„Po ślubie moja córka została zastąpiona, sprzątała całymi dniami, a potem mój zięć powiedział: Wasza córka jest rozpieszczonym leniem”

Rozpieściłam moją jedyną ukochaną córkę i nie żałuję. Dominika wyrosła na wesołą, pogodną dziewczynkę.

Sama gotowałam — nie było mi trudno przygotować lekki obiad dla dwojga.

Dominika sama radziła sobie z obiadami — gotowała półprodukty, robiła jajecznicę, czasem jadła w szkolnej stołówce.

Sprzątanie również było łatwe — minimalna ilość mebli i odkurzacz robot łatwo rozwiązały problem.

W naszym domu nigdy nie było dywanów, tapicerowanych mebli, masywnych żyrandoli i figurek, które wymagałyby konserwacji.

Kiedy na trzecim roku Dominika ogłosiła, że wychodzi za mąż za Krzysztofa, z łatwością to zaakceptowałam.

Moja dziewczyna uśmiechała się i trzepotała. Jej przyszły mąż stał mocno na nogach, zarabiając stały dochód.

Razem z moimi swatami zorganizowaliśmy parze wspaniały ślub. Po miesiącu miodowym nowożeńcy byli pochłonięci codziennym życiem.

Moja córka zadzwoniła kiedyś do mnie i zaprosiła mnie do siebie.

Zapytałam, czy mój mąż będzie miał coś przeciwko i zaczęłam myśleć o czymś smacznym, co mogłabym kupić córce.

Dominika powiedziała, że nie, że właśnie wyjechał na dwa dni w delegację, a ona się nudzi. Jej głos brzmiał dla mnie smutno.

Wieczorem kupiłam w supermarkecie owoce, słodycze i pyszną rybę i pojechałam do domu córki. Dziewczyna otworzyła mi drzwi.

Kiedy zobaczyłam sytuację, oddech uwiązł mi w gardle. Nigdzie indziej nie widziałam takiego wnętrza. W każdym pokoju, zamiast lakonicznych abażurów, wisiały żyrandole w stylu wersalskim.

Na podłodze leżały luksusowe dywany, a w rogach stały urocze figurki. Meble były częściowo rzeźbione, a częściowo tapicerowane.

Wszędzie były ogromne pluszowe zbieracze kurzu — mąż podarował Dominice niedźwiedzie i zające. A najgorsze było to, że na toaletkach, szafkach i stolikach stały małe rzeźby.

W mieszkaniu było dużo mebli. Mój robot odkurzacz, który służy do zwalniania miejsca, udusiłby się tutaj. Moja córka zwróciła na mnie uwagę.

Dominika zapytała mnie, jak się czuję z tym całym pięknem. A ja zapytałam ją, jak sobie z tym wszystkim radzi.

Myślałam, że usiądziemy i spokojnie porozmawiamy. Ale to ja mówiłam najwięcej, a ona ciągle coś zmywała.

Jeśli spadł jakiś okruch, natychmiast rzucała się, by go pozamiatać. To było tak niepodobne do mojego wesołego, leniwego ja. Tak bardzo chciałam, żeby Dominika opowiedziała mi coś o sobie, ale ona nie miała mi nic do powiedzenia.

Z instytutu pędziła do domu, gdzie musiała gotować, wycierać niekończące się statuetki i czyścić dywany. Nic dziwnego, że Dominika była taka smutna.

Byłem przygnębiony tym, co zobaczyłem. Ciężkie uczucie nasiliło się, gdy przyszłam na herbatę w obecności Krzysztofa. Był czuły dla swojej młodej żony, ale domagał się, by mu usługiwano. Nieustannie delikatnie ją krytykował: nie umyła porządnie filiżanki, nie upiekła babeczki, sypialnia była „zakurzona, nie dało się wejść”.

Nie wiedziałam, jak pomóc córce. Postanowiłam więc zwrócić się do Krzysztofa. Jego odpowiedź mnie zaskoczyła.

Powiedział, że moja córka jest rozpieszczonym bachorem. Nie jest leniwą osobą, ale dał jej nieznośny ciężar.

Dalej mówił, że Dominika już i tak cały czas siedzi w domu, co ona może zrobić?

Zdziwiłam się, mówiąc, że w wieku 21 lat nie powinna szorować podłóg, powinna się uczyć, chodzić do kina, rozmawiać ze znajomymi.

Krzysztof powiedział, że to wszystko bzdury, że nauczy moją córkę, jak być dobrą gospodynią domową.

I więcej się nie wtrącałam. Ale głos mojej córki w słuchawce stawał się coraz smutniejszy. Tak bardzo brakowało mi jej żywiołowego śmiechu.

Przez prawie rok moja córka trzymała się i starała się być dobrą żoną dla tego miłośnika dywanów i puszystych zabawek. Pewnego dnia zadzwoniła do mnie wcześnie rano.

Moja córka zadzwoniła do mnie pewnego dnia i powiedziała, że nie ma siły i ochoty codziennie trzepać tych dywanów i zabawek. Postanowiłam działać zdecydowanie i pojechałam do niej.

Załadowaliśmy rzeczy mojej córki do samochodu, wesoło i z dużym rozmachem. Krzysztofa nie było w domu, a jego matka patrzyła zdezorientowana. Jak się okazało, to właśnie jej wizyta i „łagodna” krytyka nadwyrężyły cierpliwość Dominiki.

Teściowa krzyczała na córkę, żeby zabrała zabawki z powrotem. Dominika przecząco potrząsnęła głową. Nigdy więcej zbieraczy kurzu, wyszeptała, wybiegając z miękkiego, pluszowego mieszkania.

Tego wieczoru uczciliśmy jej odejście od męża wspaniałą kolacją. Krzysztof dzwonił wiele razy i nawet przyjeżdżał do nas do domu, ale bezskutecznie. Potem jego próby odzyskania żony ustały, a ona w jego oczach pozostała leniwą i brudną kobietą.

„Kiedyś musiałam zostać z dziećmi u mojej matki, ale ona powiedziała: już ci pomogłam, teraz muszę pomóc mojemu synowi, więc opuść mieszkanie”

„Kiedyś musiałam zostać z dziećmi u mojej matki, ale ona powiedziała: już ci pomogłam, teraz muszę pomóc mojemu synowi, więc opuść mieszkanie”

„Moja córka wprowadziła się do mojego mieszkania z całą rodziną i wtedy dowiedziałam się o jej trzeciej ciąży: Chcę żyć dla siebie”