Rano wstałam, aby zawieźć męża do pracy. Zrobiłam mu śniadanie, a potem nakarmiłam dzieci.
Mąż poszedł do pracy, a ja zaczęłam sortować pranie. W tym momencie przyszła moja teściowa i po prostu stanęła nade mną i patrzyła, jak wybieram pranie.
Poradziła mi, żebym poszła pobawić się z dziećmi, bo potrzebują świeżego powietrza.
Powiedziałam jej, że pójdę później, chciałam wyprać pranie, pozmywać naczynia po śniadaniu i przygotować obiad.
Teściowa powiedziała, że ugotuje obiad, a pranie mogę zrobić wieczorem. Byłam zaskoczona, podziękowałam jej i poszłam przygotować dzieci.
W tym czasie myślałam, że może mam szczęście do teściowej, w końcu nie jest taka zła. Poszliśmy z synami na plac zabaw, potem kupiliśmy lody i poszliśmy na spacer.
Byli ciekawi wszystkiego: zadawali mnóstwo pytań o każdy kamyk, o słońce, dlaczego trawa jest zielona.
W drodze do domu szliśmy powoli i wróciliśmy po południu. Byłem zaskoczony, że czas minął tak szybko. Był już wieczór, więc poszłam do łazienki wykąpać synów, potem ich nakarmiłam i poszliśmy pobawić się do pokoju.
Kilka minut później poszłam do kuchni zobaczyć, co robi teściowa. Była przy kuchence, a jej mąż siedział przy stole, jadł pierogi i patrzył na mnie ze złością. Zapytała mnie surowym głosem, gdzie byłam, że mąż już wrócił z pracy.
Powiedziałam mu, że byłam z dziećmi i zauważyłam sarkastyczny wyraz twarzy teściowej, która udawała, że nie rozumie co się dzieje.
Mąż zaczął na mnie krzyczeć, bo jego matka robiła wszystko za mnie. Nie wytrzymałam dłużej i zwróciłam się do teściowej z pytaniem, dlaczego milczy, skoro kazała mi iść z dziećmi na spacer.
Moja teściowa zaczęła się usprawiedliwiać i powiedziała, że zasugerowała, żebym poszła na spacer, a nie siedziała cały dzień poza domem.
Łzy już napływały mi do oczu i byłam rozdarta poczuciem niesprawiedliwości. Chciałam wszystko wytłumaczyć mężowi, ale on już wstał od stołu i wyszedł do pokoju, krzycząc, że nie chce już tego oglądać.
Wróciłam do teściowej i zapytałam, dlaczego wyprowadziła mnie na zewnątrz, skoro tak się zachowuje. Odpowiedziała, że mam własną głowę na karku i muszę myśleć samodzielnie, że to dla mnie lekcja.
Wyszła z kuchni i zaczęła płakać. Potem zaczęła zmywać naczynia, żeby się trochę uspokoić. W tym życiu nie można nikomu ufać, wszędzie są podli ludzie.