Moja teściowa, miła dusza, postanowiła pomóc mojej siostrzenice, która nie ma gdzie mieszkać z rodziną. Ale trudno jest jej mieszkać w tym samym mieszkaniu z nią, jej mężem i dwójką małych dzieci.
Dlatego matka mojego męża zamierza zostawić im swoje mieszkanie i wprowadzić się do nas.
Tylko ja jestem kategorycznie przeciwna takiemu rozwiązaniu problemu. Mój mąż też nie jest z tego zadowolony.
Marta i ja nigdy nie mieszkaliśmy pod jednym dachem przez jeden dzień. Uważam to za klucz do naszych normalnych relacji.
Łatwo jest zachować wzajemną uprzejmość, gdy nie trzeba dzielić kuchni i dostosowywać się do stylu życia drugiej osoby. Mieszkając w tej samej okolicy, jest to znacznie trudniejsze.
Od razu poszliśmy na wynajem mieszkania i zaczęliśmy oszczędzać pieniądze na zaliczkę. Obiektywnie rzecz biorąc, mieliśmy już wystarczająco dużo pieniędzy na zaliczkę na mieszkanie z jedną sypialnią.
Chcieliśmy jednak zaoszczędzić więcej, ponieważ nikt nas nie poganiał. Podczas gdy oszczędzaliśmy, moi rodzice odziedziczyli spadek po babci, który sprzedali i większość pieniędzy przekazali mnie.
Kwota była imponująca, więc kiedy zebraliśmy wszystkie pieniądze, zdecydowaliśmy się wziąć kredyt hipoteczny na trzypokojowe mieszkanie, aby zakończyć kwestię mieszkań i kredytów hipotecznych.
Postanowiliśmy poczekać z dziećmi, bo jak na razie wszystko idzie dobrze w mojej karierze i musimy to wykorzystać, póki możemy. A mój wiek nie jest jeszcze zły — mam dwadzieścia sześć lat, a mój mąż dwadzieścia osiem.
Kwestia dzieci może poczekać trzy lub cztery lata. W zamian będziemy mogli spłacić większość długów. Moje relacje z matką męża są uprzejme i neutralne. Po raz kolejny nie dotykamy jej, a ona nie dotyka nas.
Dzwonimy do siebie, spotykamy się w święta, czasem odwiedzamy w weekendy. Wszystko w granicach przyzwoitości.
Oprócz swojej matki mój mąż ma kuzynkę, Lisę, z którą są w dobrych stosunkach od dzieciństwa. To córka siostry mojej teściowej, która mieszka w innym regionie, a jej córka przyjechała tu na studia i została, wyszła za mąż i urodziła dzieci.
Lisa i ja nie miałyśmy tej samej osobowości, więc nasza przyjaźń nie wypaliła. Zawsze wydawała mi się w jakiś sposób infantylna, nieprzystosowana do życia i z zupełnie obcymi dla mnie wytycznymi życiowymi. To znaczy mogę z nią rozmawiać, ale żadna z nas nie będzie czerpać z tego przyjemności.
Do niedawna Lisa pojawiała się w naszym życiu kilka razy w roku — na urodziny męża i teściowej. I kilka razy w sylwestra. A ostatnio zaczęłam słyszeć o niej coraz częściej.
Moja teściowa, do której pojechaliśmy, powiedziała, że Lisa dzwoniła, że coś się tam dzieje. Nie miałam pojęcia i nawet nie zamierzałam tam jechać.
Lisa i jej mąż są dorosłymi ludźmi, którzy mają już dwójkę dzieci. Nadszedł czas, aby sami zaczęli radzić sobie w życiu. To było dla mnie oczywiste.
Cóż, rozmawialiśmy i rozmawialiśmy, byłoby miło, ale potem znów pojawił się temat Lisy i jej rodziny. Zostali w końcu wyrzuceni z domu matki jej męża, a teściowa przygarnęła siostrzenicę z mężem i dziećmi. Co ja poradzę, że to sprawa teściowej, że z nimi mieszka.
Ale ostatnio okazało się, że mieszkanie z nimi to zadanie niewykonalne. Taktownie milczałam. Teściowa wiedziała, co robi, więc nie było na kogo zrzucić winy.
Dla mnie rozwiązanie było oczywiste — dać Lisie i jej mężowi tydzień na rozwiązanie wszystkich kwestii, a potem poprosić ich o opuszczenie domu. Powtarzam, są dorosłymi ludźmi, którzy wydali na świat dwójkę dzieci. Niech przestaną czekać, aż ktoś będzie im coś winien.
A kilka dni później przyszła moja teściowa, żeby podzielić się z nami swoimi przemyśleniami na temat tego, jak pomóc Lisie i samemu nie zwariować.
Powiedziała, że mamy trzy pokoje i tylko nas dwoje, więc na razie wprowadzi się do nas, a Lisa i jej rodzina zostaną z nią. Kiedy staną na nogi, teściowa wróci do siebie i wszystko będzie dobrze.
Jeśli chodzi o wszystkich, to żartowała. Tylko Lisa będzie szczęśliwa. Dostanie dwupokojowe mieszkanie, w którym będzie mogła mieszkać i o nic się nie martwić.
Na warunkach zaproponowanych przez moją teściową mogą tam mieszkać, dopóki najmłodsze dziecko nie osiągnie pełnoletności. Tymczasem ja muszę dzielić mieszkanie z matką mojego męża.
Ta opcja mi nie odpowiadała, więc od razu powiedziałam, że jestem temu przeciwna. Lisa i jej teściowa pokłóciły się, a ja chcę utrzymać normalne relacje z teściową, a wspólne mieszkanie w tym nie pomaga. Dlatego nie zamierzam brać udziału w tej przygodzie. Mąż podrapał się po brodzie w zamyśleniu.
Teściowa zaczęła mi opowiadać, jak ciężkie jest życie Lizy, jak bardzo potrzebuje pomocy i zapewniała, że sobie poradzimy. Ale dla własnego dobra nie chciałam mieszkać z teściową. Dlaczego więc miałabym to robić teraz dla dobra Lisy?
Teściowa zaczęła robić mężowi wyrzuty, że nie myśli o swojej siostrze. A potem powiedział, że ona i jej mąż mieszkali z jego matką przez pięć lat, ale to nie miało sensu, mieli tylko dwoje dzieci, chociaż chcieli zaoszczędzić na mieszkanie. Teraz będą rodzić trzecie i czwarte dziecko w jej mieszkaniu, podczas gdy ona będzie mieszkać z nami.
Moja teściowa rozpłakała się i zapytała, czy jest mu jej żal. Mąż odpowiedział, że nie jest mu przykro, ponieważ sama wpakowała się w tę sytuację. Rozwiązanie było proste: wyrzucić Lisę i jej rodzinę i pozwolić im myśleć za siebie.
Teściowa powtarzała, że nie mają dokąd pójść, że ona jest na urlopie macierzyńskim, a jej mąż dostaje marne grosze i nawet nie będą w stanie wynająć mieszkania.
Mąż wzruszył ramionami i powiedział, że jedyne, co może zrobić dla Lisy, to opłacić jej podróż do rodzinnego miasta ciotki. Jest jej córką, więc powinna zająć się wszystkimi sprawami.
Teraz moja teściowa jest na nas obrażona. A ja sobie myślę, że Lisa to „grzeczna dziewczynka” – sama pokłóciła się ze swoją teściową i udało jej się pokłócić z moją. Ale nawet dla pokoju z teściową nie jestem gotowa zgodzić się na jej warunki.