„Mój mąż chce, abyśmy nadal mieszkali z moją matką, mimo że mamy własne mieszkanie: co z nią, gdy będzie stara i samotna”

Wiele osób uważa, że najważniejszą rzeczą przy zakładaniu rodziny jest miłość. Z jej pomocą można podobno znieść wszelkie niedogodności.

Mój mąż i ja pobraliśmy się ponad dziesięć lat temu. Od razu ustaliliśmy, że będziemy mieszkać oddzielnie od naszych rodziców. Zarówno od moich, jak i od jego.

Uważam, że to cywilizowane podejście do zakładania rodziny. Jego rodzice nadal są dla mnie obcy. Tak jak moi rodzice są dla niego.

Dlatego dwoje ludzi powinno tworzyć relacje rodzinne w oddzielnych przestrzeniach życiowych. Jeśli oczywiście pozwalają na to finanse.

A jeśli nie masz pieniędzy na wynajem lub zakup własnego domu, nie ma potrzeby spieszyć się z zakładaniem rodziny.

Mój mąż wspierał mnie w pełni i całkowicie. Zaraz po ślubie przeprowadziliśmy się do wynajętego mieszkania i zaczęliśmy powoli oszczędzać na mieszkanie.

Chcieliśmy mieć gdzie mieszkać w nowym domu, więc około rok później wzięliśmy kredyt hipoteczny na mieszkanie w wieżowcu w budowie. Było dużo taniej.

Do kosztów wynajmowanego mieszkania doszedł kredyt i było ciężko. Ale my, młodzi i ambitni, utrzymywaliśmy się na powierzchni dzięki naszym marzeniom o gniazdku i sile do pracy na pół etatu.

Po mojej głównej pracy pisałam wieczorami prace semestralne na zamówienie, a mój mąż pracował jako taksówkarz. Ogólnie rzecz biorąc, jakoś sobie radziliśmy.

I wtedy rodzinę mojego męża spotkała katastrofa: zmarł jego ojciec. Natychmiast po jego śmierci matka zaczęła się poddawać. Nie mogła otrząsnąć się po stracie.

Zaczęła często mówić o tym, jak straszne i niewygodne jest życie w pojedynkę. Co więcej, miała bardzo duże trzypokojowe mieszkanie. Moja teściowa zasugerowała więc, żebyśmy się do niej wprowadzili. Powiedziała, że nie potrzebuje trzech pokoi sama.

Na początku byłam temu przeciwna. Nie wyobrażałam sobie życia z obcą osobą w jednym mieszkaniu. A opowieści o tym, jak moja teściowa i synowa dzielą kuchnię, przyprawiały mnie o dreszcze. Nie, absolutnie nie chciałam mieszkać z matką mojego męża, nawet z całym szacunkiem dla jej żalu.

Tak się jednak złożyło, że stopniowo zaczęliśmy borykać się z problemami.

Po pierwsze, kurs dolara gwałtownie wzrósł. Wzięliśmy z mężem kredyt hipoteczny w obcej walucie, ponieważ oprocentowanie było niskie. I tak nie oszczędzaliśmy zbyt wiele, ale stało się to bardzo trudne. Z powodu pewnego spowolnienia gospodarczego popyt zarówno na moją pracę, jak i na usługi mojego męża drastycznie spadł.

W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że możemy całkowicie umrzeć z głodu. Sytuacja nie pozostawiła nam wyboru i przeprowadziliśmy się do mieszkania mojej teściowej.

Zaledwie miesiąc później zorientowałam się, że jestem w ciąży. Oczywiście ucieszyłam się z tej wiadomości, ale nadal chciałam, aby dziecko urodziło się w oddzielnym mieszkaniu.

Podzieliłam się swoimi odczuciami z mężem, a on powiedział mi, że przechodzimy przez trudny okres. Teraz musimy skupić się na spłacie kredytu hipotecznego. Prędzej czy później dom zostanie wybudowany, kredyt zamknięty, a nasza trójka wprowadzi się do nowego domu. Ale teraz musimy zaakceptować fakt, że nie stać nas na osobne mieszkanie.

Całkowicie się z nim zgadzałam. Wciąż jednak trudno było mi zaakceptować ten stan rzeczy. Wszystko nie było tak, jak chciałam.

Przed porodem poszłam na urlop macierzyński. Praca na pół etatu również stała się dla mnie bardzo trudna: nie mogłam się skoncentrować na zadaniu, szybko się męczyłam.

Po porodzie długo nie mogłam dojść do siebie. Porzuciłam wszystkie prace terminowe. W mojej oficjalnej pracy miałam płatny urlop macierzyński, ale była to niewielka kwota w porównaniu z moją pensją.

Kiedy przypominam sobie, jak ciężko nam się wtedy żyło, robi mi się niedobrze.

Moja teściowa czasami denerwowała mnie swoimi roszczeniami i napadami złości związanymi z wiekiem. W takich chwilach myślałem tylko o tym, że wkrótce przeprowadzimy się do własnego mieszkania.

Ale wszystko, co złe, prędzej czy później się kończy. Moja córka Nastia dorosła i poszła do przedszkola. Wróciłam do pracy i po jakimś czasie dostałam awans. Mój mąż również powoli dochodził do siebie i szedł naprzód. Przestał nawet jeździć taksówką, ponieważ zarabiał wystarczająco dużo, aby spłacić kredyt hipoteczny i utrzymać rodzinę.

A sześć miesięcy temu nasz dom został w końcu przekazany! Mogliśmy przeprowadzić się do nowego mieszkania. Ale mój mąż odmówił przeprowadzki. Zaproponował, że najpierw wynajmie to mieszkanie. Nie rozumiałam, bo od kilku lat czekałam, aż w końcu zamieszkamy osobno. Wiesz, że gdyby nie nagły wypadek, nigdy nie zgodziłabym się zamieszkać z jego matką!

Mój mąż upierał się, że musimy zamknąć kredyt hipoteczny, że wynajmiemy mieszkanie i z czynszu spłacimy dług wobec banku. A kiedy go spłacimy, wyprowadzimy się.

A ja wciąż mówiłam mu, że zarabiamy już dobre pieniądze, jesteśmy w stanie spłacać kredyt hipoteczny i mieszkać we własnym domu!

I mój mąż zaczął mówić w imieniu mojej matki, ona jest starszą panią. Będzie się nudzić bez nas, przyzwyczaiła się do wspólnego mieszkania i po co się przeprowadzać, skoro mamy tu osobny, wspaniały pokój! Wiele rodzin mieszka z rodzicami i wszystko jest w porządku!

Tak, ale od razu powiedziałam, że nie chcę mieszkać z rodzicami. Mieszkałam tu cały czas, czekając, aż w końcu się wyprowadzimy.

Ale mój mąż mnie nie słucha. Myśli, że jeśli jego mama i ja nie mamy żadnych konfliktów, to znaczy, że bardzo się kochamy i dobrze się dogadujemy. Ale faktem jest, że jestem po prostu spokojną osobą i nie zamierzam się o wszystko kłócić. Nadal chcę mieszkać osobno.

„Po ślubie moja córka została zastąpiona, sprzątała całymi dniami, a potem mój zięć powiedział: Wasza córka jest rozpieszczonym leniem”

„Naprawdę chcę mieszkać osobno, ale moja mama jest przeciwna tej decyzji: kupuj artykuły spożywcze sam, a potem porozmawiamy”

„Kiedyś musiałam zostać z dziećmi u mojej matki, ale ona powiedziała: już ci pomogłam, teraz muszę pomóc mojemu synowi, więc opuść mieszkanie”