„Po rozwodzie zauważyłam, że całe moje życie potoczyło się źle. Nawet moi rodzice zmienili swoje zachowanie”

Po trzydziestce życie każdej singielki zaczyna powoli, ale nieubłaganie staczać się w otchłań.

No dobrze, kłamię. Nie każdej, ale większości na pewno. Nie jesteś już zapraszana na głośne imprezy, jak kiedyś.

Nie zapraszają cię nawet na spacer w ciepły letni wieczór, tak dla zabawy. Twoi rówieśnicy są w większości żonaci. I lepiej nawet nie zaczynać randkowania w Internecie.

Na prawdę, wiem, że tam jest zoo. I to wszystko, wszystko, co musisz zrobić, to czekać na jakąś szczęśliwą szansę, która musi kiedyś nadejść, aby w końcu znaleźć swoją bratnią duszę. Ale pytanie brzmi: kiedy?

Przecież moje dzieciństwo i młodość były bardzo dobre i obiecujące. Rodzice mi pomagali, miałam dużo znajomych i koleżanek, własny duży pokój, który zawsze mogłam zamknąć na klucz.

Było świetnie, ale w ogóle nie myślałam o przyszłości.

Mama i tata nie szczędzili wydatków na moją edukację, choć muszę przyznać, że nigdy nie okazałam się cudownym dzieckiem.

Ale nie w tym problem. Wielu moich znajomych, znacznie głupszych ode mnie, jest teraz żonatych i cieszy się życiem.

A ja siedzę w wynajętym mieszkaniu i nie stać mnie nawet na to, by znów pójść do salonu piękności.

Moi rodzice naprawdę mnie oszukali, a wszystko zaczęło się, gdy studiowałam w instytucie. To były moje złote lata, nie ma co do tego wątpliwości. Byłam młoda, piękna i bardzo popularna.

Ale nie rzucałam się na każdego, kogo spotkałam, nie o to chodziło. Po prostu lubiłam hałaśliwe tłumy i imprezy. A która dziewczyna w moim wieku ich wtedy nie lubiła? Poza tym miałam ku temu wszelkie okazje.

Mój tata nigdy nie pytał mnie, czy umawiam się z facetem, czy nie. Robiła to głównie moja mama.

Wtedy jeszcze byliśmy z nią w dobrych stosunkach i można powiedzieć, że nawet się przyjaźniliśmy. Oczywiście nie mówiłam jej wszystkiego, ale dobrze znała większość mojego życia.

Kiedy więc dowiedziała się, że w pewnym momencie moje serce nie było zajęte przez nikogo, zasugerowała, żebym poznała ciekawego chłopaka.

Jak się okazało, był to syn kolegi mojego taty. Adam, wysoki blondyn o pięknym uśmiechu i świetnych perspektywach. Na naszej pierwszej randce rozśmieszył mnie tak mocno, że prawie zakrztusiłam się ze śmiechu. Od razu bardzo go polubiłam i zaczęliśmy się spotykać.

Moi rodzice oczywiście zaakceptowali mój wybór, a mój związek z Adamem zaczął się bardzo szybko rozwijać. Po jakimś miesiącu pojechaliśmy nawet razem za miasto, do wynajętego dużego domu, żeby lepiej się poznać.

Moi rodzice byli tam po mojej stronie, a mój chłopak po swojej. Wyglądało to na zwykłe spotkanie przyjaciół, ale w rzeczywistości było to coś bliższego swataniu. Nawet jeśli to było tak wcześnie.

Potem, jakieś pół roku później, Adam wynajął nam ładne mieszkanie w świetnej dzielnicy. Od dawna chciałem spróbować mieszkać oddzielnie od rodziców, chociaż nasze trzypokojowe mieszkanie wcale nie jest ciasne. Ale bycie z ukochaną osobą to zupełnie inny poziom.

Przebywałyśmy w tych warunkach dokładnie półtora roku. Nauczyliśmy się żyć samodzielnie, zaplanowaliśmy wiele rzeczy, znaleźliśmy pracę. Ogólnie rzecz biorąc, naprawdę planowaliśmy coś podobnego do małej, ale całkiem obiecującej rodziny. To był dobry okres.

Ale wszystko runęło jak grom z jasnego nieba. Zerwaliśmy z Adamem niemal tak szybko, jak się zeszliśmy. I nie stało się to cicho i spokojnie, jak myślę, że powinno. Nie, była głośna kłótnia, skandal.

Nasi rodzice natychmiast się o wszystkim dowiedzieli i zaczęli ze sobą walczyć. Powiedziałabym nawet, że byli skłóceni. Mój tata przeprowadził się na inne piętro, żeby nie widzieć swojego byłego kolegi. Mama Adama wydzwaniała do mnie kilka razy dziennie przez tydzień. To była prawdziwa nienawiść.

Po tym, jak wróciłam do rodziców, wcale nie było mi łatwiej. Dowiedzieli się o przyczynie rozwodu i zamiast zrozumieć córkę, zaczęli wtykać nos w przeszłość. Teraz nie byliśmy już zżytą rodziną jak kiedyś, ale obcymi sobie ludźmi.

Przydzielono mi kilka półek w lodówce, a w nowych warunkach musiałam z własnej kieszeni płacić za jedzenie i część rachunków za media. I naturalnie wszystkie obowiązki domowe, które mnie dotyczyły, były teraz moją odpowiedzialnością. Zrozumiałam, że w ten sposób mama i tata dawali mi do zrozumienia, że nadszedł czas, abym zamieszkała osobno, sama. I tak się stało.

Ogólnie rzecz biorąc, nadal mieszkam sama w wynajętym mieszkaniu. Pracuję w mało obiecującej pracy z niskimi zarobkami. Nie mam czasu na nic innego. Najśmieszniejsze jest to, że jakieś 2 lata temu rodzice zaczęli do mnie dzwonić z pytaniem, kiedy będę miała dziecko.

Nawet się śmiałam. Po pierwsze, doskonale zdają sobie sprawę z mojej sytuacji finansowej i faktu, że po prostu nie mogę znaleźć miejsca na założenie rodziny.

A po drugie, ostatnio był jeszcze jeden obrazowy przypadek. Moja babcia, która mieszkała w domu poza miastem, zmarła po długiej chorobie. Szczerze mówiąc, liczyłam na jej majątek i pomoc rodziców w zakupie mieszkania dla siebie, przynajmniej w dzielnicy mieszkalnej miasta.

Ale moi rodzice oczywiście zrobili wszystko po swojemu. Szybko sprzedali dom babci, a uzyskane pieniądze przeznaczyli na remont mieszkania. To był dobry remont, bez dwóch zdań. Ale wszystko to, zamiast pomóc córce.

Teraz, bez mówienia wprost, a jedynie z niejasnymi wskazówkami, sugerują, żebym zaczęła szukać męża. Tak bardzo potrzebują wnuków. I będziemy z nimi mieszkać. W mieszkaniu, w którym dorastałam.

Chociaż, po tym remoncie, myślę, że będę się tam czuła zupełnie obco. Wychodzi na to, że albo muszę dogadać się ze swoim sumieniem i znaleźć godnego mężczyznę, choć nie wiadomo gdzie. Albo po prostu zostawić wszystko tak jak jest i czekać nad morzem na pogodę.

Jak widać, sytuacja jest beznadziejna, jak by na to nie patrzeć. A wszystko to dzięki moim rodzicom. Nie wiem, dlaczego mi to robią, bo jestem ich jedyną córką, nie mam rodzeństwa. Ale jak na razie na horyzoncie nie widać żadnej alternatywy. To niesamowite, jak relacje mogą się pogarszać z czasem, to po prostu niewiarygodne. A co powinnam zrobić dalej, to bardzo trudne pytanie.

„Mój mąż i ja zgodziliśmy się żyć razem bez dzieci, więc mój syn mieszka z moją siostrą. A teraz znów jestem w ciąży, ta kwestia prawdopodobnie znów się pojawi”

„Mój tata chce podarować mi apartament na ślub, ale moja mama powiedziała, że jestem zdrajcą i że powinnam wybrać, kogo chcę zobaczyć na uroczystości”

„Mąż jest pewien, że zawsze miło jest otrzymać prezent bez względu na wszystko: jego żona ma inne zdanie i apetyty”