Nigdy nie lubiłam dzieci, a bycie samemu z niemowlęciem wydawało mi się koszmarem. Odkąd byłam nastolatką, wiedziałam, że nie chcę mieć dzieci.
Kiedy byłam studentką, moja przyjaciółka urodziła, poród był bardzo trudny, ledwo udało się ją uratować, więc możesz sobie wyobrazić, jakie ma teraz wspomnienia.
Podzieliła się nimi również ze mną, a ja po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że podjęłam słuszną decyzję. Po ukończeniu studiów dostałam prestiżową pracę i poznałam tam mojego przyszłego męża.
Na naszej drugiej randce powiedziałam mu, że nie chcę mieć dzieci, a on tylko się ze mnie zaśmiał. Prawdopodobnie myślał, że żartuję. W każdym razie, kiedy się pobraliśmy, znał moje stanowisko w tej sprawie.
Jesteśmy razem od 6 lat i on wie na pewno, że jeśli będzie potrzebował spadkobiercy, to bez mojego udziału. Oczywiście nie chce mnie zostawić, bo nie przepada za ojcostwem i nie chce stracić ukochanej osoby z powodu dziecka.

Delikatnie powiedziałam mamie: „Mamo, jak widzisz, nie będziesz miała wnuków”. Wzruszyła ramionami — w naszej rodzinie nie ma miłośników dzieci. Odetchnęłam z ulgą, bo mój mąż i mama poparli moje stanowisko. Zapomniałam jednak o jeszcze jednym niuansie — mojej teściowej.
Nie wiem, jak jej powiedzieć, że nie będzie miała wnuków. Matka mojego męża ciągle przypomina mi o moim wieku, jakby czas uciekał. Chociaż nie wywiera na mnie zbyt dużej presji, nie przegapia okazji, by przypomnieć mi, że już chce bawić się z dzieckiem. Niedawno rozpoczęliśmy budowę domu — chcemy mieć własną posiadłość na obrzeżach miasta.
Teściowa się ucieszyła, bo dziecku będzie o wiele lepiej na świeżym powietrzu niż w dusznym mieszkaniu. I wtedy zaczęły się pytania: „jak chcesz budować dom bez żłobka?”, albo „jak urodzisz, to przeprowadzę się bliżej ciebie”…
Czasem chcę jej coś powiedzieć, ale jednocześnie żal mi starszej kobiety, wygląda na to, że czekanie na wnuki to dla niej jedyne szczęście.
To bardzo miła kobieta, dobrze mnie traktuje, ale mój mąż jest jej jedynym synem. To jasne, że jesteśmy jeszcze młodzi, a mężczyźni mogą zostać ojcami w wieku 40 lub 50 lat. Jeśli naprawdę chce mieć dzieci, może pójść do innej kobiety. Ja na pewno nie będę rodzić. Ale jak widzę, nie jest zdenerwowany moją sytuacją i nie chce mnie zostawić.
I żal mi teściowej — spodziewa się wnuków, a ja jestem przeszkodą w realizacji jej marzeń. Nie wiem, jak jej powiedzieć, że dopóki jej syn jest ze mną, nie będzie miał dzieci… Byle delikatnie, by jej nie urazić i nie zdenerwować. Nie jestem nikomu nic winna i nie zamierzam poświęcać swojego życia i zdrowia dla szczęścia innych. Co byście mi poradzili w takiej sytuacji?