Planowałam zostać za granicą przez kilka lat, ale po niedawnym telefonie od przyjaciółki popędziłam do domu, zostawiając wszystko za sobą

Jak to mówią, zdobyłam mojego mężczyznę z powrotem. Tak, był z kimś innym, zanim się spotkaliśmy, ale osiągnęłam swój cel.

Krzysztof zerwał z tamtą dziewczyną, mimo że była atrakcyjniejsza ode mnie pod wieloma względami: wysoka, szczupła, z pięknymi włosami.

Nie zrozum mnie źle, nie uważam się za brzydką. Ale wiem, jak stawić czoła prawdzie.

Z tego powodu szybko zdałam sobie sprawę, że mój ukochany mężczyzna szybko znudziłby się byciem z piękną, krótkowzroczną kobietą, która była całkowicie pusta w środku. Wzięłam więc inicjatywę w swoje ręce.

Spotykaliśmy się przez krótki czas, około ośmiu miesięcy. A potem od razu się pobraliśmy.

Wzięłam też pod uwagę ten moment: wiele starszych kobiet ostrzegało mnie, że mężczyźni stają się inni po ślubie. Stają się leniwi, wymagają więcej zaangażowania, stają się mniej romantyczni.

Tak więc, gdy tylko zaczęliśmy razem mieszkać, celowo zaczęłam podnosić poprzeczkę moich wymagań wobec męża.

Przy tak niewielkim stresie nigdy nie przyszło mu do głowy, żeby porozrzucać skarpetki po mieszkaniu albo nie pozmywać naczyń. Dlatego nie czułam się w moim domu jak pracownica domowa.

Jednak pensja terapeuty dziecięcego nie przynosiła wystarczających pieniędzy. A Krzysztof pracuje w tym zawodzie. Musiałam więc zastanowić się, gdzie i jak powinniśmy się przenieść. Takie myśli mnie denerwowały i dlatego w pewnym momencie atmosfera w naszej rodzinie się pogorszyła.

Mój mąż nie widział siebie w biznesie: czy przez te wszystkie lata uczył się na próżno? A ja nie miałam budżetu na rozpoczęcie czegoś poważniejszego niż odsprzedaż różnych gratów z Chin. Musiałam więc podjąć drastyczne kroki.

Najbardziej oczywistym rozwiązaniem był wyjazd za granicę. Musiałam popracować przez rok lub dwa, a potem wrócić, by zrobić coś poważniejszego. Zaciągnięcie pożyczki w banku było bezcelowe: nie chcieli dać nam kwoty, której potrzebowaliśmy, a odsetki były zbyt wysokie.

Wyjazd za granicę do pracy, gdy byłam jeszcze młoda, wydawał mi się więc jedynym wyjściem. Mój mąż się zgodził, ale nie mógł pojechać sam i tak naprawdę nie chciał.

W ciągu pierwszego roku zarobiłam sporo pieniędzy, a nawet nawiązałam kilka interesujących znajomości. Interesujące w tym sensie, że po powrocie do domu mogłam robić z nimi interesy.

Mówię poważnie, bogaci ludzie za granicą różnią się od naszych. Nie mają w sobie tego całego patosu i wrogości. I są o wiele bardziej chętni do nawiązywania kontaktów.

Po prostu mówisz im o swoich planach, oczywiście w granicach rozsądku, a oni mogą ci doradzić, a nawet zaoferować pomoc.

Kiedy więc wróciłam na chwilę do domu, byłam w świetnym nastroju. Mój mąż przywitał mnie doskonale, widać było, że naprawdę za mną tęsknił i był bardzo zainteresowany moimi nowościami.

Nie popełniłam błędów, które często popełniają nasze kobiety przyjeżdżające z zagranicy. Nie przywiozłam dużo prezentów dla moich bliskich, kupiłam też rzeczy ze średniego segmentu, za które mają całkiem przystępne ceny. Ogólnie nie wydałam dużo pieniędzy.

Powiem więcej, Krzysztof przygotował dla mnie romantyczną niespodziankę. W rzeczywistości w ciągu kilku tygodni, kiedy byłam w domu, kilka razy wyszliśmy do restauracji. W domu gotował, sprzątał i robił wszystko inne. Wszystko na koszt mojego męża, po prostu odpoczęłam i nabrałam sił.

Chociaż, przyznaję, wcale nie czułam się zmęczona. Powrót do pracy był więc dla mnie czymś normalnym. Nie miałam żadnych negatywnych uczuć, chciałam jak najszybciej wszystko uporządkować i zacząć pracować dla siebie.

Ale sześć miesięcy po powrocie do obcego kraju otrzymałem nieprzyjemne wieści. Nasz wspólny znajomy widział Krzysztofa spacerującego z inną kobietą. I to by było nic, nie jestem przyzwyczajony do zazdrości o męża na każdym filarze. Ale to było inne.

Według mojej koleżanki Krzysztof nie traktował jej jak znajomej: śmiali się, przytulali i ogólnie zachowywali się jak para. Dlatego nie można było tak po prostu odpuścić tej sytuacji. Kontrolujemy nasze emocje, wdychamy, wydychamy.

Po konsultacji z moim pracodawcą, który stał się moim przyjacielem, jeśli nie przyjacielem, a nawet mentorem, postanowiłam wrócić do domu bez marnowania czasu. Przynajmniej na kilka dni, aby w pełni zrozumieć, co się dzieje.

Oczywiście byliśmy z mężem w kontakcie telefonicznym, ale nie powiedziałam mu nic o rozmowie z moją przyjaciółką. Wzięłam bilety, przeprosiłam wszystkich, których zawiodłam w pracy i poleciałam do domu.

Moje nerwy były na krawędzi. Na lotnisku prawie zgubiłam torebkę z mapami, telefonem i wszystkim innym. Ale, dzięki Bogu, wszystko było w porządku. Prawie zapomniałam, że po przylocie do domu moja karta SIM mogła dać Krzysztofowi sygnał, że jako abonent wróciłem do domu.

Musiałam w panice wyjąć wszystko i zmienić ją z powrotem. To też było stresujące. Otworzyłam drzwi do mieszkania, przygotowując się na najgorsze. Ale nawet ja nie mogłam do końca przewidzieć sytuacji.

W kuchni spotkała mnie młoda dziewczyna z wielkimi przerażonymi oczami. Popijała szampana z mojego kieliszka i nerwowo próbowała się uśmiechać. Wszystko było jasne, przyszła nie bez powodu. Wtedy w pokoju leżał Krzysztof. Kiedy w końcu udało mi się go obudzić, nie mógł uwierzyć własnym oczom. Próbował mnie uspokoić i jednocześnie grać ofiarę: był taki samotny!

Dziewczyna przygotowała się w półtorej minuty, a ja jej nie przeszkadzałam. Natychmiast wymknęła się z domu i poszła w nieznanym kierunku. Rozejrzałam się i zauważyłam, że ona i mój mąż chodzą tędy od kilku dni. Ale skąd wzięło się drewno na opał?

Wepchnęłam męża pod zimny prysznic i czekałam, aż dojdzie do siebie. Po 5-10 minutach mogłam rozmawiać z jego ciałem stosunkowo wyraźnie.

Wydał moje pieniądze zarobione w pierwszym roku prawie w całości. Na kogo? Na te szynki. A jak się okazało, było ich mnóstwo. Krzysztof miał dość samotnego życia i wpadł w szał. Wiedział, gdzie zostawiłam oszczędności.

Więc nie było problemów z pieniędzmi. To był koniec naszego małżeństwa. Wieczorem tego samego dnia Krzysztof i jego rzeczy zniknęli z mojego mieszkania.

Teraz jestem w domu, wciąż otrząsając się z szoku. Nigdy nie sądziłam, że emocje mogą mnie zawieść. Mój pracodawca wciąż ma nadzieję, że wrócę do pracy i od czasu do czasu pisze do mnie.

Ale wciąż mam wiele rzeczy do zrobienia: rozwód, negocjacje z prawnikiem na temat mojej sytuacji (choć są w ślepym zaułku) i odbudowa moralna. Nie mam siły kontrolować swoich emocji, tylko mdłości i urazę. Mam nadzieję, że po jakimś czasie znów się pozbieram. Ale na razie jestem w depresji. Małżeństwo to najgorsza rzecz, jaka przytrafiła mi się w życiu.

Mój mąż i jego brat przez długi czas nie mogli współdzielić mieszkania. Żona Radka decydowała o wszystkim: „Po prostu mu je oddaj”

Anna przygarnęła małego kociaka i nie miała pojęcia, jak los jej za to odpłaci: „Obiecuję, że wszystko będzie z tobą dobrze”

Moja córka zaczęła szukać dla mnie męża. Myślałam, że troszczy się o moje szczęście, ale jej celem było moje mieszkanie