„Mój mąż chce, aby jego teściowa zamieszkała z nami, ale ja nie zgadzam się z tą decyzją: dlaczego mam to znosić”

Kiedy wyszłam za mąż, rodzice mojego męża byli już rozwiedzeni i mieszkali osobno.

Mój teść ożenił się i przeprowadził do innego miasta, szlachetnie zostawiając swojej byłej żonie trzypokojowe mieszkanie.

Poznałam mojego narzeczonego na trzecim roku studiów, mieszkając w akademiku. Moi rodzice mają duży dom na wsi.

Po ślubie zaprosili nas, abyśmy zamieszkali z nimi i zbudowali dom w pobliżu.

Jednak dojazdy do szkoły i pracy były niewygodne, więc przenieśliśmy się do mieszkania rodziców mojego męża i zamieszkaliśmy z jego matką.

screen Youtube

Szczerze mówiąc, moja teściowa była przeciwna naszemu małżeństwu, wierząc, że jej syn znajdzie lepszą żonę.

I chociaż oboje moi rodzice mają wyższe wykształcenie, a mój brat ma dwa, uparcie uważała mnie i moją rodzinę za niewykształconych wieśniaków. To jest miejski snobizm.

Przy każdej okazji moja teściowa, która przez całe życie uczyła literatury, recytowała poezję i cytowała klasyków, wzdychała, gdy tylko widziała, że czytam współczesne książki.

Jednocześnie teściowa była patologicznie obojętna na sprawy domowe. Powiedziałabym, że była po prostu leniwa.

Pierwszego dnia, gdy wprowadziłam się do jej mieszkania, byłam przerażona. Wszędzie kurz i brud.

Łazienka i toaleta były pokryte szarymi i żółtymi plamami, okna były tak brudne, że ledwo było widać dom naprzeciwko.

Nie byłam przyzwyczajona do życia w tak niehigienicznych warunkach, więc po szkole stopniowo sprzątałam mieszkanie każdego dnia. Pranie i gotowanie również spadło na moje barki.

A kiedy ja zajmowałam się obowiązkami domowymi, teściowa relaksowała się po pracy, czytając książki. A wieczorem, po zjedzeniu przygotowanej przeze mnie kolacji, skarżyła się mężowi, który wrócił z pracy, że źle wyprałam jej ulubioną bluzkę albo posoliłam pilaw.

Bez wahania teściowa powiedziała Adamowi, że celowo dosypałam jej dużo przypraw, wiedząc, że ma wrzody. A ja udawałam, że wypisuję dyplom, żeby nie musieć iść do apteki po lek, którego pilnie potrzebowała.

Oczywiście mój mąż starał się mnie chronić przed jej atakami, ale każdego dnia chciałam zostawić wszystko i pojechać do rodziców. I jeśli na początku milczałam, rodzice nauczyli mnie być uprzejmą dla starszych, to potem znudziła mi się cierpliwość i zaczęły się kłótnie.

Prędzej czy później pewnie nie wytrzymałabym takiego życia, a i mojemu mężowi nie było łatwo znaleźć się między dwoma ogniami. Ale mieliśmy szczęście, dwie rzeczy wydarzyły się jednocześnie. Dowiedziałam się, że jestem w ciąży. I zmarła moja babcia, która bardzo mnie kochała i zostawiła mi w spadku swoje mieszkanie.

Po kolejnej kłótni z teściową zrozumiałam, że nasze nienarodzone dziecko zasługuje na spokojną matkę, więc wezwałam taksówkę i pojechałam do mieszkania babci, zostawiając mężowi liścik. Mąż też do mnie przyjechał, zabraliśmy swoje rzeczy i już nigdy nie wróciliśmy do mieszkania teściowej.

Minęło wiele lat. Wybudowaliśmy dom, a moja teściowa czasami przyjeżdża w odwiedziny, żeby porozmawiać z wnukami. Mamy chłodne i uprzejme relacje, ale jest matką Adama i babcią naszych chłopców, więc jej wizyty raz na miesiąc lub dwa są całkiem znośne.

A ostatnio teściowa zadzwoniła i powiedziała, że ma karaluchy i zostanie u nas kilka dni, bo planuje wezwać firmę odkomarzającą.

Oczywiście wcale mnie to nie ucieszyło, ale stwierdziłam, że przez kilka dni wytrzymam. Dezynfekcja została przeprowadzona, a teściowa powiedziała, żebym przez tydzień nie wchodziła do mieszkania, żeby nie zatruć się toksycznymi oparami. Później okazało się, że sąsiedzi też trują karaluchy i nie mogliśmy wrócić.

Ogólnie rzecz biorąc, mieszka z nami już od miesiąca, a swój pokój zasypała śmieciami i papierkami po cukierkach. Chodzi po domu w butach ulicznych. Próbuje też zaprowadzić własny porządek.

Źle karmię dzieci i ogólnie wszystko jest nie tak. Mam tego dość, nie mam już siły.

Zapytałam męża, kiedy jego matka wróci do domu. Odpowiedź, jakiej mi udzielił, była zdumiewająca. Powiedział, że jego matka jest samotną starszą kobietą, która potrzebuje opieki i uwagi.

Chce spędzać więcej czasu z synem i wnukami, ponieważ bardzo za nimi tęskni. Poprosiła go więc, by pozwolił jej z nami zamieszkać. I planuje wynająć swoje mieszkanie, aby kupić coś przydatnego dla swoich wnuków.

Jestem oburzona. Widzieć kobietę, której nie mogę znieść w moim domu i codziennie znosić jej kaprysy? Sprzątać bałagan i słuchać moralizatorstwa? Nie, nie i jeszcze raz nie! Bardzo kocham swoją rodzinę, ale teściowa nie jest moją rodziną.

Pokłóciłam się z mężem. Po raz pierwszy od dłuższego czasu. Może to niemożliwe i złe. Ale postawiłam warunek — albo ja, albo ona. Teściowa odeszła, a ja stałam się jej wrogiem numer jeden. Nie obchodziło mnie to. Nie chcę żyć z tą osobą i nie będę.

„Moja teściowa zaproponowała nam zamieszkać w jej domu, podczas gdy my będziemy oszczędzać na własne mieszkanie: teraz żałuję, że się na to zgodziłam”

Starsza pani szła ulicą. Było mroźno, zimno, ślisko. Poprosiła nieznajomą dziewczynę o pomoc w zejściu ze wzgórza

Rodzice mojego męża dali nam mieszkanie w prezencie ślubnym, a teraz moja teściowa mówi nam, jak mamy żyć: „Dlaczego przestawiłaś szafę, dlaczego tak późno gotujesz”