„Zarejestrujemy cały wspólny majątek na imię mojej matki, w przeciwnym razie spadkobiercy przybiegną”: druga żona syna wymyśliła sprytny plan

Mój syn ożenił się po raz drugi, a jego nowa żona postawiła warunek, że wszystkie nieruchomości, które kupią podczas małżeństwa, zostaną zarejestrowane na nazwisko jej matki.

Mówi, że nie chce spędzić całego życia jako służąca, a potem dzielić się wszystkim ze swoimi dziećmi z pierwszego małżeństwa.

Mój syn uważa, że to logiczne żądanie, ale ja staram się go przekonać, że jest oszukiwany.

Mój syn ożenił się po raz pierwszy w wieku dziewiętnastu lat. Spotykał się ze swoją pierwszą żoną od szkoły średniej, a kiedy miał dziewiętnaście lat, ona zaszła w ciążę i postanowili się pobrać.

Rzucił szkołę i poszedł do pracy, mimo że odmówiłam. Ojciec i ja mogliśmy pomóc finansowo, ale mój syn zdecydował, że jest dorosły i to jego odpowiedzialność.

Kiedy urodziło się dziecko, swatka i ja na zmianę biegaliśmy pomagać młodej matce, ponieważ młodzi ludzie zamieszkali osobno. Rodzice synowej dali im mieszkanie po babci i przyjęli ją do siebie.

Syn pracował, wnuk dorastał, a synowa przeniosła się na studia niestacjonarne. Wszystko wydawało się iść dobrze. Chociaż na początku byłam sceptyczna — co to za rodzina w wieku dziewiętnastu lat? Chciałam gdzieś wyjść, musiałam się uczyć, a w głowie wciąż miałam mętlik. Pobawią się i zrezygnują.

Ale młodym żyło się dobrze przez trzy lata, synowa skończyła studia, poszła do pracy, ale nie zdążyła długo popracować — znowu zaszła w ciążę.

U nas było trochę łatwiej, dużo rzeczy zostało nam po pierwszym dziecku i nie musieliśmy dużo kupować. Chociaż jest to bardzo trudne przy dzieciach z tak małą różnicą wieku. Wiem to z doświadczenia.

W sumie mieszkaliśmy razem przez siedem lat. Najstarsze poszło do szkoły, najmłodsze do przedszkola i wydawało się, że żyją i się bawią, ale jakoś wszystko poszło nie tak dla młodszych. Choć wydawałoby się, że najtrudniejszy i najbardziej nerwowy okres przeszli bez skandali, to dlaczego teraz mieliby uciekać? Tak się jednak złożyło, że się rozwiedli.

Dzieci zostały z mamą w jej mieszkaniu, a syn wrócił do ojca i do mnie. Powiedział, że będzie oszczędzał na kredyt hipoteczny, żeby mieć własne mieszkanie. To dobrze, co mogę powiedzieć?

Chociaż nalegałam, by mój syn zdobył wykształcenie, zbył to, mówiąc, że ukończył już kilka kursów, dostał pracę i dobrze zarabia.

Dwa lata później zaciągnął kredyt hipoteczny na dwupokojowe mieszkanie. Na początku mieszkał z nami, wynajmował mieszkanie, żeby łatwiej było mu spłacać, ale potem nagle eksmitował lokatorów i się wyprowadził. Okazało się, że miał dziewczynę. Nic dziwnego, był jeszcze młodym mężczyzną.

Pobrali się pół roku później. Nie podobał mi się wybór syna. Dziewczyna jest wymagająca, nie można się do niej odezwać. Musi wszystko wiedzieć, we wszystko wtyka nos. Jest nieprzyjemną osobą, ale nikt nie pytał mnie o zdanie, a to nie ja powinna z nią mieszkać.

Nie rozmawialiśmy z synem od ślubu, nie miał na to czasu — nowa rodzina, nowe zmartwienia. Więc za późno dowiedziałam się o częściowym posiadaniu mieszkania przez jego żonę.

Mój syn wyjaśnił, że ona również uczestniczy w spłacie kredytu hipotecznego. Byłoby niesprawiedliwe, gdyby mieszkanie zostało tylko dla mnie. Postanowiłam więc dać jej swój udział.

Do pewnego stopnia nawet się z nim zgodziłam, będę płacić za więcej niż jeden rok, jeśli będziemy mieszkać razem, prowadzić wspólny budżet, to będzie sprawiedliwe.

Potem otrzymałam w spadku posiadłość po krewnym. To duża działka z domem, ale wymaga wielu inwestycji, aby ją ulepszyć. To tylko miejsce do przechowywania grabi i picia herbaty po południu, a nawet latem trudno tam mieszkać przez tydzień. Mój mąż i ja nie potrzebowaliśmy takiego dobra, więc postanowiliśmy zaoferować je naszemu synowi.

Przyjechaliśmy odwiedzić nowożeńców, napić się herbaty i omówić kwestię domku letniskowego. Moja synowa oczywiście zrobiła niezadowoloną minę, ale nie odwiedzamy ich tak często, więc zniesie to z nami.

Słysząc o domku letniskowym, moja synowa ożywiła się i zaczęła mnie wypytywać, w jaki sposób zostanie on zarejestrowany. Zaskoczyło mnie to pytanie, bo nawet nie myślałam o tym, żeby cokolwiek rejestrować. Jeśli chcecie, możecie to zrobić, jeśli nie, sprzedamy to.

Synowa oburzyła się, mówiąc, że będą musieli zainwestować w to pieniądze, a jeśli będzie to zarejestrowane na nasze nazwisko, to nie zadziała.
Nie podobał mi się ton głosu mojej synowej, ale postanowiłam nie zwracać na to uwagi i powiedziałam, że zarejestruję domek letniskowy na mojego syna.

Moja synowa spojrzała na mojego syna bardzo wyraziście, a ja miałam pytania. Synowa powiedziała, że ona i jej mąż zdecydowali, że cały wspólny majątek zostanie zarejestrowany na nazwisko jej matki.

Mój mąż i ja byliśmy nawet zdezorientowani. Jak ktokolwiek mógł zgodzić się na coś takiego? Synowa wyjaśniła, że nie chce walczyć ze spadkobiercami. Spojrzeliśmy z mężem na siebie. Synowa szybko znalazła sposób, by wpłynąć na mojego syna. Nie wiedziałam, co o tym myśleć, ale dzień później zadzwoniłam i zażądałam, żeby syn przyszedł do nas sam.

Moja synowa powiedziała, że nie rozumie, dlaczego jej mąż zdecydował się zapisać wszystko matce. Podzieli swoją część, którą osobiście zarobił i którą otrzymają jego dzieci. A potem jego przebiegła żona przejmie władzę.

Syn zaczął gorąco usprawiedliwiać swoją żonę, mówiąc, że się mylę, że jego ojciec i ja źle wszystko rozumiemy i nie widzimy całej sytuacji.

Mąż powiedział mi prawdę: teraz za dziesięć lat kupią samochód, zmienią mieszkanie, uporządkują domek letniskowy, a po rozwodzie będzie mieszkał z nami bez grosza, bo okazuje się, że nic nie ma. Nic nie dostanie, nie mówiąc już o dzieciach.

Syn zaczął mnie zapewniać, że tak się nie stanie, ale brzmiał na nieprzekonanego. Nie przyznał ojcu racji, ale widać było, że się nad tym zastanawia. I dzięki Bogu. Jeszcze nie jest za późno, by wszystko naprawić.

Ale na wszelki wypadek postanowiliśmy z mężem spisać testament na rzecz naszych wnuków, ponieważ rady żony naszego syna mogłyby przyćmić jego zdrowy rozsądek.

Zbliżam się do 70. urodzin i czuję się zupełnie sama z moim synem, a wszystko przez moją synową

Moja mama ukrywała wszystkie smakołyki, aby moje dzieci i ja nie jedliśmy, kiedy przyjeżdżaliśmy w odwiedziny: „Mam małą emeryturę i nie starcza dla wszystkich”

Planowałam zostać za granicą przez kilka lat, ale po niedawnym telefonie od przyjaciółki popędziłam do domu, zostawiając wszystko za sobą