Chcę opowiedzieć historię mojego życia, która może być bardzo przydatna dla wielu osób.
Kiedy byłem jeszcze dzieckiem, moi rodzice zabierali mnie do domu babci na wsi w weekendy lub na lato.
To lato nie było wyjątkiem, ale już chciałem tam pojechać na własną rękę. Miałem około 12 lat. Powiedziałem więc rodzicom, że jestem już duży, że traktują mnie jak dziecko.
Mogłem sam pojechać do domu babci.
Rodzice długo się ze mną kłócili, ale w końcu się zgodzili. Nie spałem po nocach, bo to miała być moja pierwsza samodzielna podróż.
Z jakiegoś powodu, kiedy jesteś dzieckiem, zawsze chcesz jak najszybciej stać się dorosłym.
Oto staliśmy na peronie, moja matka wyglądała na zmartwioną, ojciec udzielał mi ostatnich rad, a ja chciałem jak najszybciej wsiąść do pociągu: „Wiem, wiem, rozmawialiśmy już o tym 100 razy…!”
Wtedy mój ojciec powiedział: „Synu, bądź odważny, jeśli poczujesz się zakłopotany, zaniepokojony lub przestraszony, po prostu weź tę karteczkę…” i ojciec włożył mi karteczkę do kieszeni, a ja wtedy nawet nie wziąłem tego pod uwagę.
Na początku byłem przepełniony dumą, gdy siedziałem w wagonie i patrzyłem na ostatnie zarysy miasta, które znałem. Z każdym przystankiem byłem coraz bardziej przerażony, wsiadało coraz więcej obcych ludzi.
Wszędzie panował hałas, przepychanki, a w mojej głowie pojawiało się coraz więcej negatywnych myśli. Nieopodal starszy mężczyzna głośno kłócił się ze swoim kolegą, a nawet niezadowolony konduktor zrobił im jakąś uwagę. Z minuty na minutę było mi coraz trudniej.
Myślałem wtedy tylko o jednym — chciałem, aby moi rodzice byli tam i chronili mnie przed tymi agresywnymi ludźmi. Łzy spływały mi po twarzy. W tym momencie przypomniałem sobie, że ojciec włożył mi do kieszeni liścik. Drżącymi rękami zacząłem rozwijać kartkę i czytać słowa:
„Synu, jestem w następnym wagonie…”.