„Jakie to ma znaczenie, na kogo jest zarejestrowany, jesteśmy rodziną: mój mąż zapisał nasz samochód swojemu ojcu bez pytania mnie”

Mój mąż Krzysztof bardzo pomaga swojej rodzinie i dopiero niedawno zdałam sobie sprawę, że jest to ogromny problem.

Wcześniej nie widziałam nic złego w tym, że Krzysztof wysyła pieniądze rodzinie i od czasu do czasu rozwiązuje jakieś ich problemy.

W końcu ja też wysyłam pieniądze moim rodzicom i zapewniam im wszelką możliwą pomoc tam, gdzie ze względu na wiek nie są już w stanie sobie poradzić.

Moim zdaniem jest to całkiem naturalne. Moi rodzice zrobili dla mnie wszystko, co w ich mocy, a teraz chcę wyrazić im swoją wdzięczność.

Ale moi rodzice nie nadużywają mojej pomocy. Nie wyciągają też Krzysztofa z kieszeni. A moi teściowie, jak się okazało, myślą zupełnie inaczej.

screen Youtube

Ale po rodzicach mojego męża nie poznałbyś, że są tacy przebiegli. Nigdy nie stawiają Krzysztofowi ostrych wymagań.

A do mnie mówią tylko grzecznie, bez wymagających intonacji. Przez półtora roku naszej znajomości nigdy nie użyli zwrotu „musisz”.

Jednak musiały być dzwonki alarmowe, ale tylko ja mogłem je usłyszeć. Był powód, dla którego cały dzwon zadzwonił jakiś czas temu!

Faktem jest, że Krzysztof i ja mieliśmy po jednym samochodzie. Nawiasem mówiąc, spotkaliśmy się w korku. W jakiś sposób zdaliśmy sobie sprawę, że dwa samochody dla rodziny nie są dla nas opcją. Ich utrzymanie wymaga wiele wysiłku i pieniędzy.

Co więcej, nasze samochody były dalekie od nowych, co tylko potęgowało problemy. Zdecydowaliśmy się więc je sprzedać i kupić nowe, ale pojemne i zdolne do łatwego poruszania się po naszych dziurawych drogach, czyli SUV-a.

Gdy tylko pozbyliśmy się naszych starych wraków i zaplanowaliśmy wycieczkę do salonu samochodowego, zaproponowano mi miesięczną podróż służbową w pracy.

Bałam się, że w tym czasie mój wymarzony samochód może wpaść w niepowołane ręce. W naszym mieście ten model jest dość poszukiwany, ponieważ jest wygodny, niezbyt wybredny, a jednocześnie kosztuje odpowiednie pieniądze. Ogólnie rzecz biorąc, mój strach nie wziął się znikąd.

Postanowiłam więc, że mój mąż sam poradzi sobie z zakupem samochodu. Jest uważny, co oznacza, że zauważy wszystkie, nawet najmniejsze usterki. No i nie będzie miał problemów z załatwieniem formalności związanych z samochodem.

Cóż, samochód okazał się dobry ze wszystkich stron. Krzysztof był naprawdę odpowiedzialny za jego zakup. Ale popełnił straszny błąd, jeśli chodzi o papierkową robotę.

Po podziwianiu naszego nowego SUV-a poprosiłam męża, aby dodał mnie do ubezpieczenia. Odpowiedział, że nie ma problemu, zadzwoni do swojego taty i on się tym zajmie.

Byłam ciekawa, w jakiej sprawie zadzwoni do ojca. Krzysztof wyjaśnił, że zarejestrował samochód ojca. Powiedział, że w ten sposób nie będzie musiał płacić żadnych podatków, ponieważ on i jego teściowa są emerytami.

Być może w tej decyzji jest ziarno rozsądku. Ale dlaczego nie mógł skonsultować się ze mną? Włożyłam w ten zakup połowę pieniędzy! Chciałam, żeby ten samochód należał do nas i tylko do nas.

Krzysztof z oburzeniem odpowiedział, że nie ma znaczenia, na kogo jest zarejestrowany. Wytłumaczyłam mu, że jego rodzice mają swoją rodzinę, a on i ja swoją.

Mówiąc wprost, nie jesteśmy jedną rodziną. Jednocześnie delikatnie opowiedziałam mu o przypadkach, w których takie umowy kończyły się smutno.

Powiedziałam mu, że dzisiaj dobrze nam się układa z jego rodzicami, ale jutro coś może pójść nie tak. I mogą nam łatwo odebrać ten samochód — powiedziałam mężowi jeszcze bardziej szczegółowo, co mnie przeraziło i oburzyło jego działaniami.

Krzysztof zaczął mnie przekonywać, że jego rodzice to uczciwi ludzie i nigdy by nam tego nie zrobili. Nie uważam się za zbyt podejrzliwą i staram się nie myśleć źle o ludziach, ale doświadczenie pokazuje, że nie należy nikomu ślepo ufać.

Poza tym wciąż nie dawał mi spokoju fakt, że Krzysztof nie rozmawiał ze mną o przekazaniu samochodu jego rodzinie. Miałam wrażenie, że celowo tak podeszli do syna, żeby nawet nie pomyślał, żeby mnie o tym od razu poinformować.

A dalsze zachowanie teściów tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że miałam rację. Pomimo pochwał mojego męża za ich krystalicznie czystą szczerość, zmusiłam go do anulowania decyzji.

Powiedziałam mu, że czułabym się znacznie lepiej, gdybyśmy zarejestrowali samochód na nazwisko jednego z nas.

Krzysztof niechętnie wykręcił numer do ojca i wyraził moją prośbę. Ale ta rozmowa nie powiodła się, ponieważ mój teść zaczął krzyczeć, że jesteśmy tak źli, że mu nie ufamy. A mój mąż wolał się poddać niż walczyć.

Musiałam przejąć inicjatywę. Ojciec mojego męża zawzięcie mówił mi o zaufaniu i rodzinie: niemal słowo w słowo to, co wcześniej powiedział mi Krzysztof. Jesteśmy jedną rodziną.

Wyjaśniłam mojemu teściowi tak poprawnie, jak to tylko możliwe, dlaczego chcę powtórzyć tę decyzję. A on krzyczał jeszcze głośniej. Zdałam sobie sprawę, że wystarczy już ceremonii z tym demagogiem.

Nie rozumiem, o jakim zaufaniu możemy mówić, skoro zrobili to za moimi plecami, a teraz w każdy możliwy sposób sprzeciwiają się ponownej rejestracji samochodu.

Teść nie miał nic do powiedzenia, więc wolał odłożyć słuchawkę i, mówiąc w przenośni, wysłać teściową w roli negocjatora.

Weszła z innej strony, opisując swoim jodełkowym głosem ekonomiczne korzyści z ich rozwiązania, o których ponownie opowiedział mi mąż.

Ale ja byłam nieugięta. Dla mnie lepiej zapłacić podatek, ale mieć pewność, że samochód i tak pozostanie nasz.

W rezultacie osiągnęłam swój cel, chociaż doprowadziło to do wielu napięć z moimi teściami. Samochód jest teraz nie tylko fizycznie, ale i prawnie nasz. A dokładniej, mój.

Tak jest bezpieczniej. A co jeśli teściowie znowu zagną plecy mojego męża i zmuszą go do przepisania go na jednego z nich? I od tej pory nie powierzę Krzysztofowi żadnych większych zakupów, przynajmniej dopóki nie nauczy się krytycznie odbierać słów swoich rodziców.

„Na prośbę córki przeszłam na emeryturę, by opiekować się wnukiem. Na początku obiecała pomóc finansowo, ale potem zmieniła zdanie”

„Moja mama ciągle prosi mojego męża o pomoc i zamiast mu dziękować, zawsze na niego narzeka: czas poszukać kochanka z takim mężem”

„Mój syn zmienił swoje zachowanie i stosunek do mnie. Nie wiem, co to spowodowało: może nie potrzebuje już swojej matki”