Moje relacje z teściową pogorszyły się i prawie się nie komunikujemy. Jednak nie widzę w tym mojej winy, to jej wina. Ma teraz 81 lat.
Przez 25 lat starałam się być dobrą synową dla rodziców mojego męża, zadowalając ich we wszystkim, ale nigdy mnie nie lubili.
10 lat temu mój teść poważnie zachorował, mój mąż cały czas pracował, a ja musiałam opiekować się jego rodzicami, którzy mieli wtedy 71 i 72 lata.
Moja teściowa po śmierci teścia zmieniła się na gorsze, tak zaczęła do mnie mówić, nawet nie chcę tego powtarzać. Dobrze, że przynajmniej miałam wsparcie w mężu, zawsze był po mojej stronie. Dlatego teściowa stara się milczeć w jego obecności.
Jednak sąsiedzi mówią mi o wszystkim, plotkują o mnie, a nawet o moich wnukach. Wszyscy moi krewni pytają mnie, jak mam czelność to wszystko znosić, ale pogodziłam się z tym.
Cztery lata temu zmarł mój ojciec, a ja nie otrzymałam ani kropli współczucia od teściowej, chciałam wrócić do domu na moje czterdzieste urodziny, więc zrobiła z nas taką aferę, bo mieliśmy ją zabrać do kuzynki, a teraz mamy inne plany.
Była przyzwyczajona, że wszędzie ją wozimy samochodem. W tamtym momencie mnie załamała, nie mogłam uwierzyć, że ktoś może być tak bezduszny.
Wnuki również nie komunikują się z babcią, a słyszały od niej wiele dobrego. Po tym zdarzeniu było mi bardzo ciężko, sama zachorowałam, nie mogłam wyjeżdżać przez trzy miesiące, a od teściowej nie otrzymałam nawet elementarnego współczucia. Oboje z dziećmi przestaliśmy odwiedzać matkę męża, mimo że nas do tego namawiał.
Nie zabraniam dzieciom kontaktować się z nią, ale nie mają na to ochoty. Moja teściowa ma również córkę, która jest starsza od mojego męża. W ogóle nie kontaktuje się z matką, a ostatni raz była u niej dziesięć lat temu.
Mój mąż też rzadziej ją odwiedza, bo nie może słuchać jej ciągłych narzekań na wszystkich. Zatrudnił osobę do opieki nad matką i ograniczył się do rozmów telefonicznych trzy razy w tygodniu.
Ostatnio teściowa zaczęła narzekać mojemu synowi, dlaczego nie odwiedzam jej z dziećmi, nie dzwonię do niej i że czuje się niechciana. Ale cóż mogę powiedzieć, zbierasz to, co siejesz. Całe życie starałam się, żeby rodzice mojego męża czuli się komfortowo, ale moja cierpliwość też nie jest wieczna.
Więc nie wszystko zależy od synowej. Byłam teściową już dwa razy, ale nie dotykam synowych, staram się je wspierać we wszystkim. Nie mamy się czym dzielić. Mam świetne relacje z moimi dziećmi, synowe nazywają mnie mamą i wszystko jest w porządku.
I zdałam sobie sprawę, że nieważne jak mądra jestem, nieważne jak bardzo się naginam, jeśli ktoś jest zły, to taki pozostanie. Nie można go zmienić.