Nie miałam szczęśliwego dzieciństwa z powodu mojej matki.
Ogólnie rzecz biorąc, cały ten okres można podzielić na dwie części: pierwsza, kiedy moi rodzice i ja jesteśmy absolutnie szczęśliwi, mój ojciec po prostu uwielbia swoje dziewczyny (mnie i moją matkę), niczego nam nie odmawia, nawet nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo byłem wtedy szczęśliwy.
A drugi okres był wtedy, kiedy moja mama zostawiła mojego ojca dla swojej pierwszej miłości, zabrała mnie i poszła do akademika swojego chłopaka Pawła.
Nic wtedy nie rozumiałam, dlaczego mam nazywać Pawła tatą? I w ogóle, gdzie podział się mój własny ojciec?
Kiedy moja matka mieszkała z moim ojcem, często wpadała w napady złości, obrażała się na niego za drobiazgi i absolutnie wszystko wybaczała swojej pierwszej miłości.
Żył z pieniędzy zarobionych przez moją matkę, co oczywiście nie wystarczało dla nas i rozpoczął się okres ciągłego bez grosza. Mogłam cieszyć się słodyczami i różnymi przysmakami tylko wtedy, gdy ojciec płacił alimenty. Co miesiąc czekałam na ten szczęśliwy dzień.
Oprócz mnie na ten dzień czekał również mój ojczym, który z „jałmużny” od ojca dostawał butelkę piwa.
Później mama urodziła jeszcze jedną siostrę, którą musiałam się opiekować. Płakałam po nocach i chciałem uciec. Robiłam wszystko w domu, opiekowałam się siostrą, a oni też wydawali moje pieniądze od ojca i babci na swoje zachcianki.
Kiedy skończyłam czternaście lat, mogłam sama zdecydować, z kim chcę mieszkać, więc wprowadziłam się do babci. W tym czasie moja matka urodziła kolejne dziecko. Zanim zdążyłam się trochę ogrzać w ciepłym domu rodziców, straciłam ich oboje.
Najpierw zostawiła nas babcia i zapisała mi swoje trzypokojowe mieszkanie, a kiedy skończyłem dwadzieścia lat, zmarł mój ojciec. Nie mogłam się z tym pogodzić, ale mama przyjechała i mnie wspierała, jestem jej wdzięczna za zorganizowanie pożegnania, bo po prostu nie byłam w dobrym nastroju.
Zupełnie jakbym jej wtedy wybaczyła, choć pretensje nie dotyczyły rozwodu z moim własnym ojcem, ale tego, że od tamtej pory praktycznie o mnie zapomniała.
Jednak po naszej rozmowie zdałem sobie sprawę, że jestem zupełnie sam na tym świecie. Po ceremonii pożegnalnej matka od razu postawiła mi ultimatum: chciała podzielić się spadkiem. Otrzymałem nie tylko mieszkanie od ojca i babci, ale także daczę, samochód i oszczędności. Jednak w ogóle nie rozumiałem roszczeń mojej matki do tego majątku.
Uważała, że powinniśmy sprzedać cały majątek i podzielić pieniądze między troje dzieci. Kiedy odeszła od mojego ojca, była młoda i niczego nie dzieliła, ale teraz nadszedł czas. Moja część wystarczy mi na zakup mieszkania i zapewnienie startu życiowego mojej siostrze i bratu.
Nie doszłam jeszcze do siebie po tragicznym wydarzeniu, więc wypowiedzi matki były dla mnie szokiem. Nie rozumiem, dlaczego muszę oddać to, co moje. Moja matka dokonała wyboru piętnaście lat temu, więc niech jej pierwsza miłość Paweł zapewni dzieciom. Ale moja matka stanowczo odrzuciła moje słabe obiekcje.
Jeśli mój brat i siostra będą potrzebować pomocy, na pewno zrobię dla nich wszystko, ale teraz niczego nie sprzedam. Zresztą, co oni mają zrobić z mieszkaniem mojej babci, skoro zostawiła je mnie?
Moja matka płonęła gniewem i pobiegła do drzwi, jakby poparzona. Od tamtej pory nie widziałam ani jej, ani brata i siostry. Minęło dziesięć lat, mam własne dzieci, chcę spotkać się z rodziną, ale oni zablokowali mój pokój i nie wpuszczali mnie do domu przez cały ten czas. Potrzebowali mnie tylko dla pieniędzy.