Donald i ja mieszkamy razem od ponad 4 lat, ja mam 30 lat, a on 34. Po ślubie zamieszkał ze mną w jednopokojowym mieszkaniu.
Byliśmy bardzo szczęśliwi, myślałam, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Jednak z czasem Donald zaczął przejawiać swoje negatywne cechy.
Na przykład, dałam mu prezent, a on spojrzał na metkę z ceną i przewrócił oczami, mówiąc, że jest bardzo tani. To dla mnie obraźliwe, ponieważ zawsze zwracam uwagę na jakość i cenę towarów.
Co więcej, teraz muszę zaoszczędzić pieniądze na zakup większego mieszkania.
Donald zaczął brać wszystko za pewnik i w ogóle mnie nie docenia. Utrzymuję się sama, wszystkie rzeczy kupuję sama na różnych wyprzedażach, jestem też odpowiedzialna za przynoszenie do domu artykułów spożywczych.
Niedawno kupiliśmy garaż, ustaliliśmy, że podzielimy się kosztami po połowie, ale on zaczął narzekać, że nie ma pieniędzy, a ja muszę zapłacić większość.
Było nam ciasno w małym jednopokojowym mieszkaniu, więc chciałam kupić większe i powiedziałam mu, że musimy oszczędzać, ale jego to nie obchodziło. Powiedział mi, żebym sprzedała samochód i dołożyła się do tej kwoty.
Wtedy skończyła mi się cierpliwość: „Kochanie, dlaczego ze mnie zrezygnowałeś, skoro nie chcesz nic dla mnie zrobić, a całą odpowiedzialność zrzucasz na mnie.
Ty też tak naprawdę nie chcesz mieć dzieci. Równie dobrze mogę żyć sama, ale będę mniej oszczędzać na sobie. Nie muszę odpowiadać przed nikim za moje wydatki”.
Nie odpowiedział mi, a ja nie wiem, jak z tym żyć. Myślę, że Donald mógłby wziąć pożyczkę i dodać do kwoty, którą już oszczędzaliśmy na mieszkanie. Ale jemu jest dobrze tak jak jest, czeka aż zarobię pieniądze.
Tolerowałabym jego chciwość, gdyby oszczędzał na naszą przyszłość, na nasze dzieci, ale on żyje tylko dla własnej przyjemności. Nie chcę za dwadzieścia lat nadal mieszkać w jednopokojowym mieszkaniu. I nadszedł czas, abym urodziła. I nie usłyszysz od niego ani słowa.
Trzy dni później znów zaczęliśmy się kłócić i wyrzuciłam go z domu. Następnego dnia przyszedł z bukietem kwiatów, prosząc o wybaczenie. Powiedział, że jest mu wstyd, że nie może mi nic dać. Ale ja wiem, że on może wszystko, tylko nie chce! Nie chce znaleźć innej pracy, nie chce się przeprowadzić.
Potrafimy nie odzywać się do niego tygodniami i wciąż mieszkamy w tym samym mieszkaniu. Może to moja wina, ale przede wszystkim chcę mieć rodzinę, dziecko i przestronne mieszkanie. Z biegiem lat nie wiem nawet, co robić.
„Nie zaprosiłam twoich przyjaciół, by mówili nam, jak mamy żyć. Jak śmieli mówić nam takie rzeczy”