Wyszłam za mąż za mężczyznę, urodziłam dwoje dzieci, ale nasze małżeństwo nie trwało długo. Cierpliwości starczyło mi tylko na 5 lat.
W ogóle się nie dogadywaliśmy, mój mąż był całkowicie obojętny na mnie i moją rodzinę, interesowały go tylko własne potrzeby i problemy.
Prawie nie zarabiał, a raczej wszystko wydawał na siebie, a ja musiałam wszystko dźwigać na swoich barkach — dom, dzieci.
Pewnego dnia zdałam sobie sprawę, że nie mam rodziny jako takiej. Mieszkamy razem z dziećmi, a mój mąż mieszka osobno, dla własnej przyjemności.
Po prostu spakowałam swoje rzeczy i dzieci i wyjechałam. Nie miałam kogo poprosić o pomoc, miałam minimalne oszczędności i byłam w stanie wynająć mieszkanie na dwa miesiące.
Potem zaczęłam pracować jeszcze ciężej, żeby móc opłacić czynsz i wszystkie wydatki. Mój mąż w ogóle się nami nie interesował i nie pomagał nam.
Później poznałam Adama, który był tylko rok starszy ode mnie. W wieku 37 lat miał już własne mieszkanie, dobrą pracę i nie był jeszcze żonaty. Od razu mnie polubił, chodziliśmy ze sobą przez sześć miesięcy, a potem wzięliśmy ślub. Wszystko było w porządku, dopóki nie postanowił przedstawić mnie swojej rodzinie.
Kiedy pojechaliśmy odwiedzić matkę mojego męża, moja siostra powiedziała mi wprost, że mężczyźni nie zostawiają dobrych żon i że utrzymanie rodziny jest zawsze w rękach kobiety, a jeśli się rozwiodę, to tylko z mojej winy.
Nie kłóciłam się, tylko milczałam w odpowiedzi. Siostra Adama jest szczęśliwą mężatką od 15 lat i nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, przez co przeszłam. Potem rodzina zaczęła sugerować, że taki mężczyzna zasługuje na lepszą kobietę ode mnie. To było bardzo obraźliwe, zwłaszcza gdy zaczęli mówić o moich dzieciach, jakby ich własny ojciec powinien się nimi opiekować.
Nasze relacje zaczęły się znacznie pogarszać, a siostra Adama ciągle do mnie dzwoniła, mówiąc, żebym zostawiła jej brata w spokoju. Tak też się stało, nie wytrzymaliśmy presji i zerwaliśmy. Później powiedziano mi, że ta siostra również się rozwiodła — rok później jej mąż opuścił żonę i trójkę dzieci. Nie chcę się cieszyć, ale mam nadzieję, że teraz wszystko zrozumie.
Czasami rozumiemy innych tylko wtedy, gdy jesteśmy na ich miejscu.