„Mój mąż nie komunikuje się z moimi rodzicami, ponieważ nie mają oni jego statusu, chociaż kiedyś bardzo mu pomagali”

Teraz mój mąż zarabia bardzo dobrze, jego biznes się opłaca, ale jest pewna mucha w maści.

Nie chce komunikować się z moimi rodzicami, którzy są zwykłymi pracownikami. Taka komunikacja, jak mówi, jest teraz „niezgodna z jego statusem”.

Ale bez moich rodziców nigdy nie osiągnąłby tego poziomu.

Mój mąż i ja jesteśmy razem od ponad trzydziestu lat. W naszym życiu było wiele różnych rzeczy, a teraz w końcu dobrze nam się żyje.

Mój mąż ma własną firmę, która przynosi dobre dochody, zbudowaliśmy dom, kupiliśmy samochody. Ale nie zawsze tak było. Kiedyś zaczynaliśmy od zera.

Rodzice męża zmarli, gdy był dzieckiem, wychowywała go babcia, która odziedziczyła po nim mieszkanie.

Po ślubie zaczęliśmy w nim mieszkać. Moi rodzice żyją i mają się dobrze, pracowali w fabryce i mieli własny ogród.

Postanowiliśmy z mężem, że po studiach będziemy kontynuować pracę naukową, chcieliśmy zostać profesorami i bronić rozpraw doktorskich.

Lata dziewięćdziesiąte pomieszały wszystkie karty. Nasz instytut bardzo szybko zwiądł, a kadra się rozproszyła. Mój mąż i ja również nie siedzieliśmy bezczynnie, rozumieliśmy, że czasy się zmieniają, chcieliśmy włączyć się w nurt zmian. Wtedy mój mąż pomyślał o założeniu własnej firmy.

Nie będę wdawać się w szczegóły, ale sparzyliśmy się na tym tak bardzo, że musieliśmy sprzedać nasze mieszkanie, aby spłacić długi.

Przetrwaliśmy i jesteśmy za to wdzięczni. Gdzie mieliśmy się potem udać? Przyszliśmy do moich rodziców.

Oboje mieli jeszcze wtedy pracę, a zakład, choć zmienił właściciela, działał jeszcze zaskakująco długo. Znowu ogród nie pozwolił im umrzeć z głodu.

Nigdy w życiu nasi rodzice nie powiedzieli nam złego słowa, ani nie wypominali, że spadamy im na łeb na szyję, mimo że to dorosłe dzieci powinny pomagać swoim rodzicom.

Pomagali nam, karmili nas i ubierali. Pocieszali nas też, mówiąc, że nic się nie stało, takie są czasy, niektórym żyje się jeszcze gorzej.

Stopniowo stanęliśmy na nogi, dostaliśmy pracę, byliśmy w stanie się utrzymać, ale nie przetrwalibyśmy tego okresu bez naszych rodziców.

Kiedy mój mąż postanowił zaryzykować i wejść w biznes, oni też nie mieli mu tego za złe, pomagali jak tylko mogli.

Mama stała za ladą nawet w dni wolne, żebym mogła odpocząć, a ojciec jeździł z mężem po towar, żeby nie jeździł sam tak długo.

Teraz pamiętam to jak koszmar. Wszystko się poprawiło finansowo, ale pogorszyło moralnie. Mój mąż zaczął brązowieć.

Nie zauważyłam tego od razu, ale teraz wyraźnie widzę, że coś w jego umyśle się zmieniło.

Wcześniej wszystkie święta obchodziliśmy w gronie rodzinnym z kilkoma najbliższymi przyjaciółmi.

Teraz mamy partnerów biznesowych mojego męża i jego nowych przyjaciół. I nie ma miejsca dla moich rodziców.

Mąż przekonuje mnie, że nie byliby zainteresowani byciem z nami, a jego mama go w tym wspiera.

Wiele razy rozmawiałam na ten temat z mężem, ale na początku tak, jakbym musiała, a potem świadomie powiedziałam mu, że tak się nie robi.

Kiedyś mówiłam, że mama i tata są najważniejszymi gośćmi, a teraz nawet nie zapraszasz ich na swoje urodziny, a co oni złego zrobili?

Powiedział, że wszystko się zmienia, teraz musimy utrzymać pewien status, to jest biznes, wszyscy tak żyją.

Jak możesz sobie wyobrazić jego partnerów biznesowych i rodziców siedzących przy tym samym stole? Mają zupełnie inny status.

Szkoda mi moich rodziców. Nie zasługują na takie podejście. Tak, są prości i nie tak dobrze wychowani, ponieważ są przyzwyczajeni do zarabiania na wszystko w życiu dzięki swojej pracy, ale gdyby nie oni, mój mąż nie byłby nigdzie w pobliżu swojego statusu. Często myślę o rozwodzie. Mój mąż się zmienia i nie podoba mi się to, co widzę.

Moja matka odmawia, mówiąc, że nie powinnam się na nich obrażać, nie są na zdjęciu. Coraz częściej myślę, że z tym postępem, wkrótce będę „nie w statusie” dla mojego męża.

Mimo że go kocham, coraz mniej przypomina osobę, której dawno temu powiedziałam „tak” w urzędzie stanu cywilnego.

„Mój syn i jego żona ciągle wydają pieniądze i nie mają gdzie mieszkać: jesteśmy młodzi, chcemy normalnie żyć, a nie liczyć grosze aż do końca życia”

„Mój mąż co miesiąc wysyłał swojej matce sporą sumę pieniędzy: jak się okazało, wszystko szło na potrzeby jej młodego kochanka”

„Moja teściowa zawsze mówiła, że jestem kiepską kucharką, aż do pewnego momentu: wtedy została przyłapana, a mój mąż wyciągnął wnioski”