„Mój syn nie znalazł czasu, aby się ze mną skontaktować, a teraz jest obrażony, że korzyści przypadły jego bratu”

Mój młodszy syn obraził się na mnie. Nie podobało mu się, że on ma w życiu same dobre rzeczy, a jego starszy brat nie. Powiedział, że to niesprawiedliwe.

Różnica między naszymi synami nie jest duża — zaledwie trzy lata. Mój mąż i ja zawsze staraliśmy się zapewnić im taką samą ilość opieki, uwagi, miłości i zasobów materialnych.

Logicznie rzecz biorąc, starszy miał nieco większe potrzeby, więc otrzymywał więcej.

To obrażało młodszego. Ciągle marudził, że starszy dostaje wszystko, co najlepsze, a on musi się nim opiekować.

Różnica między naszymi synami nie jest duża — zaledwie trzy lata. Mój mąż i ja zawsze staraliśmy się zapewnić im taką samą ilość opieki, uwagi, miłości i zasobów materialnych.

Logicznie rzecz biorąc, starszy miał nieco większe potrzeby, więc otrzymywał więcej.

To obrażało młodszego. Ciągle marudził, że starszy dostaje wszystko, co najlepsze, a on musi się nim opiekować.

I to była prawda. Chłopcy szybko dorastają. Najstarszy mógł nosić niektóre rzeczy tylko kilka razy, a potem zaczynały uciskać i pękać w szwach.

A dobre rzeczy, gdzie je wyrzucić? Daliśmy je młodszemu. To są dobre rzeczy, a nie „spójrz na siebie, Boże, co nam nie pasuje”. Żadnych dziur, łat czy otarć.

Przy okazji najstarszy syn nosił coś po ojcu. Jemu też zmieniał się rozmiar i niektóre dobre rzeczy były na niego za małe, więc trafiały do najstarszego syna.

Ten jednak nie narzekał, nosił je spokojnie, nie wpadając w napady złości jak papuga, mówiąc, że na nim oszczędzają, że go nie kochają i nie doceniają. Najstarszy zawsze był rozsądniejszy.

Obaj synowie zdobyli takie wykształcenie, jakie chcieli. Zapłaciliśmy z mężem za ich edukację, a kiedy młodszy skończył studia, policzyliśmy i zdecydowaliśmy, że możemy dać im dwieście tysięcy. To, co z tym zrobią, nie było już naszym zmartwieniem.

I wtedy zmarł mój mąż. Bardzo trudno było mi się z tym pogodzić, bo mąż zawsze był dla mnie wsparciem, byliśmy w związku od czasów szkolnych.

Myślałam, że przynajmniej mam jeszcze synów, co było w jakiś sposób pocieszające. Ale tak naprawdę został tylko najstarszy, a młodszy oddalił się ode mnie.

Nie pokłóciliśmy się ani nic takiego, po prostu nieważne, jak do niego zadzwonisz, jest zajęty, nie ma czasu, nieważne, jak zaprosisz go do siebie, czuje się nieswojo. I nie dzwoni ani nie odwiedza z własnej inicjatywy.

Kiedyś mieszkałam z mężem. On zajmował się wszystkimi domowymi problemami, ja nie miałam pojęcia, czy mamy hydraulikę, gdzie są zapasowe żarówki i tak dalej.

A teraz mój mąż odszedł, a ja byłam zdezorientowana, gdy kran przeciekał. Zadzwoniłam do najstarszego, był w pracy i obiecał przyjść wieczorem.

Zadzwoniłam do młodszego, myśląc, że może przyjedzie wcześniej. Ale powiedział, że jest zajęty i poradził mi zadzwonić po hydraulika.

I to było wszystko — nie miał dla mnie czasu. Ani żeby mi pomóc, ani żeby mnie odwiedzić, ani żeby po prostu zadzwonić i zobaczyć, jak sobie radzę. W końcu tylko ja mu zostałam, mógł okazać chociaż trochę uwagi.

Pocieszał mnie fakt, że mój najstarszy syn przychodził, dzwonił i pomagał. Nasza dacza była niedokończona, marzenie mojego męża, którego nie miał czasu zrealizować, więc mój syn zaczął ją wykańczać.

Nie potrzebowałam tego domku letniskowego, nie lubię odpoczywać na wsi, wolę miasto lub morze. Ale nie chciałam sprzedawać tego, w co mój mąż włożył serce i duszę.

Mój najstarszy syn ukończył domek letniskowy własnymi rękami w ciągu roku. I zdecydowałam, że powinien ją mieć. Nie zamierzam tu przyjeżdżać, nie chcę jej sprzedawać, a mojemu synowi wyraźnie się tam podoba.

Wzięłam go i ponownie zarejestrowałam domek letniskowy na imię mojego syna. Nie miałam za zadanie jakoś naruszać młodszego, ale starszy był zainteresowany, sam wszystko skończył, wszystko załatwił.

Później młodszy dowiedział się o moim prezencie dla swojego brata, nie wiem jak. Znalazł nawet czas, żeby zadzwonić do matki.

Jednak nie po to, żeby zapytać o jej zdrowie, ale żeby jej dokuczyć. Przypomniał mi, że mam dwóch synów, a prezenty, i to takie luksusowe, daję tylko jednemu z nich.

Podziękowałam mu za przypomnienie liczby synów, bo zaczynałam zapominać. Drugi się nie odezwał.

Nadal słuchałam jego napiętego harmonogramu, ale wszystko sprowadzało się do „mamo, źle zrobiłaś”. Słuchanie tego było takie nudne. Postanowiłam przerwać rozmowę. Może zmieni coś w swoim zachowaniu. Jeśli nie, to jego problem.

„Moja matka zostawiła moją rodzinę na pastwę losu, by ponownie wyjść za mąż. Ma teraz siedemdziesiąt pięć lat”

„Babcia obiecała, że zostawi nas bez spadku, ale okazało się, że przez długi czas nie było żadnego spadku i teraz nie jesteśmy jej nic winni”

„Odmówiłam nazywania teściowej „mamą”, a teraz przygotowuję się do rozwodu z mężem”