Ane Piżl, ratowniczka medyczna, trafiła w nocy na SOR z podejrzeniem zawału serca.
Opisała, z czym się spotkała. Lekarz pogotowia początkowo nie mówił o swoim zawodzie.
„Nie chciałam mówić, że byłam ratownikiem, nie chciałam korzystać z przywilejów i znajomości” – wyjaśniła.
„Czekam. Oddział kompletnie pusty, spokojna noc, nic się nie dzieje. Z zabiegowego dochodzi smalltalk pielęgniarek, kilka medyków leniwie przechodzi korytarzem, ktoś z personelu wychodzi na papierosa na podjazd dla karetek. Boli mnie. Boję się. Po jakimś czasie przychodzi ratownik zmierzyć mi ciśnienie. Nie przedstawia się, nie informuje co robi, nie wygłasza żadnej, nawet czysto grzecznościowej formułki. Jestem meblem. Gdy sugeruję, żeby zrobić troponiny (badanie troponin zleca się w celu potwierdzenia lub wykluczenia diagnozy dotyczącej ataku serca – red.), jest ironiczny i pokrzykuje na mnie »pani jest lekarzem«? Nic nie mówię. Siedzę dalej” – opisała.
W końcu kobieta postanowiła ujawnić, że pracuje jako ratownik medyczny.
Wtedy podejście personelu zmieniło się diametralnie.
„W końcu – ze strachu – łamię się i mówię, że jestem medykiem. Troponiny, EKG i rozmowa jak się czuję, dzieją się w kolejnych dwóch minutach, wszystko toczy się jak w filmie. Zajmują się mną profesjonalnie dwie osoby, są miłe, skuteczne, przepraszają za niedogodności” – napisała.
Podejrzenie zawału serca nie zostało potwierdzone, więc kobieta opuściła szpital. Następnie podzieliła się swoimi smutnymi przemyśleniami z internautami.
„Rozpłakałam się wracając do domu. Jeśli jesteś »nasz« – dostaniesz szybką pomoc, życzliwość i zaangażowanie. Jeśli jesteś obcy, nie zasługujesz na »dzień dobry«. Siedź na ławce i się bój” – stwierdziła.
Przeprowadzono wyjątkową operację w Polsce. Uratowano 3-letnie dziecko
Brat Meghan Markle został członkiem reality show i nazwał księżną „manekinem”
Polacy są niezadowoleni z pracy Adama Niedzielskiego. Czy zrezygnuje