„Brat i jego żona wprowadzili się do naszego mieszkania z rodzicami. Wszystkim jest ciasno, ale muszę się wyprowadzić: skąd weźmie się ta sprawiedliwość”

Mój brat postanowił się ożenić i zamieszkać ze swoją nową żoną w mieszkaniu, w którym mieszkaliśmy z rodzicami.

Mamy, jeśli w ogóle, dwa pokoje, co jest dość małe dla pięciu osób z perspektywą szóstej.

Mój brat nie widzi żadnych problemów, poza tym, że w domu jest ciasno, ale jego zdaniem to ja powinnam zwolnić miejsce.

Moi rodzice na początku milczeli, ale teraz wspierają mojego brata.

Mam dwadzieścia jeden lat i jestem na ostatnim roku studiów. Mam pracę na pół etatu, ale nadal mieszkam z rodzicami. Wcześniej nie widziałam sensu w wyprowadzce.

Dopóki w drzwiach nie pojawił się mój brat z żoną, żyliśmy cicho i spokojnie, nikt nikomu nie przeszkadzał.

Na początku zostałam zesłana do kuchni, a teraz będę musiała przeprowadzić się do innego mieszkania.

Mój brat ożenił się rok temu. Wybrał sobie narzeczoną z posagiem w postaci osobnego mieszkania i wprowadził się do niego, gdy jeszcze się spotykali.

Wcześniej dzieliliśmy z nim pokój, co powodowało pewne niedogodności ze względu na inny rytm życia.

Kiedy więc mój brat zwolnił swoją przestrzeń życiową, byłam przeszczęśliwa.

Chociaż dzieliły nas tylko dwa lata, nigdy nie rozmawialiśmy o sprawach osobistych.

Nigdy nie mieliśmy skandali ani bójek, żyliśmy jak sąsiedzi. Zaczęliśmy się kłócić po szkole, kiedy musiałam uczyć się do testu, a on mi przerywał.

Albo kiedy musiał się przespać przed pracą, a ja wróciłam późno i przypadkowo go obudziłam. Ja też nie jestem aniołem, nie zaprzeczę.

Po ślubie mój brat przez jakiś czas nie pojawiał się w domu rodziców.

Był zajęty swoim życiem rodzinnym, moi rodzice odwiedzali ich od czasu do czasu, ale ja nie, po prostu nie miałam co tam robić. Co więcej, nie lubiłam jego żony.

Niedawno mój brat przyszedł do rodziców na rozmowę. Nie zostałam na nią zaproszona, więc myślałam, że to nie moja sprawa.

Okazało się, że bardzo się myliłam. Sprawa dotyczyła mnie bezpośrednio. Mój brat i jego żona postanowili zamieszkać na jakiś czas w naszym mieszkaniu.

Byłam zaskoczona tą wiadomością. Mamy dwupokojowe mieszkanie — gdzie oni się podziali?

Mama cierpliwie tłumaczyła, że będę musiała dać im pokój, bo jest ich dwoje i są rodziną.

A ja przeniosę się do kuchni, dzięki Bogu jest na tyle przestronna, że zmieści się tam kanapa.

Zaniemówiłam. Zapytałam ich tylko, dlaczego w ogóle zawracają sobie głowę przeprowadzką, skoro moja żona ma tam własne mieszkanie. Mama zagroziła i życzyła sobie, żeby moje słowa się nie spełniły.

Wszystko okazało się prostsze — żona mojego brata miesiąc temu dowiedziała się, że jest w ciąży, więc skonsultowała się z bratem i zdecydowali, że powinna rzucić pracę, bo teraz w powietrzu jest tyle infekcji, że nie mogą ryzykować. Sama pensja jej brata nie wystarczyłaby na utrzymanie rodziny, więc postanowili wynająć mieszkanie.

Okazuje się więc, że mój brat i jego ciężarna żona przyjeżdżają do nas w odwiedziny, którzy utkną w domu na cały dzień, wynajmą swoje mieszkanie, żeby było im ciepło w stopy, a ja przeprowadzam się do kuchni. Brzmi świetnie!

Ale nie było sensu dyskutować na ten temat, moi rodzice już podjęli decyzję. Zaczęła się przeprowadzka. Oprócz kanapy musiałam powiesić w kuchni półki na podręczniki, zeszyty i inne rzeczy, zwolnić szafy dla młodzieży i masę innych rzeczy. Zajęło to moim rodzicom i mnie cały weekend.

Potem wyprowadził się mój brat z żoną. Nastały mroczne czasy w moim życiu. Bardzo trudno jest się skupić i uczyć, gdy ludzie ciągle przebiegają obok ciebie, drzwi lodówki trzaskają, coś się smaży lub czajnik się gotuje.

Ponadto wszyscy wchodzili do kuchni bez pukania, co również jest bardzo niewygodne. Właściwie w rodzinie panuje zasada, aby pukać, gdy wchodzi się do pokoju, ale to jest kuchnia.

Szczególnie chodzenie do lodówki było irytujące w nocy. Cały dom zasypia i budzi się żona mojego męża. Ona ma swój rytm dnia — gdy wszyscy są w pracy, ona śpi w wolnych chwilach, a w nocy wychodzi coś zjeść, napić się herbaty. I zawsze jest to światło lampki nocnej, brzęk lodówki, szum czajnika, chrupanie, szelest, miauczenie i inne dźwięki.

Znosiłam to nocne czuwanie przez tydzień. Potem zaczęłam wyrażać oburzenie. Jak długo mogę to znosić? Na podwórku nie ma spokoju, ani w dzień, ani w nocy. Żona mojego brata nic mi nie powiedziała, po prostu przestała przychodzić w nocy. Byłam z tego zadowolona.

Ale kilka dni później mój brat wyraził swoje niezadowolenie ze mnie, mówiąc, że przeze mnie jego żona głoduje, a ona nie może, nosi dziecko. Byłam trochę podejrzliwa — jak to, przeze mnie ona głoduje? Mój brat powiedział, że wie, jak krzyczałam na nią, żeby nie grzebała w lodówce.

Oczywiście wiedziałam, że kobiety doświadczają różnego rodzaju cudów podczas ciąży, ale po raz pierwszy usłyszałam o halucynacjach słuchowych.

Poprosiłam ją, żeby przestała w nocy buszować po lodówce, ale to było wszystko. Mój brat zaczął mówić, że kobiety w ciąży nie jedzą zgodnie z harmonogramem, ale tak naprawdę mnie to nie obchodzi. Chcę tylko mieć spokój w nocy.

Powiedziałam bratu, że jego żona może wziąć tacę z czymkolwiek, czego potrzebuje, dopóki nie wyjdę, a potem może trzaskać w ich pokoju aż do świtu. Niech chrzęści i bulgocze mu do ucha. Ale mojemu bratu nie spodobała się ta propozycja. Powiedział, że jego żona będzie jadła kiedy chce, co chce i gdzie chce.

Kłótnia nie ustała, dopóki lekarz nie nalegał, aby przyszła mama przestrzegała normalnego rytmu dnia, a nie bawiła się całą noc, aby się wyspać. Żona mojego brata poważnie potraktowała zalecenia lekarza, więc nocne naloty na lodówkę ustały.

Chociaż do narodzin dziecka było jeszcze około sześciu miesięcy, zaczęli kupować posag dla dziecka. Przestrzeń w mieszkaniu stawała się coraz mniejsza, bo oprócz kompaktowych śpioszków kupili już nieporęczne łóżeczko, wózek, komodę i przewijak. Mieszkanie stawało się za małe. To wszystko nie mieściło się w pokoju młodych, więc było porozrzucane po całym mieszkaniu.

Wtedy postanowiono oddać moje pianino. Nauczyłam się na nim grać, grałam dość często, zanim mój brat się przeprowadził, ale teraz po prostu nie mam czasu i gdzie grać. Pianino stało w pokoju, który przejęli moi przyszli rodzice.

Niedawno wróciłam do domu ze szkoły, a mój brat z jakimś kolegą cisnęli się i wywlekali instrument z pokoju. Okazało się, że postanowili go oddać bez mojej wiedzy. Byłam słusznie oburzona, ponieważ uważałam tę rzecz za moją, a nawet mnie o to nie zapytano. Mój brat stał na swoim stanowisku — ten „potwór”, pochłaniający przestrzeń.

Kłóciliśmy się, dopóki moi rodzice nie wrócili do domu. Moja mama próbowała znaleźć kompromis, oferując zabranie pianina do garażu, ale było to równoznaczne z wyrzuceniem go na śmietnik. Garaż jest nieogrzewany i bardzo wilgotny, co jest wyrokiem śmierci dla instrumentu.

Postanowiliśmy poświęcić trochę czasu na zastanowienie się, co z nim zrobić. Mój brat w głębi serca powiedział, że powinienem wynająć mieszkanie i przeprowadzić się tam ze wszystkimi rzeczami. Mama go zbeształa, ale wieczorem razem z tatą zadzwonili do mnie, żeby porozmawiać. Zaproponowali mi przeprowadzkę.

Mama ukryła oczy i wyjaśniła, że mój brat i jego żona spodziewają się dziecka i nie mogą się teraz wyprowadzić. Tak ułożyły się okoliczności. A mnie nic nie obciąża i tak będzie dla mnie lepiej, nikt nie będzie się wtrącał. Moi rodzice nie będą w stanie zapłacić za moje mieszkanie, ponieważ nienarodzone dziecko potrzebuje tak wielu rzeczy, ale zapewnią wszelką możliwą pomoc.

Byłam bardzo zła. Powiedziałam, że mój brat powinien był pomyśleć o tym, jak utrzyma swoją rodzinę, zanim ją założył. A jego żona mogła kontynuować pracę do czasu pójścia na urlop macierzyński, więc nie musieliby wynajmować mieszkania. Ale zrobili to, co było dla nich opłacalne i wygodne, a teraz jestem w najgorszej sytuacji.

Mam pieniądze na wynajem mieszkania, ale oszczędzałam je na zupełnie inne potrzeby. Teraz kiedy nawet rodzice wyrzucają mnie z domu, muszę wydać je na czynsz. Oczywiście zabiorę ze sobą pianino. Tak naprawdę planuję zabrać wszystkie swoje rzeczy na raz, bo nie zamierzam już wracać do ich domu.

„Mój mąż nie komunikuje się z moimi rodzicami, ponieważ nie mają oni jego statusu, chociaż kiedyś bardzo mu pomagali”

„Mój syn i jego żona ciągle wydają pieniądze i nie mają gdzie mieszkać: jesteśmy młodzi, chcemy normalnie żyć, a nie liczyć grosze aż do końca życia”

„Mój mąż co miesiąc wysyłał swojej matce sporą sumę pieniędzy: jak się okazało, wszystko szło na potrzeby jej młodego kochanka”