„Nie mogę liczyć na pomoc ze strony mojej córki i czego mogę od niej oczekiwać: zrobiłam wszystko, by uczynić jej życie lepszym”

Nigdy wcześniej nie czułam się tak źle w sercu. Od razu napisałam do córki.

Myślałam, że przynajmniej zadzwoni albo mnie odwiedzi. Wiadomość została odczytana, ale nie było żadnej reakcji.

Mogłam umrzeć do rana, ale mojej córki to nie obchodziło. Czy wymagam od niej zbyt wiele?

Od ponad roku nie dogaduję się z córką. Kiedy ludzie pytają mnie, co się stało, ze smutkiem stwierdzam, że nie potrafię kłamać ani ukrywać emocji.

Co mam w głowie, to na języku! Faktem jest jednak, że nie każdy chce usłyszeć prawdę.

Ogólnie rzecz biorąc, moja córka jest miłą kobietą, która ma własnego męża i dwójkę dzieci. Wszyscy mieszkają razem w mieszkaniu, które kupili za kredyt hipoteczny.

Ostatni rok był dla nich dość trudny. Głowa rodziny straciła pracę i przez długi czas nie mogła znaleźć nowego wakatu.

Musieli wiązać koniec z końcem i oszczędzać na wszystkim. Na szczęście teraz sytuacja się poprawiła. Chociaż budżet rodzinny nadal pozostawia wiele do życzenia.

Mówiłam, żebyś nie wychodziła za tego biedaka! Chciałabym, żeby na tym skończyły się ich problemy finansowe… Naprawdę żal mi dzieci…

Nie mogę nic powiedzieć o najstarszym, ale najmłodsze ma ewidentne problemy z nauką. Mój wnuk jest dopiero w drugiej klasie i jest katastrofalnie opóźniony w stosunku do innych. Czy to możliwe, żeby mieć cały dziennik ocen?

Byłoby w porządku, gdyby chodziło o wyższą matematykę, ale on nie potrafi opanować tabliczki mnożenia… I nie potrafi nauczyć się nawet wiersza. Może siedzieć nad kilkoma wierszami cały dzień, a oni się tego nie nauczą. Ostrzegałam, żeby nie poganiać dzieci, ale czy ktoś mnie słucha?

Zresztą córka wielokrotnie mówiła mi, że wciąż nie może wybaczyć jej niektórych zniewag z dzieciństwa. Ale nie mogę tego zrozumieć, bo robiłam wszystko dla dobra córki. Dawałam lalki sąsiadom, aby moja córka mogła spędzać więcej czasu na nauce. Domagała się doskonałych ocen, by mogła zdobyć prestiżowe wykształcenie. Czy to nie zasługuje na odrobinę wdzięczności?

Zamiast tego Anna po prostu wyrzuciła mnie ze swojego życia. Nie mogę liczyć na pomoc córki. A czego mogę oczekiwać od niej? Ona i jej mąż ledwo utrzymują się sami. Nie mają oszczędności ani normalnego życia.

Nie narzekam jednak na swoją sytuację finansową. Mam znacznie więcej pieniędzy niż Anna. Nie dość, że otrzymuję emeryturę, to jeszcze wynajmuję dwa mieszkania, które odziedziczyłem po rodzicach. Mam nawet możliwość kupna trzeciego.

To musi być obraźliwe dla Anny, że musi spłacać kredyt hipoteczny, kiedy ja mam tyle nieruchomości? Oczywiście nie odważyłaby się powiedzieć mi tego prosto w twarz. A dlaczego miałaby to zrobić? Nie jestem jej nic winna. Wypełniłam swoją macierzyńską misję, a teraz to moja córka musi się z tego wyplątać.

Jestem pewna, że Anna nie ma powodu, by ją nienawidzić lub być na nią zła. Pomimo wszystkich perypetii, czy dzieci mogą przedkładać swoje żale nad dobro rodziców? Jeśli potrzebują pomocy, powinny pokonać swoją dumę i zrobić pierwszy krok.

„Kiedy nie mieliśmy nic w portfelach, trzymaliśmy się razem, ale kiedy się wzbogaciliśmy, natychmiast się rozstaliśmy: Joanna robiła wszystko, żeby ratować rodzinę”

„Czy twojej synowej przeszkadza, że syn ci pomaga: to nie jej sprawa, oni mają rodzinę, a ja mam własne relacje z synem”

„Twój ojciec zapomniał, że dzieci trzeba karmić, nie daje ci ani grosza”: Anna nie rozumiała, jak żyć