i ogólnie dobrze nam się układa.

screen Youtube

Czasami zdarzają się kłótnie i nieporozumienia, ale to zdarza się we wszystkich rodzinach, nigdy nie widziałam idealnej.

Mieszkaliśmy w moim mieszkaniu, które odziedziczyłam po ojcu. Moja mama rozwiodła się z nim, gdy byłam jeszcze w szkole, a teraz ma drugiego męża, ale jestem jej jedynym dzieckiem.

Otrzymałam spadek po ojcu jakieś jedenaście lat temu, od razu się wprowadziłam i zaczęłam się urządzać.

Mój mąż i jego pierwsza żona nie mieli mieszkania, wynajmowali je i planowali zaoszczędzić na kredyt hipoteczny, ale nigdy tego nie zrobili.

O ile wiem, po rozwodzie była żona i dziecko wrócili do rodziców. A Filip wynajął mieszkanie, zanim mnie poznał, a potem wprowadził się do mnie.

Fakt, że mieszkamy na moim terytorium, nigdy nie przeszkadzał ani mnie, ani mojemu mężowi. Nigdy nie było żadnych kłótni ani pytań na ten temat. Robiliśmy remonty, kupowaliśmy meble, mieszkaliśmy razem, jednym słowem.

Dwa lata temu moje dwie babcie, ze strony matki i ojca, zmarły jedna po drugiej. Zostałem z dwoma mieszkaniami, które w całości należały do mnie. Moja matka odmówiła oddania swojego udziału w majątku babci, obiecując, że podzielę mieszkania między moje dzieci, gdy dorosną.

Ale kiedy dzieci są małe, zdecydowaliśmy się wynająć mieszkania. Ja biorę pieniądze z jednego mieszkania, a moja matka z drugiego.

Uważam, że to sprawiedliwe. Muszę przyznać, że to dobry dodatek do pensji. Pieniędzy nigdy za wiele. Mój mąż nie angażował się w ten związek z mieszkaniami, to go nie dotyczyło.

Kiedy mieszkania stały się moje, powiedziałam mu o dyspozycji, wziął to pod uwagę i rozmowa została zamknięta. Ale ostatnio temat mieszkania nagle wypłynął i to z bardzo nieoczekiwanej strony.

Syn męża z pierwszego małżeństwa za kilka lat kończy szkołę. Filip zaczął mówić o tym, że chłopiec jest dorosły i powinniśmy pomyśleć o przyszłości.

Nie rozumiałam, dlaczego rozmawiał ze mną o przyszłości swojego syna, ale z grzeczności słuchałam, na wypadek gdyby potrzebował rady lub po prostu chciał się wyżalić.

Powiedział, że moje dzieci będą miały mieszkania, ale jego syn nie. Powinienem więc załatwić mu kredyt hipoteczny. Oferta była nieoczekiwana, dziwna i zrodziła wiele pytań.

Przede wszystkim zapytałam go, kiedy nasze dzieci stały się wyłącznie moje. Filip przewrócił oczami i poprosił, żebym nie wczytywała się zbytnio w jego słowa, jakbym dokładnie rozumiała, co ma na myśli.

Powiedział, że jego synowi nie grozi odziedziczenie czegokolwiek, przynajmniej nie w najbliższej przyszłości. Ale ja naprawdę chcę, żeby chłopiec nie był takim bałaganiarzem jak on, ale żeby przynajmniej miał swój własny kąt.

Powiedziałam, że jego pragnienie jest wielkie i zdrowe, ale na czym stoję? Chłopak ma matkę i ojca, którzy powinni troszczyć się o jego dobro. Nie przypominam sobie, by pierwsza żona Filipa zrobiła cokolwiek, by przyczynić się do szczęśliwej przyszłości naszych dzieci.

A mój mąż tłumaczy mi, że jego była żona nie może nic zrobić, bo dostaje marne grosze i jest utrzymywana przez rodziców. Jego samego też nie stać na mieszkanie, ale z moją pomocą może to zrobić.

Moja pomoc powinna polegać na tym, że Filip weźmie kredyt hipoteczny, podpisze mieszkanie synowi, a on i ja będziemy spłacać kredyt hipoteczny.

Filip powiedział, że on i ja mamy dwie pensje plus pieniądze z wynajmu mieszkania. Czy nie damy sobie rady?

Oczywiście, że sobie poradzimy. Będziemy jednak musieli oszczędzać, bo Filip płaci alimenty na syna, a do tego dochodzi kredyt hipoteczny. Potem chłopak będzie musiał iść na uniwersytet, a jak rozumiem, jego matki też nie będzie na to stać. Znowu pojawią się wydatki dla ojca. A kredyt hipoteczny nie zniknie.

Oznacza to brak wakacji, brak zakupów nowych urządzeń czy mebli, po prostu reżim całkowitych oszczędności. I po co? Żeby mój mąż wyglądał na dobrego tatę?

Mój mąż nie ma nic wspólnego z mieszkaniami naszych synów. To mój spadek, który podzieliłam między synów. Mój i mojej matki. Tak więc szczerze mówiąc, nie ma mowy o żadnym kredycie hipotecznym.

Powiedziałam mężowi, że jeśli tak bardzo zależy mu na najstarszym synu, to niech on i jego była wezmą kredyt hipoteczny, wezmą go dla niej i niech on zapłaci swoją część lub trochę więcej na poczet alimentów. Ale ja nie zamierzam w tym uczestniczyć.

Mój mąż krzyczał, że wszystko rozumie, a od dwóch dni nie rozmawiamy. Nie rozumiem, co się dzieje w jego głowie.

Mój ojciec wrócił po trzydziestu latach i zaczął uczyć mnie, jak żyć i wychowywać dzieci: „Twoja żona i dzieci w ogóle cię nie słuchają”

„Jeśli nie lubisz mojego syna, nie kochasz też mnie”: do takiego wniosku doszedł mój mąż, gdy odmówiłam opieki nad nim

Moja żona ma już czterdzieści lat i nadal nie mówi rodzicom o wszystkim, więc muszę się zgadzać: „Zarabiamy te pieniądze”